Eliminacje Euro 2020. Robert Lewandowski - maszyna pracuje

PAP/EPA / ANDY RAIN / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
PAP/EPA / ANDY RAIN / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Chwalą go wszyscy, ale ważniejsza od opinii ekspertów i uwielbienia kibiców jest postawa klubu. Prolongując umowę pokazał, co myśli o sugestiach pozbycia się kury znoszącej złote jaja. Nawet jeśli ta najlepiej niesie się na własnym podwórku.

W sześciu pierwszych kolejkach Bundesligi zdobył 10 bramek, trafiając w każdym meczu. To absolutny rekord Bundesligi. Trzy razy zameldował się już w jedenastce kolejki, każdym występem upewniając szefów Bayernu, że podjęli słuszną decyzję przedłużając z nim umowę do 2023 roku.

Kalle mówi: Schwarzenegger

Sam Robert Lewandowski, być może rozumując, że na transfer do innego wielkiego klubu może być już za późno, zdecydował się zostać dłużej w Monachium niż do 2021 roku. Bayern chętnie zasiadł do rozmów, choć początkowo, jak to ma w zwyczaju z zawodnikami po trzydziestce, gotów był zaproponować roczną prolongatę kontraktu. Ostatecznie zgodził się na dwa lata i solidną podwyżkę dla czterokrotnego króla strzelców Bundesligi.

Orędownikiem takiego rozwiązania był Karl-Heinz Rummenigge, który znając przecież datę urodzenia Roberta, posiada też doskonałe rozeznanie w jego kondycji zdrowotnej. Podczas tournee klubu po Stanach Zjednoczonych prezes spółki Bayern AG żartował (choć nie aż tak znowu bardzo): - On ma ciało Schwarzeneggera! - i już bardziej na poważnie dodawał: - Na takim poziomie może grać jeszcze przez kilka lat. Nie oddaje się takiego gracza.

[b]ZOBACZ WIDEO: Lewandowski opowiada o swojej karierze:

[/b]

Trudno podważyć logikę myślenia dwukrotnego zdobywcy Złotej Piłki. Kogo mógłby w tej chwili sprowadzić w miejsce Lewandowskiego, kto gwarantowałby mu worek bramek w każdym roku? Poza tym w Monachium ceni się także inne walory, a Kalle przyznał otwarcie, że Polak sprawia wrażenie człowieka, który poznał, docenił i pokochał Bayern. Lewy z kolei zrewanżował się słowami o sportowym domu, jaki znalazł w Bawarii. Zresztą wielokrotnie już wcześniej podkreślał, że odejść z Bayernu nie jest łatwo, bo niby gdzie miałby iść, skoro występuje w jednym z kilku największych klubów świata. Zamiast za wszelką cenę próbować podbijać boiska lepszych lig od niemieckiej - hiszpańskiej i zwłaszcza angielskiej, woli budować swój pomnik w Bundeslidze.

Już po parafowaniu wszystkich dokumentów, Rummenigge ogłosił: - Dla mnie to najlepszy środkowy napastnik świata.

Ów "najlepszy środkowy napastnik świata" otrzymał ponoć pięciomilionową podwyżkę poborów. Już kontrakt podpisany w 2016 roku czynił go bundesligowym krezusem, a w klubie równać mieli się z nim tylko Manuel Neuer i Thomas Mueller. Według "Bilda" nowa umowa gwarantuje mu 20 milionów euro rocznej gaży. Na tym samym poziomie szacowane są pobory Philippe Coutinho, z tym że Brazylijczyk ma dostawać netto 13,5 miliona, czyli de facto ciut więcej. Tak czy owak obaj są pierwszymi w historii klubu zawodnikami z pensją sięgającą 20 milionów brutto.

-> Dominik Furman: Nie jestem głupi, znam hierarchię

- Od przyjścia do Bayernu zagrał 96 procent meczów. To uświadomiło mi, że nie zarabia wystarczająco dużo, zwłaszcza gdy patrzy się na jego statystyki - zaopiniował Lothar Matthaeus, cytowany przez "Super Express".

