- Karl Geiger naprawdę zrobił ogromny skok. To daje mi pewność. W sumie jestem stosunkowo zrelaksowany, ponieważ nigdy nie pojechałem na Turniej Czterech Skoczni z tak dobrą drużyną - stwierdził 53-letni Horngacher w rozmowie z Niemiecką Agencją Prasową przed konkursem w Oberstdorfie.
Problem w tym, że Austriak jest szkoleniowcem niemieckiej kadry od kwietnia 2019 roku. Czyli stosunkowo długo. Wcześniej nie przedłużył kontraktu w Polsce tłumacząc m.in. że to praca głównego trenera w Niemczech zawsze była jego celem. Od tego czasu żaden z niemieckich skoczków nie zwyciężył w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Było blisko, bo Niemcy zajmowali drugie miejsca, ale nie to jest celem reprezentantów światowego topu.
Podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie żaden z kadrowiczów Horngachera nie wywalczył mistrzostwa w indywidualnej konkurencji. Drużynowo Niemcy zdobyli natomiast brązowy medal. Na mistrzostwach świata także żaden z Niemców nie wspiął się na sportowy szczyt. Wielkim, choć jedynym tak okazałym, sukcesem był złoty medal w zawodach drużynowych. Przypomnijmy, że MŚ zorganizowano w Oberstdorfie, a więc Niemcy startowali w roli gospodarzy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Indywidualnego zwycięstwa nasi zachodni sąsiedzi nie odnieśli też w Vikersund podczas mistrzostw świata w lotach. Drużynowo byli natomiast drudzy. Karl Geiger wygrał w Planicy rok wcześniej na tej samej imprezie. Świetny wyczyn, jednak MŚ w lotach nie mają takiego prestiżu jak wcześniej wspomniane zawody.
Trwający sezon dla Niemców znów zaczął się stosunkowo słabo. Tylko w jednym z dziesięciu konkursów reprezentant Niemiec wywalczył podium. Było to w Titisee-Neustadt - Geiger zajął trzecie miejsce. I to właśnie ten skoczek zajmuje najwyższą lokatę (siódmą) spośród Niemców w klasyfikacji generalnej.
Większość państw reprezentowanych w skokach narciarskich dałaby wiele, aby zapisywać na swoich kontach podobne sukcesy, co nasi zachodni sąsiedzi. Jednak po Horngacherze, często określanym najlepszym trenerem ze światowej stawki, spodziewano się więcej. Szczególnie, że Polaków doprowadził na sam szczyt, a jego odejście z biało-czerwonej kadry wydawało się dla nas sporym ciosem.
Po konkursie w Garmisch-Partenkirchen Horngacher podsumował stan faktyczny u Niemców w rozmowie z ARD. - Oberstdorf był pozytywnym konkursem, choć mogliśmy osiągnąć więcej. Dziś jednak nie byliśmy w stanie zaatakować czołówki.
Na pytanie, czy któryś z Niemców może jeszcze zwyciężyć w TCS, odpowiedział wprost: - Musiałby wydarzyć się cud.
Niemcy od ponad dwóch dekad czekają na to, aż ich reprezentant zatriumfuje w niemiecko-austriackim turnieju. Receptą na wieloletnią niemoc miała być trenerska gwiazda. Austriak, choć ma z Niemcami kilka sukcesów na koncie, nie jest w stanie ostatecznie zakończyć słabej passy. A problemy się namnażają.
Severin Freund, przez wiele lat jeden z najlepszych skoczków na świecie, zakończył karierę po poprzednim sezonie, a przecież mając 34 lata spokojnie mógłby startować. Choćby Kamil Stoch czy Piotr Żyła są od niego starsi. Kryzys dopadł Markusa Eisenbichlera, który sam zastanawia się nad sensem udziału w dalszej części TCS, a start w Oberstdorfie, w rozmowie z ZDF, porównał nawet do tortur. Nowe nazwiska, które w niemieckich skokach zawsze wpadały do międzynarodowej rywalizacji z impetem, tym razem, choć się pojawiają, grają tylko drugie skrzypce.
To fatalne informacje z obozu naszych przeciwników nie tylko na początek sezonu PŚ, ale też w okresie zaraz przed MŚ, które rozpoczną się 21 lutego. Na razie nie ma przecieków świadczących o tym, że pozycja Horngachera jest zagrożona. Jednak wydaje się, że turniej w Planicy będzie istotnym dopełnieniem obrazu czterech lat na stanowisku szkoleniowca.
Tam Niemcy muszą osiągnąć spektakularny sukces. Bo może kryzys to nieodpowiednie i za duże słowo, ale niemieckie skoki potrzebują tytułów mistrzowskich - czołówka nikogo tam nie może satysfakcjonować.