Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w swojej kwalifikacyjnej próbie skoczył tak, jakby chciał pokazać wszystkim rywalom, że nie warto z nim zadzierać. Przed nim nikt nie doleciał do setnego metra. Stoch wylądował trzy i pół metra dalej.
Po ustanowieniu przez Polaka rekordu skoczni pod Salpausselką słychać było okrzyki zachwytu i podziwu, które jednak po chwili zamieniły się w odgłosy wyrażające zaniepokojenie. Po lądowaniu Stoch złapał się za prawe kolano, a jego twarz wykrzywił grymas bólu.
Kolano dało o sobie znać po raz kolejny w tym sezonie. Pojawiły się obawy kibiców o zdrowie i zdolność startową głównego kandydata do złota, które jednak sam zawodnik bardzo szybko rozwiał.
- Wszystko w porządku, to jest to, co odzywa się co jakiś czas po dłuższym skoku, który chcę wylądować telemarkiem. Po kilku minutach ból jednak mija i jest dobrze - zapewnił Stoch. - Nie ma się czym przejmować. Ja się nie martwię, więc i wy nie powinniście - dodał.
Po sugestii, że w takim razie nie powinien tak daleko skakać, dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi z uśmiechem pogroził dziennikarzom palcem. - No, no! Ja chcę skakać daleko - powiedział.
Zapytany, czy ustanowiony w kwalifikacjach rekord skoczni ma dla niego znaczenie, Stoch odparł, że póki co nie. - Żadnej nagrody nie dostałem - żartował.
W piątek 29-latek z Zębu był najlepszy zarówno w kwalifikacjach, jak i w serii treningowej. Wygląda na to, że lider polskiej kadry czuje się w Lahti świetnie.
- Skakanie sprawiało mi tutaj radość i to jest dla mnie najważniejsze. Chcę to robić z uśmiechem na twarzy, nie męcząc się, no i przede wszystkim nie nakładać presji na samego siebie - podkreślił główny kandydat do złota w sobotnim konkursie na skoczni K-90.
Z Lahti - Grzegorz Wojnarowski
Zobacz wideo: Adam Małysz apeluje: nie wywierajcie zbyt wielkiej presji na naszych skoczkach