Przed dwoma wyjazdami Sandra Spa Pogoni (do Mielca i Tarnowa) trener Rafał Biały przyznawał, że 6 punktów w tych meczach w pełni go zadowoli i uzna wówczas pierwszą rundę za jak najbardziej udaną. Portowcy swój cel osiągnęli, ale mało kto przypuszczał, że odbędzie się to w taki sposób.
Gospodarzom nie pomógł bramkarz Dawid Ciochoń, który spotkanie zakończył ze skutecznością obron na poziomie 50 procent. Jego łupem padło aż 7 rzutów szczecinian. Brakowało za to argumentów w przedniej formacji. Dużo szumu starał się czynić Japończyk Rennosuke Tokuda. Owszem, swoje trafił, czterokrotnie z rzutów karnych, ale to było trochę za mało.
Goście mieli dużą łatwość w dochodzeniu do pozycji rzutowych. Nieźle grali w obronie. Pokazał to dobitnie pierwszy kwadrans rywalizacji w Tarnowie (5:10). Mecz ten do złudzenia przypominał domową rywalizację Portowców z Piotrkowianinem, kapitalny początek i później pełna kontrola. Jedynie Piotr Rybski nie miał dobrze ustawionego celownika przy rzutach z siódmego metra. Inna sprawa, że miał takich okazji zaledwie dwie przez całe to spotkanie.
ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Sport to ciągła presja i pogoń za wynikiem
Nafciarze wrócili z piekła do nieba. Czytaj więcej!
Znowu swoje wysokie umiejętności pokazał Anton Terekhof. Bramkarz Pogoni przyzwyczaił kibiców w Grodzie Gryfa do ekwilibrystycznych pozycji podczas interwencji. Takich nie brakowało w starciu z beniaminkiem ligi. Trener Marcin Markuszewski często korzystał z przerw na żądanie. Nic to jednak nie wnosiło do gry jego zespołu. Ten w żadnym razie nie przypominał drużyny sprzed tygodnia, kiedy to o mały włos, a zdobyłby punkty w Gdańsku.
Zobacz także: PGE VIVE Kielce musiało obejść się smakiem w Veszprem
Odpowiedzialność za wynik brał na siebie Paweł Krupa. Piłka po przymiarkach kapitana szczecinian częściej lądowała w siatce, niż poza nią. W pewnym momencie Biały mógł ze spokojem przyglądać się boiskowym wydarzeniom. Podstawy ku temu dawał mu wynik na tablicy świetlnej, w pewnym momencie było już 17:24. Czasu zaś na tyle mało, że jedynie cud mógł uratować gospodarzy przed dziewiątą porażką w sezonie. Ostatecznie nic takiego się nie stało. Pogoń wygrywając, wróciła na 7. lokatę w PGNiG Superlidze Mężczyzn i ma już 6 punktów przewagi nad 1. zespołem w grupie spadkowej.
PGNiG Superliga Mężczyzn, 12. kolejka:
Grupa Azoty Tarnów - Sandra Spa Pogoń Szczecin 22:28 (11:16)
Grupa Azoty: Barnaś, Ciochoń, Małecki - Tokuda 6 (4/4), Jewuła 1, Wojdan 1, Sanek 3, Nowak, Tarcijonas 1, Kowalik 2, Kużdeba 1, Pedryc 4, Grozdek 2.
Karne: 4/4.
Kary: 6 min. (Wojdan, Pedryc, Grozdek - 2 min.).
Sandra Spa Pogoń: Terekhof, Gawryś - Telenga, Wąsowski 2, Horiha 1, Krupa 7, Bosy, Biernacki 4, Krysiak 4, Matuszak 1, Rybski 6 (1/2), Fedeńczak 3.
Karne: 1/2.
Kary: 6 min. (Horiha, Krupa, Matuszak - 2 min.).
Sędziowie: Kamil Dąbrowski, Paweł Staniek (obaj z Kielc).
Widzów: 440.