W pierwszej kolejce zmagań w Orlen Superlidze Mężczyzn drużyna Piotrkowianina Piotrków Trybunalski pokazała dwa skrajnie różne oblicza. Drużyna Michała Matyjasika rozpoczęła spotkanie z dużym animuszem i przez pierwsze dwadzieścia minut dominowała na parkiecie. Kiedy wydawało się, że mają pełną kontrolę nad przebiegiem meczu, nadszedł koszmarny przestój.
Ekipa z województwa łódzkiego prowadziła z Energą MKS Kalisz już nawet różnicą sześciu bramek, ale po świetnym fragmencie przyszło załamanie formy, które odbiło się na końcowym rezultacie. - Druga połowa to już były dożynki - nie gryzł się w język Michał Matyjasik.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
- Zamiast kontynuować dobrą grę i realizować założenia, które przyniosły nam przewagę, tak później czułem się jakby ktoś podmienił mi zespół. Jakby nie chciało nam się wygrywać. Nie wiem, co się stało, ale musimy szybko znaleźć przyczynę. W środę jedziemy do Wrocławia i wcale nie będzie łatwiej - kontynuował szkoleniowiec.
Największym problemem Piotrkowianina była skuteczność w ataku. Trener wyliczył, że jego zespół nie wykorzystał aż dwudziestu sytuacji rzutowych i popełnił dwanaście błędów, co dało rywalom z Kalisza szansę na odwrócenie losów rywalizacji.
- Energa MKS Kalisz dostała tlen przez to, że nie rzucaliśmy stuprocentowych sytuacji. Przeciwnik zaczął grać coraz mocniej, a my zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, dlaczego nie rzucamy bramek. Kiedy przyszła chwila kryzysu, głowy opadły i przestaliśmy grać. Coś się zacięło. W zeszłym sezonie mieliśmy podobne problemy. Jak nas trafiła niemoc, to nie potrafiliśmy się odbudować - zauważył Michał Matyjasik.
Z kolei drużyna z Kalisza, po trudnym początku, zdołała tę niemoc przełamać i wywalczyć na niewygodnym terenie komplet punktów. Istotne były znakomita gra w obronie oraz szybkie kontry, które pozwoliły przyjezdnym w przejęciu inicjatywy.
- Pierwszy kwadrans był bardzo słaby w naszym wykonaniu w obronie. W ataku też, bo marnowaliśmy czyste sytuacje. Tak naprawdę wynik w tym meczu trzymał nam tylko Jan Hrdlicka, który bronił setki - ocenił Mateusz Kus, obrotowy Energi MKS Kalisz.
- Później jednak weszliśmy na te obroty, na które chcieliśmy wejść. Zagraliśmy świetnie w obronie, a Janek dorzucił kilka interwencji, pobiegliśmy szybkie kontry i doskakiwaliśmy aż ich przeskoczyliśmy i odskoczyliśmy. Mam nadzieję, że pójdziemy za ciosem. Na razie myśleliśmy tylko o Piotrkowie. Każdy mecz po kolei - podsumował wysoką wygraną 33:22 (---> RELACJA).
Piotrkowianin w drugiej kolejce zmierzy się na wyjeździe z WKS Śląskiem Wrocław, a Energa MKS Kalisz zagra u siebie z Wybrzeżem Gdańsk.
---> Pierwsza taka sytuacja w tym klubie. Na pewno wielu zauważyło tę zmianę
---> To musiało boleć. Mistrzynie Polski bez litości dla rywalek