Piotr Żyła razem z kadrą Polski powrócił na skocznię po przerwie spowodowanej odwołaniem norweskiego turnieju Raw Air. Dokładnie za tydzień w czwartek (25 marca) w Planicy odbędzie się pierwszy z czterech konkursów w ramach finału Pucharu Świata sezonu 2020/21.
W rozmowie z dziennikarzem Filipem Czyszanowskim z TVP Sport świeżo upieczony mistrz świata na skoczni normalnej w Oberstdorfie przyznał, że w pierwszych skokach po przerwie czuł się nieswojo.
- Skoki to trochę taki stan umysłu. Na przykład, jak dzisiaj przyszedłem na skocznię po półtora tygodniu nieskakania nie miałem pojęcia, jak się zachować. Pierwszy skok, to nie wiedziałem, czy nogę wyprostowałem na progu czy nie. Dobrze, że mi coś w plecach nie strzeliło. Ale w ostatniej próbie już bardzo fajnie mi się skakało - ocenił w swoim stylu "Wiewiór".
Reprezentant Polski jest dobrej myśli, jeśli chodzi o występ w Słowenii. - Zawsze do tego stanu (z Oberstdorfu - przyp. red.) można wrócić. W Planicy, a lubię ten obiekt, będę chciał być w takim szczególnym stanie, jak podczas mistrzostw świata. On pomaga mi skakać i się koncentrować. To możliwe, nauczyłem się nastawiać na tryb "skocznia i nic więcej". To można wytrenować, tylko trzeba sporo grać na gitarze - dodał.
Żyła zapowiedział, że pojedzie na mamut do Planicy, by cieszyć się skokami. Nie myśli o pobiciu swojego rekordu w długości skoku (248 metrów), bo nie jest to dobra taktyka. - Nie napinam się, nie myślę o tym. Jadę polatać - podsumował.
Zobacz:
PŚ w Planicy. Znamy skład Polaków na finał Pucharu Świata
Niemiecki dziennikarz obraził Piotra Żyłę. Polak odpowiedział z wielką klasą
ZOBACZ WIDEO: Piotr Żyła zbliża się do końca kariery? "Jego decyzje mogą być nieoczekiwane"