Najważniejszy moment w karierze Jakuba Wolnego? "Musi uwierzyć, że stać go na dobre występy"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Jakub Wolny
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Jakub Wolny

Jakub Wolny zakończył sezon 2020/21 na 27. miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Apetyty są jednak zdecydowanie większe. - To nadzieja polskich skoków - mówi WP SportoweFakty Kazimierz Długopolski.

W tym artykule dowiesz się o:

Po kiepskim sezonie 2019/20 Jakub Wolny wrócił na właściwe tory. Co prawda minioną zimę 25-latek rozpoczął w Pucharze Kontynentalnym, ale kiedy już wrócił do zawodów najwyższej rangi, miejsca nie oddał do ostatniego konkursu w Planicy.

195 punktów w wyścigu o Kryształową Kulę to przyzwoity wynik. Do tego dochodzą również dwa miejsca w czołowej "10" zawodów . Czy wobec tego o sezonie Wolnego można wypowiadać się w samych superlatywach? Osiągane w przeszłości przez byłego mistrza świata juniorów wyniki sugerują, żeby tego nie robić.

- To był średni sezon dla Kuby. Dwa lata temu radził sobie jednak nieco lepiej. Tylko kilka konkursów zakończonych w czołówce to jednak trochę za mało, jak na takiego zawodnika - twierdzi w rozmowie z WP SportoweFakty Kazimierz Długopolski.

Nie samymi mamutami żyje skoczek

Niepokój budzi nie tylko częstotliwość bardzo udanych występów Wolnego, ale także nadrzędne znaczenie wielkości skoczni, na której Polak rywalizuje. Nie da się ukryć, że podopieczny trenera Michala Doleżala najlepiej radzi sobie na obiektach do lotów narciarskich. W przeszłości Wolny 4 razy zajmował miejsce w czołowej "10" zawodów Pucharu Świata. Tylko raz ta sztuka udała mu się na skoczni innej niż mamucia. Kazimierz Długopolski nie ukrywa, że dobrze byłoby to zmienić.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Floyd Mayweather Jr ćwiczy, a pieniądze lecą z nieba

- Żeby odlecieć daleko na mamucie, nie można się zawahać. Trzeba iść na sto procent. Kuba musi uwierzyć, że na dobre występy, z takim nastawieniem, stać go także na mniejszych obiektach, na których przecież i tak skacze się regularnie po 140 metrów - zwraca uwagę pierwszy trener m.in. Andrzeja Stękały.

Potencjalny następca mistrzów

Małym sukcesem Wolnego był także powrót do reprezentowania Polski w konkursie drużynowym. 25-latek został desygnowany do "czwórki" podczas weekendu w Planicy, który zakończył sezon 2020/21. Miejsca zabrakło w niej natomiast dla Kamila Stocha. Trudno więc nie rozpieczętować dyskusji na temat przyszłości polskiej kadry bez jej gwiazd. Czy już teraz słyszymy łabędzi śpiew tercetu Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Kamil Stoch? Z przewidywań Kazimierza Długopolskiego wynika, że mimo wszystko wciąż jest na to nieco za wcześnie.

- Walczyć z tą trójką będzie bardzo ciężko. Uważam, że do igrzysk nie powinniśmy spodziewać się obniżenia lotów przez któregokolwiek z nich, nadal będą stanowić o sile naszej reprezentacji. Bardziej martwię się o to, co będzie po IO w 2022 roku - mówi były kombinator norweski.

Rzeczywiście, przyszłość polskich skoków to jedna wielka niewiadoma. O ile każdy kibic chciałby się cieszyć sukcesami obecnej generacji tak długo, jak to tylko możliwe, tak rzeczywistość bezpardonowo daje o sobie znać. Przywołani przed chwilą Kubacki, Stoch oraz Żyła na IO w Pekinie będą mieli odpowiednio 30, 34 i 35 lat. To oznacza, że im szybciej pojawi się ktoś, kto zdoła ich godnie zastąpić, tym lepiej. Nie ulega wątpliwości, że Jakub Wolny, chociażby przez wzgląd na sukcesy w wieku juniorskim, jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do przejęcia roli lidera w polskiej kadrze.

- Jeśli chodzi o Kubę, to na pewno jest on nadzieją polskich skoków. Być może w kolejnych latach uda mu się dołączyć do ścisłej światowej czołówki. Liczę na to, że tak właśnie będzie - podsumował Długopolski.
Czytaj także: 

Adam Małysz o przyszłości trenera Polaków. "Michal jest na tak"
"To nie miało znaczenia". Apoloniusz Tajner skomentował bunt Stefana Horngachera w Planicy.

Źródło artykułu: