Spotkanie rozpoczęło się od dominacji gospodarzy. Imponująca gra w defensywie i szybkie ataki sprawiły, że po 5 minutach mieliśmy 5:0. Kaliszanie bardzo szybko otrząsnęli się z takiej strzelaniny i już po chwili doskoczyli Viret na 6:6. Goście zdecydowanie złapali "wiatr w żagle" i zaczęli odjeżdżać gospodarzom (22' 8:13). W bramce zielono-żółto-czarnych nastąpiła zmiana, Artura Kota zastąpił Jakub Kruk. Viret po kilkunastu minutach ofensywnej stagnacji obudził się i zaczął gonić rywali. Piłka na koło, a tam Piotr Pakulski, który na sposób wszelaki, raz lobem, raz rzutem po koźle kończył akcje. Jeszcze przed przerwą zawiercianie doprowadzili do wyrównania po 17.
Viret drugą część gry rozpoczął znowu bardzo dobrze. Rozpędzeni, wspierani głośnym dopingiem Vireciarze, bardzo szybko zaczęli uświadamiać gościom, że z Zawiercia punktów nie wywiozą. Po dziesięciu minutach drugiej części gry Viret odskoczył już na 6 trafień. W zawierciańskiej bramce powrócił, tym razem już w mocnym stylu, Artur Kot i zawodnicy drużyny z Kalisza nie mieli nic do powiedzenia. Wicelider pokazał swoje możliwości i pewnie wygrał 37:32. 14 grudnia zapowiada się nam świetne widowisko, gdy do Zawiercia zawita Śląsk.
Viret CMC Zawiercie - MKS Kalisz 37:32 (17:17)
Viret CMC:
Kot, Kruk - Kapral 6, S. Zagała 3, Pakulski 10, Kijowski 5, Kąpa 5, Komalski 2, Biernacki, Kowalski 5, Makaruk 1.
Kary: 8 min.
MKS:
Trojański, Potocki - Krzywda 4, Celek, Bożek 3, Fugiel 9, Kobusiński 1, Kuśmierczyk 8, Gomółka 5, Nowakowski 2.
Kary: 10 min.
Sędziowali:
K. Jac i M. Wrona (Tarnów).