Michał Daszek kontuzji nabawił się 23 października, podczas meczu Ligi Mistrzów z Fredericia HK. Kapitan Orlen Wisły Płock jeszcze w trakcie spotkania trafił do szpitala. Optymistyczne diagnozy mówiły o dwóch tygodniach przerwy. Skończyło się na sześciu miesiącach.
W końcu reprezentant Polski mógł zagrać w starciu z Energa MKS Kalisz. Wrócił w świetnym stylu, rzucając siedem bramek. Został przy okazji wybrany MVP.
ZOBACZ WIDEO: Były kadrowicz stworzył niesamowitą grę. Siatkówka bez wstawania z kanapy
- Cieszę się bardzo. Rehabilitacja przebiegła bardzo pomyślnie. Wiadomo, był to trudny i żmudny okres, ale cieszę się, że udało mi się w miarę szybko wrócić na boisko i wystąpić w meczu - mówił po zakończeniu spotkania.
Początkowo kaliszanie byli w stanie walczyć z Orlen Wisłą jak równy z równym. Daszek wskazał, co było tego przyczyną.
- Nie zapowiadało się na tak okazałe zwycięstwo z naszej strony. Mieliśmy swoje problemy w obronie, a przede wszystkim w powrocie do obrony - skomentował.
- Gospodarze fajnie biegali do pewnego momentu i wykorzystywali to, że my robiliśmy zmiany. Później postaraliśmy się to naprawić i skupić się na powrocie i obronie - dodał zawodnik klubu z Płocka.
Ostatecznie płocczanie zwyciężyli 37:21 i z dorobkiem 69 punktów zajmują drugie miejsce w Orlen Superlidze Mężczyzn. Ważniejsze spotkanie rozegrają w czwartek (27 marca).
- Viktor Hallgrimsson zaliczył kilka fantastycznych interwencji i to nam na pewno pomogło zbudować większą przewagę, a później już ją utrzymaliśmy. Cieszymy się, że utrzymaliśmy swoje cele i teraz patrzymy już na starcie z Nantes w Lidze Mistrzów - zakończył.