Sezon 2022/23 zupełnie nie układał się dla Japończyków i Ryoyu Kobayashiego aż do momentu, gdy Puchar Świata po trzech latach powrócił do Sapporo. Ryoyu już po pierwszej serii zajmował wysokie, drugie miejsce. A w finale zaatakował - w dość trudnych warunkach pofrunął 130 metrów i wyrywał wygraną z rąk Dawida Kubackiego.
W ten sposób Japończyk zadziwił kibiców i ekspertów, bo przed zawodami w Sapporo - mimo że to jego domowa skocznia - nikt na niego nie stawiał.
"Ładnie się przebudził, rośnie kandydat do harców na MŚ" - napisał Mateusz Leleń, dziennikarz TVP Sport.
"Przyczajony tygrys, ukryty smok - Ryoyu wraca!" - dodał Damian Michałowski z TVN. Docenił też kolejne podium Dawida Kubackiego - już dziesiąte z rzędu. "Kosmita" - napisał o nim.
Adam Bucholz z portalu skijumping.pl przypomniał z kolei, że Kobayashi odniósł swoje 28. zwycięstwo w karierze w PŚ i tym samym zrównał się z Martinem Schmittem.
"Ryoyu Kobayashi wygrywa. Rok temu norma, teraz sensacja" - napisał Adrian Lozio, który prowadzi fanpage "Pod Narty".
W Sapporo odbędą się jeszcze dwa konkursy Pucharu Świata - w sobotę i niedzielę.
Czytaj także:
- "Nawet jeśli popełniamy błędy, stajemy na podium". Co słowa trenera Polaków!
- Podał powód słabszego skoku. Kubacki szczery do bólu
ZOBACZ WIDEO: Historyczny wyczyn Polaka. "Daleka droga przede mną"