- Rywale nas nie zaskoczyli. Trener bardzo dobrze przygotował nas do tego spotkania, więc wiedzieliśmy, czego się spodziewać - stwierdził skrzydłowy kieleckiego zespołu, Arkadiusz Moryto.
Żółto-biało-niebiescy w 10. minucie po bramce Daniela Dujshebaeva wygrywali 5:4 i od tego momentu ani na moment nie oddali prowadzenia w ręce rywali. Mistrzowie Polski spisali się przede wszystkim bardzo dobrze w obronie. W ataku mieli trochę problemów, nie wykorzystali kilku stuprocentowych sytuacji, nie wszystkie ich wybory rzutowe były trafione. Liczy się jednak efekt, a ten jest naprawdę imponujący - Montepellier w fazie finałowej to rywal niemal nie do przejścia. Szczypiornistom Łomży Vive udało się jednak wywieźć zwycięstwo i przed rewanżem to się liczy najbardziej.
- Myślę, że mogliśmy wygrać większą liczbą bramek, ale musimy cieszyć się z tego, że na tak trudnym terenie, z tak utytułowanym zespołem wygraliśmy trzema trafieniami. Co mogliśmy zrobić lepiej? Kilka piłek wróciło im pod nogi czy prosto w ręce, nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji sam na sam z bramkarzem. Gdyby nie to, przewaga mogłaby być wyższy, ale ta drużyna u siebie gra bardzo dobrze. Możemy być częściowo zadowoleni z tego wyniku - uważa skrzydłowy.
ZOBACZ WIDEO: Milioner chwali się luksusową łodzią. Tak na niej szaleje
Wtóruje mu drugi trener mistrzów Polski, . - Wszyscy wiedzieliśmy, że Montpellier gra niezwykle szybką piłkę w ataku, a zawodnicy pracują bardzo dynamicznie na nogach. Nasza obrona była na to przygotowana i bardzo dobrze sobie z tym radziliśmy. Była współpraca i komunikacja. To jest już ćwierćfinał Ligi Mistrzów, tutaj naprawdę ciężko się zaskoczyć.
W ekipie z województwa świętokrzyskiego nie ma hurraoptymizmu. Kielczanie są już skupieni na rewanżu, nie chcą bowiem powtórzyć wpadki z poprzedniego sezonu. Wtedy w 1/8 finału pokonali na wyjeździe HBC Nantes, ale w Hali Legionów musieli uznać wyższość rywali. Była to bolesna porażka, tym bardziej, że byli wtedy typowani jako faworyci do gry w Final Four. Podobno najlepiej uczy się na błędach i żółto-biało-niebiescy chcą pokazać, że wyciągnęli lekcję z poprzednich rozgrywek. Zwycięstwo w Montpellier to dopiero połowa sukcesu.
- Cieszymy się, że pierwsza połowa dwumeczu jest na naszą korzyść, trzy bramki to dużo i mało. Mieliśmy trochę niewykorzystanych sytuacji rzutowych z Marinem Sego. Trzeba docenić jego kunszt i klasę bramkarską. Przewaga jeszcze nic nie znaczy, wszystko rozstrzygnie się w Kielcach - uważa Lijewski.
Czytaj też:
Barcelona z patentem na Flensburg
Media: MVP mistrzostw Europy na celowniku Łomży Vive Kielce