- Piotrek jest dla mnie motywacją. Staram się od niego brać tę pozytywną energię, którą ma w sobie. Motywuje mnie też to, jak widzę, jak on się zmienił sportowo w poprzednim roku, tego lata i tej zimy. To daje mi nadzieję, że cały czas można pracować nad sobą, zmieniać się i powrócić do wygrywania - podkreśla Maciej Kot dla WP SportoweFakty.
- Piotrkowi już w zeszłym sezonie należało się zwycięstwo. Stawał na podium, kręcił się blisko triumfu, ale pechowo trafił na sezon życia Kobayashiego. Bardzo się ucieszyłem, kiedy dowiedziałem się o jego zwycięstwie (w sobotę Piotr Żyła wygrał konkurs PŚ w lotach w Bad Mitterndorf - przyp. red.). To na pewno nie ostatnie słowo Piotrka. Nie raz jeszcze nas zadziwi, a dla mnie jego kariera jest motywacją i nauką - dodaje.
Na razie Maciej Kot próbuje odbudować swoją formę metodą małych kroczków. W sezonie 2016/2017 zachwycał świat skoków. Po znakomitym lecie błyszczał także w Pucharze Świata. Wygrał dwa konkursy, w tym próbę przedolimpijską. Zdobył prawie 1000 punktów. Regularnie był w czołówce konkursów.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Urszula Radwańska zakończyła wakacje. Wypoczywała w Tajlandii
W tym i poprzednim sezonie wyniki były już jednak znacznie słabsze. Popełniał błąd przy wyjściu z progu. Skręcało go w powietrzu i tracił wiele. Stefan Horngacher nie umiał mu pomóc. Gdy kadrę objął Michal Doleżał wydawało się, że 28-latek wyjdzie na prostą. Latem miał przebłyski dobrej formy. Zimę zaczął nieźle, punktował w PŚ.
Wszystko jednak posypało się niczym domek z kart. Od Engelbergu w 11 konkursach tylko dwa razy awansował do najlepszej trzydziestki. Każdy kolejny słabszy konkurs powodował coraz większą frustrację. Wreszcie Doleżal, który na razie nie umiał swojemu podopiecznemu pomóc, wycofał Kota z PŚ.
Polak zaczął startować w Pucharze Kontynentalnym i trenować z Maciejem Maciusiakiem. Mimo teoretycznie słabszych rywali w "kontynentalu" wyniki zakopiańczyka nie uległy znacznej poprawie.
- Pod względem technicznym zrobiłem jednak postęp. Gdy analizujemy te skoki widać, że jest lepiej - przekonuje Maciej Kot, ale od razu dodaje: - Ciągle brakuje wyniku, nawet w tym Pucharze Kontynentalnym.
- Jeśli chodzi o prowadzenie treningów, to ich wizja jest bardzo zbliżona. Plany treningowe ciągle wysyła Harald Pernitsch. Treningi wyglądają zatem podobnie. Najwięcej różnic jest na skoczni. Wizja skoku u Maćka Maciusiaka jest trochę inna. Finalna technika u obu trenerów jest bardzo podobna, ale sposób dążenia do niej różni się. Maciek jest w stanie niektóre rzeczy trochę łatwiej wytłumaczyć. Wtedy zawodnikowi, który jest pogubiony, łatwiej odnaleźć się. Dostaje proste wskazówki na czym ma przede wszystkim skoncentrować się. Czasami są to podstawowe rzeczy - podkreśla dwukrotny triumfator konkursów PŚ.
Na razie Maciej Kot nie wróci jednak do głównego cyklu. Zamiast do Rumunii na Puchar Świata poleci z kadrą B do Predazzo na kolejne dwa konkursy Pucharu Kontynentalnego. Co będzie dalej?
- Najwięcej zależy tutaj od moich wyników w Pucharze Kontynentalnym i rezultatów kolegów w Pucharze Świata. Oczywiście miałem nadzieję i plan, żeby w Iron Mountain skakać na tyle dobrze, iż pojadę do Rasnova na PŚ. Nie wyszło. Zobaczymy co będzie dalej. Decyzje należą do trenerów, a na nie mogę wpłynąć tylko dobrymi wynikami - kończy rozmówca WP SportoweFakty.
Czytaj także:
Naukowiec kadry z nowym pomysłem. Pomoże polskiej młodzieży
Ryoyu Kobayashi nie wystartuje w Rumunii. Szansa przed Dawidem Kubackim