- Z tego co pamiętam będąc w Polsce, w Wągrowcu zawsze trudno się grało. Kiedy tamta hala się napełnia i schodzi się całe miasteczko, wtedy trudno się gra, tym bardziej, jeśli się myśli, że ta Nielba się podłoży - komentował przed trzecim meczem Pogoni Szczecin jeden z jej liderów Bartosz Konitz. W Wągrowcu jednak tematem numer jeden są obecnie aspekty pozasportowe. - Może to wszystko byłoby bardziej optymistyczne, gdybyśmy mieli pewną sytuację w klubie. Jest jednak inaczej - mówił o sytuacji zespołu trener Zbigniew Markuszewski.
[ad=rectangle]
W Lubinie wągrowczanie po 6 minutach prowadzili 4:0. Na własnym parkiecie z Pogonią po 8 było już 3:0. Dobrze spisywał się w początkowej fazie widowiska głównie Michał Tórz - autor dwóch bramek. Problem z wykorzystaniem swoich, często stuprocentowych akcji, mieli za to szczecinianie. W bramce nieźle spisywał się przy tym Adrian Konczewski. Bronił nawet w sytuacjach sam na sam (po rzutach Mateusza Zaremby czy też Bartosza Konitza). Początek nie okazał się więc taki, jak wcześniej zapowiadali przyjezdni. Inne wrażenie sprawiali z kolei miejscowi, pozostawało tylko pytanie jak długo.
Między 9. a 15. minutą kibice zgromadzeni w Hali Miejskiej OSiR oglądali festiwal błędów. Co rusz akcje przerywane były gwizdkami dwójki arbitrów z Lubina. Dominowały kroki bądź faule ofensywne, w końcu doszły również upomnienia indywidualne. Po pierwszym dla Artura Barzenkoua w 16. minucie Pogoń wyrównała stan rywalizacji na 4:4. Od tamtej pory raz do siatki trafiali Nielbiści, za chwilę to samo czynili podopieczni Rafała Białego. Co ciekawe, tak było do końca pierwszej połowy. Przy stanie 7:6 o czas zdecydował się poprosić szkoleniowiec z Wągrowca. Uwagi przekazane drużynie zupełnie nie zmieniły przebiegu wydarzeń. Portowców na pierwsze prowadzenie wyprowadził Wojciech Jedziniak. Była to już 28. minuta (10:11). Bramkę więcej gościom dał przed przerwą Wojciech Zydroń.
Druga połowa rozpoczęła się od akcji, w której znakomicie spisał się Lech Kryński. Jego nazwisko w tej fazie spotkania wymieniane było jeszcze kilkukrotnie. Między innymi dzięki temu po pięciu minutach od wznowienia tablica świetlna wskazywała wynik 12:15. Można było przypuszczać, że kończy się dobra passa gospodarzy. Wskazywał na to przebieg meczu. Ci bowiem swoje pierwsze trafienie zaliczyli dopiero w 36. minucie. Niezastąpiony był w tym momencie wspominany wcześniej Tórz. Sam jednak spotkania wygrać dla swojej drużyny nie mógł. Trzybramkową zaliczkę szczecinianie utrzymywali do 45. minuty (16:19).
Na 12 minut przed końcową syreną wynik uległ minimalnemu zbliżeniu (17:19). Oba zespoły dopadł pewien marazm. Szczególnie mocno mogli to odczuć przyjezdni. Widząc swoją szansę o czas poprosił Markuszewski. Nadzieję w tamtym czasie mógł mu odebrać najpierw Kryński, a potem wychowanek, bardzo ciepło zresztą przywitany w Wągrowcu, Łukasz Gierak. Do końca zawodów pozostawało coraz mniej czasu. Tymczasem zwycięzca ciągle nie był łatwy do przewidzenia. Pałeczka leżała po stronie Pogoni, ale doping miejscowych kibiców mocno niósł Nielbistów. W 55. minucie było już tylko 19:21! Nie pomógł czas dla Białego. Potem o przerwę poprosił również Markuszewski. Emocje sięgały zenitu. Dwie bramki można było bowiem odrobić. Ten mecz należał jednak do dwóch bramkarzy. Z jednej strony stał Kryński, z drugiej Konczewski. Zwycięstwo gościom przypieczętował popularny "Zarek".
Nielba Wągrowiec - Pogoń Szczecin 19:22 (12:13)
Nielba: Konczewski, Marciniak - Smoliński 1, Oliferchuk 1, Barzenkou 2, Gąsiorek 4, Świerad 2, Tarcijonas, Tórz 8/1, Widziński, Matłoka, Pietrzkiewicz, Biniewski.
Karne: 1/2
Kary: 8 min.
Pogoń: Kryński, Szczecina - Bruna, Walczak 5, Gmerek, Gierak 3, Krupa, Krysiak, Jedziniak 3, Konitz 2, Zaremba 2, Zydroń 7/3.
Karne: 3/3
Kary: 10 min.
Kary: Nielba - 8 min. (Tarcijonas, Pietrzkiewicz po 2 min., Barzenkou - 4 min.); Pogoń - 10 min. (Gierak, Zaremba, Zydroń po 2 min., Krupa - 4 min.).
Sędziowie: Demczuk, Rosik (obaj z Lubina).
Widzów: 560.
ADZIU I MISIEK NIELBIŚCI Z KRWI I KOŚCI JAK TAKŻE INNI GRACZE.