Szymon Łożyński: Doczekaliśmy się. To jest w tym sukcesie najważniejsze [OPINIA]

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Jan Habdas
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Jan Habdas

Wreszcie, po kilku latach posuchy, zobaczyliśmy na mistrzostwach świata juniorów nie jednego, ale aż czterech Polaków, którzy mogą w przyszłości wejść w buty wielkich mistrzów skoków. Jednakże nie same ich medale są najważniejsze.

19-letni Jan Habdas, 18-letni Marcin Wróbel, 17-letni Klemens Joniak i jeszcze o rok młodszy Kacper Tomasiak - zapamiętajmy te cztery nazwiska. Od soboty to drużynowi wicemistrzowie świata juniorów, a każdy z nich "ma papiery", by w przyszłości zaistnieć w seniorskiej rywalizacji skoczków.

Od kilku lat słodko-gorzki smak mają dla nas konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich. Z jednej strony ogromnie cieszymy się po kolejnych sukcesach Dawida Kubackiego, Piotra Żyły czy Kamila Stocha, a z drugiej - gdy spojrzymy na wiek tej trójki - martwimy się, że za kilka sezonów, gdy zakończą już kariery, nie będzie miał kto ich zastąpić na wysokim poziomie.

Ze sportową zazdrością patrzyliśmy jak kolejne medale w kategoriach juniorskich na pęczki zdobywają Austriacy czy Słoweńcy. Teraz, po kilku latach posuchy w rywalizacji najmłodszych, wreszcie i my mamy powody do zadowolenia. W końcu mamy kilka nazwisk, na których możemy budować przyszłość skoków narciarskich.

ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu

Oczywiście nikt nie zagwarantuje, że za kilka lat Habdas, Wróbel, Joniak i Tomasiak będą osiągać sukcesy na miarę Kubackiego, Żyły i Stocha, ale jest realna przesłanka ku temu, by w to wierzyć. Kluczowe w tej sytuacji jest jedno - jak najmniej bolesne przeprowadzenie tych zawodników z kadry juniorskiej do seniorskiej.

Dotychczas w Polsce nie zawsze funkcjonowało to dobrze. Austriacy czy Słoweńcy szybko wprowadzają swoich młodych, utalentowanych zawodników do Pucharu Świata, a młokosi długo na dobre wyniki nie każą czekać. U nas ten proces jest bardziej długofalowy. Znacznie dłużej czekamy na to, by młodzi, utalentowani skoczkowie potrafili nawiązać walkę z najlepszymi seniorami.

Może się to jednak zmienić za sprawą Thomasa Thurnbichlera. Po Turnieju Czterech Skoczni Jakub Kot, ekspert Eurosportu i trener, zwracał uwagę, że Austriak wraz ze swoją grupą asystentów nie przyszedł tylko po to, by osiągać sukcesy z Kubackim, Stochem i Żyłą. Przyszedł też po to, by zmienić system szkolenia w Polsce i wprowadzić do kadry właśnie młodych skoczków.

Widać, że Austriak to bardzo ambitny trener z mnóstwem nowoczesnych pomysłów na skoki. Pochodzi z kraju, gdzie sztukę wprowadzania młodych skoczków do rywalizacji z seniorami opanowano niemal do perfekcji. Wie zatem, jak to zrobić. I to jest właśnie najlepsza wiadomość dla srebrnych medalistów MŚ. W Polsce jest trener gotowy, z pomocą wszystkich swoich asystentów - w tym naszych rodaków - przełożyć sukcesy juniorskie Habdasa, Tomasiaka, Wróbla i Joniaka na rywalizację w Pucharze Świata.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Wrócił Dawid Kubacki wielki! Niesamowity atak Piotra Żyły!
Decyzja wobec Stocha potrzebna tu i teraz. Nie ma na co czekać [OPINIA]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty