Biją się w pierś po bolesnej porażce. To było kluczowe

Materiały prasowe / Orlen Superliga / Gwardia Opole
Materiały prasowe / Orlen Superliga / Gwardia Opole

Szczypiorniści Corotop Gwardii Opole mieli wszystko, aby pokonać Arged Rebud KPR Ostrovię. Przespana końcówka sprawiła jednak, że trzy punkty pojechały do Wielkopolski. - To jest nasza wina - przyznał gracz gospodarzy Daniel Jendryca.

W drugiej połowie meczu w Opolu Arged Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski nie potrafiła rzucić bramki przez dwanaście minut. Wydawało się, że trzy punkty pozostaną w Stegu Arenie.

Wtedy jednak gospodarze niemal stanęli w miejscu i ostatecznie przegrali to spotkanie 26:27. Tym samym skomplikowali sobie walkę o awans do fazy play-off. Daniel Jendryca wyjaśnił, co miało największe znaczenie w tym spotkaniu.

- Na pewno końcówka. Szybko zakończone akcje w ataku, nietrafione niestety. No i straciliśmy chyba koncentrację, nie utrzymaliśmy jej do końca meczu. I niestety mamy wynik, jaki mamy - powiedział zawodnik Corotop Gwardii Opole.

- Myślę, że byliśmy na ich wszystkie aspekty gotowi. Tutaj jest nasza wina i niczym nas zespół z Ostrowa Wielkopolskiego nie zaskoczył - dodał 20-latek.

Opolanie w dalszym ciągu są nad kreską, ale muszą mieć się na baczności. Za ich plecami dzieje się naprawdę sporo. Arged Rebud KPR i Grupa Azoty Unia Tarnów tracą po zaledwie dwa punkty, a MMTS Kwidzyn trzy. Co więcej, Gwardię w sobotę czeka arcytrudne spotkanie w Płocku.

- Na pewno będziemy analizować mecz. Na treningu będziemy pracować, żeby było lepiej i w Płocku pokażemy się z jeszcze lepszej strony - zakończył Jendryca.

Czytaj także:
Trzecia siła Superligi pożegnała zawodnika
Nie mają czasu na analizy. "Nie jesteśmy zadowoleni"

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: toczyły wojny w UFC. Poznajesz, kogo odwiedziła Jędrzejczyk?

Komentarze (0)