MŚ 2021. Chleba i igrzysk. Turniej jakiego nie było

PAP/EPA / Anne-Christine Poujoulat / POOL / Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej w Egipcie
PAP/EPA / Anne-Christine Poujoulat / POOL / Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej w Egipcie

To miała być wizytówka Egiptu, ale MŚ 2021 w piłce ręcznej stały się siedliskiem absurdów. Niestandardowych nawet jak na warunki światowej federacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Trybuny pełne żywiołowych, wręcz fanatycznych kibiców w efektownych arenach. Rosnąca w siłę miejscowa reprezentacja, zdolna do niespodzianek. Otwarcie na nowe kierunki, rola gospodarzy przez lata była zarezerwowana dla Europejczyków. W końcu szansa dla maluczkich, bo właśnie od MŚ 2021 liczba uczestników wzrosła do 32. Może i plany wszechwładnego Hassan Moustafa ziściłyby się, ale pandemia koronawirusa wywróciła wszystko do góry nogami. Przy okazji, sam turniej już przed startem zaczął przypominać farsę.

Szef światowej piłki ręcznej mógł ocieplić swój nadwątlony przez lata wizerunek. 76-latek rządzi IHF od dwóch dekad i niewiele robi sobie z krytycznych głosów. Albo nie docierają do niego, bo w dwóch poprzednich wyborach nie znalazł się nawet odważny, który zachciałby zagrać Moustafie na nosie. Swoją drogą, skromność nie jest główną cechą Egipcjanina, jedną z turniejowych hal nazwano... na jego cześć.

Moustafa rządzi twardą ręką, podejmuje niepopularne (ba, kontrowersyjne) decyzje, a wszystko i tak uchodzi mu na sucho. Wystarczy tylko przypomnieć tę chyba najgłośniejszą. W niejasnych okolicznościach pozbawił Australijczyków miejsca w MŚ 2015 kosztem... Niemców. Wiadomo, rynek zbytu. Bez tej nacji turniej właściwie przestałby się opłacać marketingowo. Co tam sport i zasady, biznes to biznes. Bez aprobaty możnowładcy Katarczycy nie mogliby też masowo naturalizować swojej legii cudzoziemskiej przed MŚ 2015, przygotowanych przez tamtejszych szejków.

ZOBACZ WIDEO: PŚ w skokach narciarskich. Co kluczem do sukcesów Andrzeja Stękały? Skoczek zwrócił uwagę na ważny element

Teraz o mały włos, a Moustafa i jego świta naraziliby pół świata piłki ręcznej na zakażenie korowirusem. Niemal do samego końca organizatorzy szli w zaparte i zamierzali zapełnić 20 proc. wszystkich dostępnych miejsc. Tak bardzo zatracili się w swoim pomyśle, że... ograniczyli inne sporty halowe w Egipcie na kilkanaście dni przed startem imprezy, by jak najbardziej ograniczyć ryzyko transmisji wirusa.

W tym wszystkim jakby zapomnieli, że głównymi aktorami są zawodnicy. Tuż przed turniejem najlepsi na świecie odważyli się powiedzieć, co myślą o planach ludzi z wyższych sfer. Zaczął jeden z największych, Mikkel Hansen. Potem już poszło - wypowiedzi innej z gwiazd Sandera Sagosena, w końcu list, a raczej petycja graczy z czołowych reprezentacji. Dopiero na dwa dni przed startem zapadła decyzja - trybuny puste. Bramy zatrzaśnięto także przed mediami, oficjalnym kanałem przekazu będą tylko przedstawiciele światowej federacji.

Nim w ogóle IHF zaczął rozważać wariant bez kibiców, z wyjazdu zdążyła zrezygnować połowa podstawowych reprezentantów Niemiec. Zasłaniali się sprawami zdrowotnymi i troską o rodziny, trener Alfred Gislason dał im wolną rękę, ale np. ich kolega z kadry Andreas Wolff nie był już tak wyrozumiały wobec komplanów i nie gryzł się w język w rozmowach z niemieckimi mediami. Kilku czołowych Szwedów też wolało profilaktycznie zostać w domu. Chcąc nie chcąc, IHF swoim uporem spłoszył głównych bohaterów.

Czytając opinie norweskich graczy po przylocie, wątpliwości narastają. Sagosen obśmiał w mediach inicjatywę utworzenia "bańki" i ograniczenia kontaktów do minimum. "Parodia, Dziki Zachód, wielki żart" - lider Norwegów wylał dziennikarzom swoje żale. A to chyba tylko wierzchołek góry lodowej. IHF przyzwyczaił, że nie jest najbardziej medialną organizacją na świecie, jednak chyba trzeba oczekiwać standardów ogólnie przyjętych w piłce ręcznej. Nie dość, że brakuje dziennikarzy na trybunach, to nawet nie zadbano o przyzwoite statystyki. Na oficjalne liczby trzeba poczekać dobre kilkanaście minut po meczu. Kilka miesięcy temu nie szczędzono z kolei grosza na losowanie pod piramidami w Gizie, które okazało się wydmuszką i zostało zapamiętane jako przeciągana w nieskończoność uroczystość.

Dopełnieniem całości stały się wydarzenia z ostatnich godzin przed turniejem. Zdeterminowani Czesi do samego końca starali się uzbierać zdrową kadrę, gotową do wylotu. Prosili ponoć o przełożenie pierwszego spotkania czy dopuszczenie do rywalizacji zawodników spoza pierwotnie zgłoszonego składu. Tym razem IHF postanowił sztywno trzymać się zasad i pośrednio zmusił naszych południowych sąsiadów do rzucenia ręcznika. Z konieczności wycofali się też Amerykanie, którzy akurat bilet na MŚ dostali jakby w prezencie, w ramach poszerzania horyzontów.

Koreańczycy wybrali swoją drogę środka. Azjaci w roku igrzysk skupili się na kwalifikacjach olimpijskich, poza tym woleli uniknąć kwarantanny i wysłali do Egiptu kadrę z rocznika 1998 oraz młodszych, nie przejmując się zbytnio konsekwencjami. W efekcie słoweński walec przejechał się po Koreańczykach (51:29 ---> CZYTAJ).

Takiego turnieju świat piłki ręcznej nie widział. Coś nam mówi, że to nie koniec dziwactw. W tym wszystkim pozostaje tylko trzymać kciuki za zdrowie i wierzyć w odrodzenie Polaków, którzy zmierzą się w fazie grupowej z Tunezją, Brazylią i Hiszpanią.

ZOBACZ:
Wszyscy Polacy zdrowi przed MŚ 2021

Źródło artykułu: