Marek Wawrzynowski: Powrót sportu to znakomita informacja nie tylko dla kibiców (felieton)

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Michał Karbownik (Legia)
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Michał Karbownik (Legia)

Powrót sportu to jedna z najlepszych informacji dla nas. Zarówno piłki profesjonalnej jak i amatorskiej. Kluby dzięki temu nie stracą ogromnych pieniędzy a i społeczeństwo będzie zdrowsze.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeśli chodzi o kluby PKO Ekstraklasy, to oczywiście ta decyzja kończy pewne dyskusje na temat tego, czy wracać czy nie. Zielone światło od rządu nie zostawia wyboru. Rozgrywki, na całe szczęście, zostaną dokończone na boisku. Wciąż jest wiele istotnych pytań, na które organizatorzy nie potrafią odpowiedzieć, bo co tu dużo mówić, plan był przygotowywany na szybko i widać w nim sporo dziur. Główna kwestia została jednak rozstrzygnięta. Wygra sport.

Przypomnijmy, że walka toczyła się o 62 miliony złotych, czyli ostatnią transzę od Canal Plus. Przy okazji ta ostatnia transza była dzielona inaczej niż wcześniejsze. Spór wynikał właśnie ze sposobu podziału pieniędzy. Legia Warszawa i Lech Poznań, wbrew większości przeforsowały podział, w którym cztery najlepsze drużyny dostaną w tym ostatnim rozdaniu najwięcej pieniędzy. A to oznacza, że dla Legii - jeśli zdobędzie tytuł - wpłynie 18 milionów złotych. Ale tylko pod warunkiem dogrania ligi, bo szanse na to, czy nadawca zapłaciłby bez grania, były niewielkie. Ale tego na szczęście się nie dowiemy.

Lechowi teraz bardzo zależało na graniu, bo gdyby liga zakończyła się tak, jak obecnie, "Kolejorz" nie załapałby się do czwórki, co oznacza ogromne straty. A po drugie nie zagrałby w pucharach co oznacza kolejne straty.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Jan Tomaszewski o powrocie PKO Ekstraklasy. "Musimy grać bez publiczności. Kluby nie padną"

Organizatorzy ligi muszą odetchnąć ale wiele spraw jest nierozwiązanych. Choć byliśmy za tym, żeby grać, domagaliśmy się odpowiedzi na wiele pytań. Niektóre problemy udało się rozwiązać, niektórych nie. Pojawiały się choćby absurdalne wątki sędziego biegającego 10 km w maseczce, co jest nie tylko niezdrowe ale i po prostu głupie, skoro obok 22 facetów będzie biegało bez masek. To są sprawy to rozstrzygnięcia od ręki. Ale nie wszystko jest aż takie proste.

Np. aż 138 zawodnikom kontrakty kończą się 30 czerwca. I co dalej? Trzeba pamiętać, że wiele klubów dopiero co szło do piłkarzy z przekazem: "Albo godzisz się na obcięcie 50 procent zarobków albo rozwiązujemy z tobą umowę". No cóż, tu już każdy musi działać we własnym zakresie, sytuacja jest nadzwyczajna. Na najważniejsze pytanie odpowiedział rząd.

Nie ma dziś wątpliwości, że w obecnej sytuacji największe problemy mają takie kluby jak Korona Kielce czy Arka Gdynia, które w ostatnich latach prowadziły krótkowzroczną i autodestrukcyjną politykę i w sumie ich ewentualny spadek z ligi nie będzie wstrząsem i stratą chyba nawet dla ich zmęczonych kibiców. Przedłużenie ligi może być poważnym finansowym problemem dla tych klubów, które co roku wymieniały tabuny piłkarzy. W praktyce wygląda to tak, że pod koniec lipca kończą się umowy wielu piłkarzy, a następnych podpisuje się np. od sierpnia. A to oznacza, że klub oszczędza, bo przez miesiąc nie płaci. Szkoda jedynie trenerów, którzy będą firmowali ewentualny spadek własnym nazwiskiem i niektórych piłkarzy.

Liga wraca, wracają emocje. Na początku przy pustych trybunach będzie wyglądało to trochę smutno, ale przecież nikt w obecnej sytuacji nie będzie wybrzydzał.

Kibice kibicami, ale dla większości ważniejszy jest powrót sportu amatorskiego. Pod tym względem idziemy tuż za bardziej rozwiniętymi krajami, Norwegią czy Holandią, gdzie treningi już wznowiono albo zaraz zostaną wznowione. Na razie w ograniczonym zakresie, bo w grupach 5-osobowych (plus trener) ale to świetny pierwszy krok. Jako ojciec małego piłkarza jednego z podwarszawskich klubów liczę na kolejny.

Jest oczywiste, że choć panaceum nie istnieje, to masowe uprawianie sportu jest najbliższe tego określenia. Społeczeństwo wysportowane to społeczeństwo zdrowe. W Polsce i tak jest z tym krucho, bo sport uprawia niespełna 25 procent ludzi. Niby 9 milionów. Dużo, ale mało. W lepiej rozwiniętych krajach, jak Finlandia, Dania, Austria, Szwecja, Islandia, Norwegia, Niemcy, Luksemburg, jest to ponad 60 procent.

Jesteśmy wśród najbardziej rozleniwionych narodów Europy. W ostatnich latach poszło to na szczęście do przodu. Przede wszystkim coraz więcej rodziców rozumie, że uczestniczenie ich dzieci w zajęciach sportowych to nie tylko realizowanie marzeń o wychowaniu nowego Roberta Lewandowskiego, ale po prostu bieganie, rekreacja, uprawianie sportu.

Moje pokolenie ganiało na podwórkach i to było świetne. Ale dziś sport podwórkowy istnieje w bardzo ograniczonym zakresie dlatego klubiki są tak ważne nie tylko ze względu na to jak wielu z nich zrobi karierę. Bo nie zrobi. Np. do profesjonalnej piłki trafi mniej więcej jedna osoba na 1700 zaczynających przygodę w klubie. 1 osoba z rocznika na 50-60 klubów. To brutalna statystyka. Mimo to dziś dzieci uprawiają karate, judo, piłkę nożną, biegają, pływają.

Na Orliku jestem niemal codziennie i widzę, że te następne pokolenia będą poziom wyżej niż nasze. Nastolatkowie lubią spędzać czas na boiskach. Wygłupiają się, puszczają głośno muzykę gadają ale gdzie tam w tym wszystkim jest piłka do nogi czy kosza. Dlatego dobrze, że zostaje to przywrócone. Kto wie, może pandemia koronawirusa pozwoli też zrozumieć kolejnym osobom, że uprawianie sportu to coś więcej niż tylko rozrywka i przygoda.

ZOBACZ Robert Lewandowski apeluje o uprawianie sportu

ZOBACZ Polacy wolą tenisa stołowego od skoków narciarskich

ZOBACZ inne teksty autora

Źródło artykułu: