Członek zarządu PZN zdradza kulisy braku powołania dla Stocha. Tym kierował się Thurnbichler

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

- Rozmawialiśmy z trenerem Thurnbichlerem, bo też byliśmy zaskoczeni - mówi nam członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego Rafał Kot. - Wyjaśnił, że wolał nie brać Kamila jako szóstego, żeby nie wprowadzać rywalizacji.

We wtorek poznaliśmy skład polskiej kadry skoczków na mistrzostwa świata w Trondheim. Na turnieje polecą Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki, Jakub Wolny i Piotr Żyła. Na liście powołań zabrakło Kamila Stocha.

To sensacyjna decyzja, zwłaszcza że austriacki trener Thomas Thurnbichler mógł na mistrzostwa zabrać sześciu skoczków i dopiero tam na miejscu zdecydować, kto nie weźmie udziału w turnieju.

Zapytaliśmy Stocha o decyzję Thurnbichlera. - Nie chcę tego komentować - odpowiedział krótko trzykrotny mistrz olimpijski. (więcej -> TUTAJ). Głosu w tej sprawie nie zabrał również ojciec zawodnika, tłumacząc nam, że w ogóle nie chce wypowiadać się na temat skoków narciarskich.

Tłumaczenie trenera

Kulisy takiego posunięcia trenera reprezentacji Polski przedstawił nam członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego Rafał Kot. - Trener Thurnbichler wyjaśnił nam, że wolał nie brać Kamila jako szóstego, żeby nie wprowadzać rywalizacji. To za ważna impreza, taki stan rzeczy mógł się negatywnie odbić na atmosferze - mówi WP SportoweFakty Kot.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa zachwyciła w Davos

- My też byliśmy zaskoczeni brakiem Kamila na liście powołań, nie ukrywam. Taka była decyzja sztabu szkoleniowego, a konkretnie trenera Thurnbichlera. Oczywiście rozmawialiśmy z nim na ten temat. Pod uwagę wzięto wiele czynników: wyniki w Pucharze Świata z całego sezonu, bieżącą dyspozycję, poprawę techniki, kryteriów było wiele. Trener zaprezentował nam tabelkę i z niej faktycznie wynikało, że Kamil ma problemy - dodaje.

Thurnbichler "bierze to na klatę"

Środowisko nie rozumie tego, co się stało. Kibice nie kryją frustracji. Pojawia się wiele opinii, że Stoch jest poszkodowany.

- Trener powiedział, że to wyłącznie jego decyzja, którą "bierze na klatę". Wziął za takie posunięcie pełną odpowiedzialność. Przywołał zapis znajdujący się w kontrakcie, że odpowiada za powołania i teraz się z niego wywiązuje. Podkreślał, że reguły gry były jasne dla wszystkich i każdemu je tłumaczył z wyprzedzeniem. Z drugiej strony chodzi o trzykrotnego mistrza olimpijskiego - odpowiada Kot.

- Sam zwróciłem uwagę, że to się spotka z falą krytyki, także ze strony mediów. Na to Thurnbichler odparł, żeby kierować dziennikarzy do niego, wówczas wszystko im wytłumaczy w jasny i prosty sposób. Oczywiście chciałbym podkreślić, że osobiście wstrzymuję się od komentarza i proszę, aby nie interpretować mojej wypowiedzi jako wyrażenia sprzeciwu względem decyzji trenera Thurnbichlera. Cokolwiek bym w tej sytuacji powiedział, spotkałoby się to z dezaprobatą. Jedynie obrazuję, jak wyglądał proces podjęcia decyzji - dodaje działacz.

Thurnbichler dolał oliwy do ognia?

Jeszcze nie opadły emocje po szokującej decyzji Alexandra Stoeckla, dotyczącej rezygnacji z funkcji dyrektora sportowego w PZN (więcej -> TUTAJ), a organizacja już musi mierzyć się z kolejną kontrowersyjną sytuacją. To nie sprzyja poprawie wizerunku.

- Trzeba gasić pożar. Dwie kontrowersje w krótkim odstępie czasu przed samymi mistrzostwami świata nie działają na naszą korzyść. To wszystko jest pokłosiem braku wyników. Gdy te są niesatysfakcjonujące, łatwo o mnożące się problemy. Jeśli chodzi o Alexandra, uważam, że to wszystko było niepotrzebne. W sobotę odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie zarządu, na którym będziemy starali się to wszystko załagodzić. Nie mogę obiecać, że Stoeckl wróci na pełnione stanowisko, ale na pewno będziemy robić wszystko, żeby wypracować kompromis - zapewnia Kot.

Mleko się rozlało. Co teraz?

Konflikt na linii Stoeckl - PZN rozpoczął się od głośnego wywiadu Adama Małysza. - U nas Alexa nie widać, a po to Thomas go chciał, aby walczył o nasz team - powiedział trzykrotny wicemistrz olimpijski w programie "Trzecia Seria" w TVP Sport.

Później prezes zarządu tłumaczył, że został podpuszczony, co zdaniem Michała Chmielewskiego z TVP Sport było z jego strony nieeleganckie (więcej -> TUTAJ).

- Odwołując się do wypowiedzi Adama, bezpośredniego nie kontrolowałem Stoeckla. Niezależnie od wszystkiego, takie rozważania powinny odbyć się poza kamerami. Należało wypracować wspólne rozwiązanie za pomocą dialogu. Źle się stało, że w sposób niekontrolowany to poszło przez media. Stoeckl również odbił piłeczkę tym kanałem. Sytuacja jest trochę patowa. Mam nadzieję, że w sobotę wszyscy będziemy w lepszym humorze - podsumowuje Rafał Kot.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (27)
avatar
Mirosław Pisarski
19.02.2025
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Po prostu za słaby. 
avatar
K W
19.02.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie ma wyniku nie ma powołania i poza skrzywdzonej panienki nic nie pomoze. Trzeba w końcu pogodzić c się z upływem lat, zniżką formy i spadkiem umiejętności i dać szansę innym. Taka kolej rzec Czytaj całość
avatar
dopowiadacz1
19.02.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jestem porażony decyzją trenera , prawie w takim stopniu jak decyzją Hołowni , który oświadczył , że gdy nie wygra wyborów to nie wstąpi do rządu Tuska . 
avatar
Może być
19.02.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dobrze że został kot bo ich za dużo w przestrzeni publicznej 
avatar
Walter Mayor
19.02.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Żyła też powinien zostać. 
Zgłoś nielegalne treści