[tag=48160]
Halvor Egner Granerud[/tag] był żądny rewanżu w konkursie drużynowym po tym, gdy dzień wcześniej przegrał indywidualnie złoty medal o zaledwie 0,5 punktu. Norweg był pierwszoplanową postacią drużynówki i w dwóch skokach wniósł do dorobku swojej drużyny blisko 490 punktów.
Wielka w tym zasługa także trenera Alexandra Stoeckla, który w samej końcówce zdecydował się na ryzykowny, ale - jak się okazało - doskonały ruch. Postanowił obniżyć belkę Granerudowi z 12 do 10, a ten i tak pofrunął 234,5 metra, otrzymując przy tym bardzo wysokie noty za styl i ponad 27 "oczek" rekompensaty za belkę.
- Po pierwsze - skoczyłem znacznie dalej niż Geiger. A potem było bardzo fajnie, gdy Alexander pokonał Horngachera w szachach na trybunie trenerskiej. Nie wymyśliłbym czegoś takiego - przyznał, cytowany przez nrk.no.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"
- Myślę, że gdyby Halvor skoczył z 12. belki, nie byłby w stanie pofrunąć na tyle daleko, aby pokonać Geigera - stwierdził były skoczek, Anders Jacobsen.
W niedzielę zdecydowanie najsłabszym Norwegiem był Johann Andre Forfang. W drugiej serii uzyskał zaledwie 202,5 metra i wydawało się, że tą próbą przekreślił szanse Norwegów na złoto. Ale fenomenalny Granerud nie pozwolił Niemcom po raz drugi wyrwać najcenniejszego medalu.
- Nie spałem tak dobrze w ciągu ostatnich kilku nocy, ponieważ koledzy skakali naprawdę dobrze, a ja nie. Więc przed dzisiejszym dniem byłem trochę zestresowany. W pierwszej rundzie poradziłem sobie dobrze, w drugiej niestety nie. Ale jesteśmy mistrzami świata i to się liczy.
Norwegowie obronili tytuł mistrza świata w lotach, który wywalczyli także w 2018 roku, w Oberstdorfie. Wówczas 75 proc. składu było dokładnie takie samo, jak w Planicy - mowa tu o Forfangu, Tande i Johanssonie.
Czytaj także:
- MŚ w lotach. Media: "Geniusz taktyczny Stoeckla"
- MŚ w lotach. Andrzej Stękała pochwalił się medalem. "Chyba nic nie muszę pisać"