Inwestycja w Coutinho

Rok po roku, sezon po sezonie, Lewandowski poprawia statystyki i ustanawia nowe rekordy. Jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii ligi, przekroczył barierę 200 trafień w Bundeslidze, 200 w ogóle dla Bayernu, zatem za chwilę łyknie pod tym względem bawarską blond-strzałę lat 80., czyli samego Rummenigge. Jednocześnie wraz z rosnącą dojrzałością nie ogranicza się wyłącznie do kolekcjonowania łupów bramkowych. W jego obliczanym już na 10 sezonów dorobku w niemieckiej ekstraklasie prócz 212 goli (zachwycająca średnia 0,72; z czołowych snajperów lepszy jest tylko Gerd Mueller, reszta daleko w tyle) imponuje liczba 61 asyst. Coraz częściej, mimo "zamieszkiwania" w polu karnym - niedawna opinia hołdującego klasie Polaka Luki Toniego - przeistacza się w zawodnika zawsze gotowego wykreować bramkową okazję partnerom.

Kilka miesięcy temu wykładnię tego przeobrażenia dał - cytowany przez WP - Markus Brunnschneider, analityk z Międzynarodowego Instytutu Piłki Nożnej (IFI). - Lewandowski dopasował swój styl gry: o wiele częściej obsługuje partnerów z drużyny kluczowymi podaniami, co daje o wiele wyższy wskaźnik asyst niż w poprzednim sezonie. Podsumowując, można powiedzieć, że Polak gra o wiele bardziej dla zespołu. W odniesieniu do wszystkich przeanalizowanych danych widać, że w tym sezonie zaliczył więcej ponadprzeciętnych spotkań. Ma większą powtarzalność.

Lewandowski dziś jest marką, jego nazwisko sytuowane jest na tej samej półce, co największych współczesnych futbolistów. Konsekwentnie buduje swoją pozycję na rynku niemieckim. Kiedy w marcu 2012 roku dostał zaproszenie do prestiżowego programu "Das aktuelle Sportstudio" w telewizji ZDF i nie zdążył dotrzeć na czas, zatrzymany korkiem autostradowym, już miesiąc później, wraz z ponownym zaproszeniem, telewizja wysłała po niego helikopter. Dziś być może studio TV przyjechałoby do niego, gdyby zaszła taka potrzeba.

W pierwszym sezonie w Bundeslidze zdobył 8 bramek w 33 meczach BVB. Po sześciu kolejkach obecnego ma na koncie 10, a miałby pewnie 11, lecz w meczu z Kolonią oddał prawo wykonywania rzutu karnego Coutinho, tym samym prawdopodobnie pozbawiając się kolejnego w piłkarskim CV hat-tricka. To wymowny gest. Nie tyle świadczący o braku pazerności Polaka, lecz o jego mądrości. Zależało mu, by nowy nabytek poczuł się w drużynie jak najpewniej. Lewy widzi doskonale, ile Brazylijczyk może dać jemu samemu i zespołowi - może stać się brakującym pierwiastkiem baśniowym w historii FCB. Na takim transferze zależało mu szczególnie, bo akurat pazerności na międzynarodowe trofea odmówić mu nie sposób, zwłaszcza że ten apetyt nie został jeszcze w najmniejszym nawet stopniu zaspokojony. "Sport Bild" doniósł więc, że kiedy tylko osiągnięto porozumienie w sprawie wypożyczenia Coutinho z Barcelony, kierownictwo Bayernu nim ogłosiło publicznie wiadomość, najpierw o tym fakcie poinformowało Lewandowskiego. Nie od rzeczy będzie dodać, że w rozmowach na linii Barcelona-Monachium pomagał Pini Zahavi, od pewnego czasu dbający również o piłkarskie interesy Lewandowskiego.

- Są dla siebie stworzeni. Coutinho szuka Roberta na boisku, dzięki Philippe ten może strzelić jeszcze więcej goli - nie ma wątpliwości Niko Kovac, trener mistrza Niemiec.

