- Chcieliśmy, żeby Alexander Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. Widzieliśmy, jak Słoweńcy potrafili walczyć o swoje na lotach i w Willingen po dyskwalifikacji Timiego Zajca. A u nas Alexa nie widać, a po to Thomas Thurnbichler go chciał, aby walczył o nasz team - powiedział Adam Małysz dla TVP Sport, wywołując poruszenie w środowisku narciarskim.
Do słów prezesa PZN odniósł się w wywiadzie z WP SportoweFakty (---> DOSTĘPNY TUTAJ) sam Alexander Stoeckl, ale nic jeszcze nie zapowiadało takiej burzy.
- Będę musiał z nim o tym porozmawiać. Dla mnie to ważne, żeby mieć bardzo dobry dialog zarówno z samym Małyszem, jak i z całą federacją. Dlatego też nie chcę komentować tej sprawy w mediach, zanim nie porozmawiam z prezesem - mówił były już dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
W piątek (14 lutego) media obiegła wiadomość, że Austriak rezygnuje z pełnionej funkcji. Alexander Stoeckl rozesłał do dziennikarzy obszerne oświadczenie, w którym podsumował pracę w polskim związku i wyjaśnił przyczyny swej decyzji. Opublikowały je też zagraniczne dzienniki, m.in. norweski "Dagbladet".
Oświadczenie Alexandra Stoeckla:
"Zdarzyło mi się być świadkiem wewnętrznych spraw, o których informowano media bez wcześniejszego powiadomienia osób zaangażowanych. Ostatnim incydentem był wywiad na żywo dla TVP, w którym prezes powiedział, że nie jest zadowolony z mojej pracy. Nie przypominam sobie, żeby dzielił się ze mną tą informacją.
Dwa tygodnie temu mieliśmy godzinne spotkanie związkowe, na którym nie poruszył ani słowem tych tematów. Próbowałem się z nim skontaktować po wywiadzie telewizyjnym, wysyłając kilka wiadomości tekstowych różnymi kanałami, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Postanowiłem więc wysłać e-mail, żeby zwrócić jego uwagę.
Następnego dnia udzielił kolejnego wywiadu na żywo, w którym wspomniał fragmenty tego, co napisałem, i stwierdził, że w przeszłości dawał do zrozumienia, że miał wobec mnie pewne obawy. Nigdy nie wspomniał ani słowem o moim braku ofensywności, jeśli chodzi o dyskwalifikacje, ani o tym, że jestem zbyt blisko związany z drużyną i innych tematach.
Doceniam opinię, ponieważ dzięki niej mogę dostosować swoją pracę lub omówić swój punkt widzenia, ale musi to nastąpić twarzą w twarz.
W czasie mojej krótkiej kariery dyrektora sportowego byłem świadkiem niezwykle wysokiej motywacji, etyki pracy i wytrwałości w dążeniu do służenia szczytnemu celowi. Trenerzy, pracownicy i personel biurowy wykazują się ogromnym zaangażowaniem w dokonywaniu pozytywnych zmian.
Chciałbym podziękować wszystkim tym osobom za ich wkład i życzyć im wszystkiego najlepszego na przyszłość. Jesteście niesamowici. Powiedziawszy to, dochodzę do wniosku, że nie mam zamiaru dalej się angażować. Jest zbyt wiele rzeczy, które są sprzeczne z moimi osobistymi wartościami i przekonaniami.
Rezygnuję ze stanowiska dyrektora sportowego skoków narciarskich i kombinacji norweskiej.
To moje ostateczne oświadczenie w tej sprawie, więc proszę nie tracić czasu na kontakt ze mną".