Dakar 2017: Kuba Przygoński wjeżdża do pierwszej dziesiątki

Materiały prasowe / ORLEN Team
Materiały prasowe / ORLEN Team

Kuba Przygoński utrzymuje dobre tempo. Kierowca ORLEN Team zajął 9. miejsce na trzecim etapie rajdu Dakar 2017, co dało mu tę samą pozycję w klasyfikacji generalnej. Tempa nie zwalnia także Adam Tomiczek. Motocyklista w środę był 35.

Celem Jakuba Przygońskiego na tegoroczny Dakar jest co najmniej pierwsza dziesiątka. Po trzecim etapie rajdu kierowca ORLEN Team  zajmuje dziewiąte miejsce w generalce, a jego dobra jazda zaostrza apetyty polskich kibiców.

- Spędziliśmy w samochodzie jedenaście godzin. To był dobry etap dla nas. Na początku mieliśmy trochę problemów nawigacyjnych. Na szczęście nie my jedni, zresztą nie straciliśmy dużo, jedynie około sześciu minut. Później trasa zmieniła się w typową dla WRC. Zakręt za zakrętem, fajnie się jechało. Mieliśmy też kilka skoków z wysokich urwisk do wyschniętych rzek. Zastanawialiśmy się, czy samochód wytrzyma, ale spisał się bez zarzutu - powiedział Przygoński.

Do lidera, Sebastiena Loeba, Kuba traci w tej chwili nieco ponad 27 minut. - Tempo jest dobre, oby tak dalej! - dodał.

Pierwsze dakarowe szlify zbiera Adam Tomiczek. Jego plan na Dakar to jechać spokojnie, nie szarżować i dojechać do mety w Buenos Aires. Jak dotąd motocyklista ORLEN Team realizuje ten plan w stu procentach.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar: biało-czerwoni pną się w klasyfikacji (źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

- Popełniłem kilka drobnych błędów nawigacyjnych, ale najważniejsze, że odcinek przejechałem na dwóch kołach. Bez większych wywrotek, szczęśliwie na mecie -powiedział Adam Tomiczek.

Adam doskonale radzi sobie na trasie, ale także bez zarzutu znosi trudy Dakaru, uchodzącego za najcięższy rajd na świecie.

- Dobrze się czuję na tych wysokościach, organizm znosi to bez problemów. Dużo trudniej było z warunkami na drodze. Najpierw duży kurz, później pogoda się zmieniała, aż na koniec trafiłem na burzę gradową, która mnie spowolniła -opowiada Tomiczek.

Z pewnością pogoda nie będzie sprzymierzeńcem rajdowców także w kolejnych dniach.

- Startowaliśmy w temperaturze prawie 30 stopni, a po trzech godzinach wjechaliśmy na wysokość 5000 m n.p.m., gdzie padał grad i deszcz, a temperatura była bliska zeru. Motocykliści dostali w kość. Przed nami odcinki wysokogórskie. W czwartek wjeżdżamy do Boliwii i przez kolejnych pięć dni będziemy cały czas powyżej 3000 m n.p.m. To będzie ciężkie i dla nas, i dla samochodów czy motocykli - powiedział Kuba Przygoński.

Kolejny etap, pierwszy w tym roku prowadzący przez Boliwię, będzie wiódł z San Salvador de Jujuy do Tupizy. Zawodnicy pokonają 521 km, z czego większość (416 km) będzie stanowił odcinek specjalny.

Komentarze (0)