Tylko Mueller

Po tym, jak latem przedłużył kontrakt, można bez większego ryzyka zakładać, że stanie się legendą Bayernu. Bo jeśli jeszcze nią nie jest, to wyłącznie z powodu deficytu sukcesów międzynarodowych, na które Bawarczycy "chorują" od sezonu 2012-13.
Na inaugurację nowej edycji Champions League trafił do siatki Crvenej Zvezdy. Wyczyn niby niewielki, rośnie jednak znacząco wraz ze świadomością, że tym golem Polak osiągnął granicę 200 strzelonych w koszulce Bayernu. Tylko dwóch zawodników w historii ma więcej – oczywiście Gerd Mueller (ponad pół tysiąca!) i Karl-Heinz Rummenigge (217). Za chwilę zostanie już tylko jeden.

Jeden, lecz wydaje się, że niedościgniony na każdym z pól indywidualnej rywalizacji. W kategorii "Najlepszy snajper Bayernu" - na pewno. "Najlepszy snajper Bundesligi" - tu już stuprocentowej pewności nie ma, biorąc pod uwagę długowieczność i końskie zdrowie Lewandowskiego, niemniej strata do Bombera wynosząca ponad 150 goli wydaje się nie do odrobienia.

Drugi w klasyfikacji najskuteczniejszych snajperów BL, Klaus Fischer, w ciągu dwóch lat pewnie będzie trzeci. Pozostają więc jeszcze drobne (a tak naprawdę diabelnie spektakularne) próby podgryzania napastnika, którego wielu uważa za niezrównanego w swoim fachu. Znakomite otwarcie bieżącego sezonu skłoniło komentatora Polsatu Sport Mateusza Borka do sformułowania o wyczynach Lewego następującej opinii w programie "Misja futbol": – Ryzykowałem taką tezę, że jak po pięciu kolejkach będzie miał osiem bramek, to będzie mógł się zmierzyć z rekordem Muellera.

Czytaj też: Marek Wawrzynowski: Arkadiusz Milik znalazł się pod ścianą (felieton)

Rekord Muellera wkrótce osiągnie pół wieku – chodzi o 40 bramek zdobytych w 34 ligowych meczach sezonu 1971-72. Nikt w Bundeslidze nie śmiał dotąd zamachnąć się na to osiągnięcie. Robert zdaje się nie mieć takich obiekcji. Przy okazji pewnie kusi zagrać na nosie swojemu byłemu trenerowi, a w przeszłości legendarnemu napastnikowi reprezentacji RFN Juppowi Heynckesowi, który dwa lata temu proszony o komentarz do korelacji wyczynów strzeleckich Lewandowskiego i Muellera, zawyrokował w rozmowie ze sport1.de: – Nie wiem czy dawniej było łatwiej o bramki. Wiem natomiast, że w moich czasach Robert byłby takim napastnikiem, jak Klaus Fischer albo ja, ale na pewno nie jak Gerd. Lewandowski to gracz światowego formatu, ale Mueller był lepszy…

Nim Polak pojawił się w Bundeslidze, król strzelców mundialu ’70 publicznie powątpiewał, by ktokolwiek zdołał strzelić 40 goli w jednym sezonie. Zapewne też nie sądził, że zagrożony będzie jego rekord siedmiu tytułów króla strzelców, tymczasem Lewy właśnie rozpoczął pewny marsz po piątą armatę. Natomiast w wyścigu na bramki zdobywane w Lidze (Pucharze) Mistrzów legendarny Niemiec nie miał szans – dawniej w całej edycji rozgrywano dziewięć meczów maksymalnie, dziś faza grupowa daje okazję do sześciu gier. Lewandowski ma więc już na koncie 54 bramki. Drugi na liście z grona Polaków, Włodzimierz Lubański, w spotkaniach najważniejszego z europejskich pucharów trafił do siatki 15 razy.

