Ponad dwa lata niemocy i dramatyczne statystyki Lecha Poznań. "W drużynie nie ma liderów i przywódców"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań

- Brakuje cwanych piłkarzy, liderów i przywódców - mówi o Lechu Poznań jego były zawodnik, Ryszard Rybak. Wicemistrz Polski od dawna nie potrafi odrabiać strat, a statystyki są dramatyczne.

24 listopada 2018 roku. Wtedy "Kolejorz" spotkał się w ekstraklasie z Wisłą Płock i przegrywał 0:1, mimo to zwyciężył ostatecznie 2:1. To ostatni jak dotąd przypadek, w którym ekipa ze stolicy Wielkopolski straciła gola jako pierwsza, a i tak sięgnęła po pełną pulę. Później rozegrała 90 (!) potyczek (w PKO Ekstraklasie, Pucharze Polski i europejskich pucharach), w 34 z nich pozwalała rywalowi wbić pierwszą bramkę i nie triumfowała w takich sytuacjach już ani razu.

Jak odległy był czas, w którym lechici po raz ostatni pokazali mocne nerwy, świadczy skład z tamtego meczu. Wówczas przy Bułgarskiej występowali jeszcze Jasmin Burić, Rafał Janicki, Maciej Makuszewski, Łukasz Trałka, czy Darko Jevtić. Działo się to jeszcze przed słynną rewolucją kadrową, przeprowadzoną latem 2019 roku.

Dziś Lech strat odrabiać nie potrafi. Czy brakuje mu charakteru? - To byłoby mocne stwierdzenie, aż tak daleko bym nie szedł. Zresztą w ogóle nie można uprawiać sportu, jeśli nie ma się odpowiedniego charakteru. Nie zmienia to faktu, że kiedy Lech wpada w kłopoty, za nic w świecie nie potrafi się z nich wygrzebać - powiedział WP SportoweFakty Ryszard Rybak, który grał w "Kolejorzu" w drugiej połowie lat 80. i sięgnął z nim po Puchar Polski.

ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Kiedy kibice wrócą na trybuny? Prezes Animucki zabrał głos

Brakuje Łukasza Trałki

10 pkt. straty do podium i aż 13 do liderującej Pogoni Szczecin. By sięgać po trofea, trzeba wygrywać także spotkania, w których forma jest najwyżej przeciętna. Z tym Lech ma obecnie wielkie problemy, które mogą go wiele kosztować. Skąd się biorą?

- To jest właśnie umiejętność dobrych drużyn, a Lech jej nie posiada. W całej kadencji Dariusza Żurawia stawiano głównie na atrakcyjny styl, co do pewnego momentu było widoczne. Jesienią byłem nawet gotów rozgrzeszyć ten zespół z gorszych wyników, bo terminarz faktycznie był naładowany do granic, ale teraz oczekiwałbym, że po pierwsze wróci ciekawa dla oka gra, a po drugie zostanie ona podparta dobrymi rezultatami. Jeśli lechici nie awansują do europejskich pucharów, to będzie potężne rozczarowanie - uważa Rybak.

Pozytywne zakończenie sezonu wydaje się mało realne. - Lechowi brakuje wyrachowania. Skład jest młody, dominuje myśl: gramy do przodu i ofensywnie. Różnie można oceniać piłkarzy takich jak Łukasz Trałka, ale oni byli cwani, umieli pilnować korzystnego przebiegu meczów i wnosili wiele ważnych cech. Taki Pedro Tiba jest w Lechu długo, lecz nie ma zadatków, by odgrywać podobną rolę. W "Kolejorzu" brakuje przywódców i liderów, nie widzę ich w żadnej formacji - dodał.

Klub popełnił kosztowne błędy

Rybak uważa, że już na etapie budowy zespołu Lech popełnił błędy, przez które teraz brakuje mu sukcesów. - Jeśli w klubowych gabinetach patrzy się głównie na to, by jak najdrożej sprzedać zdolnych wychowanków, to łatwo zachwiać równowagą w szatni. Nie zamierzam nikogo krytykować za wytransferowanie Jakuba Modera. Oferta była zbyt dobra, by ją odrzucić. Widzimy jednak tendencję, że młodzi nawet nie zdążą się porządnie ograć na polskich boiskach, a już wyjeżdżają.

Wnioski są zatrważające. - Każda drużyna praktycznie przez cały czas jest w fazie budowy. I gdy słyszę takie słowa z Bułgarskiej, nie jestem nimi specjalnie zaskoczony. Problem w tym, że w Lechu nie ma planowania na lata. Myśli się krótkowzrocznie. Nie widzę mądrości w zarządzaniu kadrą - zakończył były piłkarz.

W piątek o godz. 20.30 zespół Dariusza Żurawia poszuka przełamania po serii czterech ligowych spotkań bez zwycięstwa. Jego rywalem w Poznaniu będzie KGHM Zagłębie Lubin.

Czytaj także:
Wyjazd na mecz przykrywką dla emigracji zarobkowej. 18 lat temu "kibice" Amiki Wronki uciekali do Wielkiej Brytanii

Źródło artykułu: