Spotkanie w Szczecinie miało jednego faworyta. Był nim oczywiście wicelider grupy pomarańczowej - KS Azoty. Siódemka z Lubelszczyzny przyjechała do Grodu Gryfa tuż po rozgrywkach w europejskich pucharach i triumfie dwoma bramkami nad szwajcarskim Wacker Thun (31:29).
Gra bez zbędnej presji bardzo przysłużyła się w tym spotkaniu gospodarzom. Idealnie otworzyli oni sobie wynik tych zawodów. W 5. minucie prowadzili już 4:0. Nic dziwnego, że błyskawicznie musiał reagować trener Daniel Waszkiewicz. Jego uwagi znalazły odbicie w grze puławian. Choć skuteczność wciąż nie była u nich na najwyższym poziomie. Tymczasem szczecinianie starali się szybko odpowiadać. Kiedy w 16. minucie rywalizacji fenomenalną bramkę zdobył Arkadiusz Bosy, tablica świetlna wskazała stan 9:6.
Azoty dążyły jednak do wyrównania. Mieli swoje atuty w postaci świetnie dysponowanego w tamtym czasie Marko Panicia. Prawy rozgrywający wykorzystywał każde podanie od swoich kolegów i bezwzględnie ostrzeliwał bramkę Portowców. To właśnie za jego sprawą w 20. minucie był już remis po 11. Do końca pierwszej połowy trwała jednak zacięta walka. Szczecinianie trochę źle rozegrali ostatnie sekundy przed gwizdkiem, w efekcie czego, zamiast tracić do wicelidera tabeli jedną bramkę, przegrywali do przerwy aż trzema trafieniami.
Po zmianie stron oglądaliśmy mecz jednego aktora. Po tej pierwszej, niezbyt udanej części, puławianie wyraźnie ruszyli na gospodarzy. Raz po raz piłkę między słupkami bramki Pogoni pakował skrzydłowy Piotr Jarosiewicz. Młody szczypiornista miał swój dzień. Zawody zakończył z dorobkiem aż 10 bramek, co jest jednym z jego najlepszych wyników w Superlidze. Nie bez znaczenia była też formacja obronna gości. Miejscowi przez 15 minut drugiej części spotkania tylko dwukrotnie zdołali ją skutecznie przełamać.
W 43. minucie meczu pechowo rzut karny wykonywał Bosy. Trafił w głowę Wadim Bogdanow, nomen omen, jednego z głównych bohaterów przyjezdnych, po czym, w myśl przepisów, obejrzał czerwoną kartkę. Pogoń została więc z jednym nominalnym obrotowym. Trener Piotr Frelek zaczął zmieniać skład. Dał odpocząć Krupie czy też Zarembie. Młodsi, głównie Wojciech Jońca, spisali się całkiem nieźle. Wyniku zawodów i tak już nie udało się odwrócić. Azoty zasłużenie wywiozły ze Szczecina pewne cztery punkty.
Sandra Spa Pogoń Szczecin - KS Azoty Puławy 24:38 (14:17)
Sandra Spa Pogoń: Teterycz, Bartosik - Radosz 1 (1/2), Wąsowski 2, Bereżny 1, Krupa 2, Bosy 1 (0/1), Biernacki 2, Jońca 4 (2/2), Jedziniak 2, Krysiak 5 (1/2), Zaremba 3, Matuszak 1, Fedeńczak (0/1)
Karne: 4/8
Kary: 16 min. (Wąsowski - 6 min., Fedeńczak, Radosz, Bereżny, Krupa, Bosy - 2 min.)
Czerwone kartki: Arkadiusz Bosy w 43. minucie za trafienie w głowę z rzutu karnego Bogdanowa, Adam Wąsowski w 60. minucie z gradacji kar
Azoty: Bogdanow, Koszowy - Kuchczyński 5 (2/2), Orzechowski 1, Podsiadło 1, Jarosiewicz 10, Panić 6, Grzelak, Masłowski 1, Titow 3, Kasprzak 3, Jurecki 2, Ostrouszko 2, Prce, Seroka 4 (2/2)
Karne: 4/4
Kary: 12 min. (Podsiadło, Jarosiewicz, Grzelak, Titow, Kasprzak, Ostrouszko - 2 min.)
Sędziowie: Kamrowski (Cedry Wielkie), Wojdyr (Gdańsk)
Widzów: 300
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Górnik Zabrze grał pięknie, ale był bez szans. Mistrzowie jeńców nie biorą