Piasek w trybach

Maszyna oznaczona symbolem RL9 rzadko się zacina, ale jak każdy mechanizm bywa zawodna i ma przestoje. W tym roku - dwa. Podobnie jak cały Bayern Lewandowski nie zaistniał w pucharowej fazie Ligi Mistrzów, nie mając wiele do powiedzenia w rywalizacji z Liverpoolem - to po pierwsze. Po drugie - reprezentacja.

W drużynie narodowej zdarzały się bowiem zrywy, bardzo dobre występy podkreślane znakomitą pracą dla zespołu i współdziałaniem z partnerami, głównie Krzysztofem Piątkiem, który w skali reprezentacji w 2019 roku okazuje się na razie skuteczniejszy od kapitana. Ale były mecze również bezbarwne, po których Lewy chwalony był za zaangażowanie, lecz na konkrety się to nie przekładało. Król wszelkich eliminacji (ME 2016 i MŚ 2018), tym razem nie ustanawiał kolejnych rekordów. Przyczyny zapewne są złożone. Faktem jest, że regres snajperski Lewandowskiego jest w tym wypadku zatrważający. Odkąd selekcjonerem został Jerzy Brzęczek kapitan zdobył 2 bramki w 10 meczach. Porównanie z czasami poprzedniego opiekuna drużyny narodowej jest wymowne - 37 trafień w 40 próbach. Nawet w erze "przednawałkowej" statystki napastnika wyglądały dużo lepiej - 18 goli w 58 meczach.

Międzynarodowa rywalizacja pucharowa także stanowi oddzielne zagadnienie. Na początku roku atmosferę podgrzał Dietmar Hamann, dyżurny krytyk Lewego, który nazywając go problemem Bayernu, sugerował rychły transfer i wypominał teatralne (mówiąc precyzyjnie: teatrzykowe) zachowania napastnika. Po marcowym fiasku operacji "Liga Mistrzów" na polskiego zawodnika wylała się fala krytyki. Jak cały zespół, nie miał szans w starciu z Liverpoolem. Krytykował taktykę obraną na mecz, nadmierną ostrożność w działaniu. Zaczęły się medialne domysły, czy Polak przypadkiem nie wbija szpilki w Kovaca. Przypominano relacje Lewego z poprzednimi trenerami Bayernu. Wrócił wreszcie medialny przydomek, który pojawiał się jeszcze w dortmundzkich czasach, kiedy Robert nie przebierał w słowach, odnosząc się do postawy Borussii. To wtedy został pierwszy raz "LewanMotzkim". Przezwisko nawiązywało do bohatera starego serialu komediowego, którym był notorycznie niezadowolony z życia obywatel NRD.

"LewanMotzki" było przydomkiem złośliwym, może humorystycznym, na pewno jednak nie tak wstrętnym jak ten, którym próbowano ochrzcić Polaka w pierwszym sezonie gry w Niemczech – po nieudanym meczu ze Stuttgartem "Bild" kpił: "Lewandoofski" ("doof" w języku niemieckim oznacza głupka), a jedna z telewizji nakręciła prześmiewczy spot w nawiązaniu do pudła polskiego napastnika.

Dziś te działania powinny być wyrzutem sumienia Niemców. O tych przydomkach nikt nie pamięta, ukuto bowiem nowy – mianowicie "Leih-wandowski" ("Pożyczkowski"). Tak "Bild" zareagował na głośne już oddanie prawa do wykonywania jedenastki przez Coutinho.

Biznes Bayernu, biznes Lewego

Nawet kulejąc na europejskich boiskach, w Niemczech Bayern robi swoje – umacnia pozycję hegemona. Mistrzostwo Bundesligi wywalczone w poprzednim sezonie przy ogromnym udziale polskiego króla strzelców, odebrało chyba ostatecznie wiarę jego największym rywalom, że FCB można zdetronizować. Seryjnie zdobywane patery i mądra polityka czynią z Bayernu znakomicie prosperujące przedsiębiorstwo. Obroty w poprzednim sezonie wzrosły w porównaniu z edycją 2017-18 z 657,4 miliona euro do 750,4. Czysty zysk zaś z 29,5 do 52,5. W tej sytuacji świetne opłacanie napastnika, którego przecież udało się pozyskać ponad pięć lat temu za darmo, jest także konsekwencją rosnących przychodów klubu.

Naturalnie wynegocjowane przez Lewandowskiego warunki finansowe nie były zupełnie nieistotne przy parafowaniu umowy, niemniej postrzeganie tej decyzji wyłącznie przez pryzmat finansowy jest krzywdzące. Na wcześniejszych etapach kariery udowadniał, że pieniądze nie stanowią dla niego głównej motywacji - wybrał Borussię i milion euro rocznych poborów zamiast sporo lukratywniejszej oferty Zenita Sankt-Petersburg. Nie zainteresował się wystarczająco mocno ofertami z mniej lub bardziej egzotycznych kierunków, a należy przypuszczać, że takowe musiały się pojawiać.

Identycznie jak krok po kroku budował pozycję w futbolu, tak samo w biznesie. W czerwcowym notowaniu tygodnika "Wprost" uplasował się wraz z żoną na 88. miejscu setki najbogatszych Polaków z majątkiem szacowanym na 450 milionów złotych.

W uzasadnieniu napisano: "Oprócz klubowej pensji Lewy zgarnia też miliony z kontraktów marketingowych. Reklamował już takich gigantów jak T-Mobile czy Gillette. Obecnie współpracuje z Huaweiem, Head&Shoulders, Nike i Oshee. Ma również udziały w kilkunastu spółkach. Ona, mistrzyni świata, wielokrotna medalistka mistrzostw Europy i Polski w karate tradycyjnym. Sportsmenka, trenerka, motywatorka, specjalistka do spraw żywienia, która inspiruje miliony Polek do zmiany stylu życia. Trzy lata temu Anna Lewandowska założyła spółkę HPBA, która zajmuje się produkcją i sprzedażą zdrowej żywności pod marką Foods by Ann. Trenerka dodatkowo organizuje obozy treningowe, warsztaty i szkolenia. Część we własnym centrum treningowym Healthy Centrer by Ann na warszawskiej Sadybie. Wraz z przyjaciółką Ewą Puchowską otworzyła sklep internetowy z akcesoriami dla dzieci, Baby by Ann, w którym wspiera polskich producentów. Na warszawskim Wilanowie ruszyła z własną kawiarnią Healthy Store, dwie kolejne znajdują się w Galerii Młociny w Warszawie i w Posnanii w Poznaniu, a na tym nie koniec. Sukcesem okazała się też pierwsza na rynku aplikacja łącząca dietę i trening – Diet & Training by Ann, która trafiła na szczyt najczęściej pobieranych apek w kategorii zdrowie i fitness. Aktualna liczba pobrań aplikacji wynosi ponad 600 tys. Kolejnym ogromnym sukcesem trenerki jest jej pierwsze miejsce w rankingu najbardziej wpływowych osób w internecie. Miesięcznie jej profile społecznościowe notują 24 miliony odsłon."

We wrześniu tego roku portal biznesinfo.pl podał, że stosunkowo nowa firma piłkarza RL Media uzyskała 2,2 mln zł netto w pierwszym roku pełnej działalności. Niedawno piłkarz wystartował z projektem RL9pro – chodzi o produkty dla sportowców, na przykład napoje izotoniczne dla osób aktywnych, bez sztucznych ulepszaczy i konserwantów. Cały czas prężnie działa w segmencie nieruchomości i oczywiście w dziedzinie start-upów. Już rok wcześniej jego wartość wizerunkową szacowano na 1 miliard złotych!

To prawdopodobnie najbardziej spektakularnie i w sposób przemyślany prowadzona kariera polskiego piłkarza. Może nawet sportowca. Maszyna pracuje na boisku. Machina poza nim.

Zbigniew Mucha

Źródło artykułu: