Kepa Arrizabalaga. Ryzykowny ruch Chelsea

Getty Images / Luke Walker / Kepa Arrizabalaga podczas prezentacji w Chelsea
Getty Images / Luke Walker / Kepa Arrizabalaga podczas prezentacji w Chelsea

W środę niektórzy po raz pierwszy usłyszeli o 23-letnim wychowanku Athleticu Bilbao. Kepa Arrizabalaga, w przeddzień zamknięcia okna transferowego w Anglii, wzmocnił Chelsea. Teraz musi sprostać presji najdroższego bramkarza na świecie.

Za Chelsea bardzo nerwowe dni - musiała pogodzić się ze stratą Thibaut Courtois, a do znalezienia następcy zostało tylko kilka dni ze względu na nowe przepisy zamykające okno transferowe w Anglii przed początkiem sezonu. - Wielu piłkarzy będzie mogło przebierać w ofertach po udanych mistrzostwach świata. Angielski zespół będzie zmuszony dopiąć szczegóły kontraktu do 9 sierpnia, gdy Włosi lub Hiszpanie mają na to ponad trzy tygodnie więcej. Kto więc będzie zmuszony działać pod presją? Kto postanowi zapłacić kolejne przepłacone fortuny agentom? Anglicy! - wyśmiewał pomysł klubów Premier League Martin Samuel z "Daily Mail". Dziennikarz przepowiedział rekordowy transfer Kepy Arrizabalagi z Athletic Bilbao.

80 milionów euro

- Hiszpania jest takim krajem, gdzie klauzula odstępnego jest wymogiem przepisów ligi i federacji. W związku z tym każdy kontrakt w tym kraju musi mieć ją wpisaną na mocy tamtejszego prawa - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Łukasz Klenczon, agent piłkarski FIFA (New Sport Star). Chelsea nie mogła czekać i opłaciła klauzulę w kontrakcie Arrizabalagi, by uniknąć trudnych negocjacji z Baskami.

80 milionów za bramkarza, który w dorosłej karierze nie osiągnął żadnych sukcesów brzmi absurdalnie, nawet jak na warunki najbogatszej na świecie Premier League. - Wiadomo, że transfery dokonują się również spoza czysto sportowych względów. Mimo że kwoty rosną, to kluby i tak na tym nie tracą i stąd ceny się windują nawet w przypadku zawodników, którzy gdzieś tam może sportowo - powiedzmy czysto w teorii - nie byliby tyle warci - wyjaśnia Klenczon. Pytanie tylko, jaki potencjał marketingowy ma zawodnik, o którym nie wszyscy jeszcze słyszeli.

The Blues podjęli duże ryzyko - ostatnim sukcesem Arrizabalagi było wicemistrzostwo Europy U-21 zdobyte w 2017 roku w Polsce. W ostatnim sezonie forma 23-latka była sinusoidą - rewelacyjne występy przeplatały się z kiksami, których nie trzeba długo szukać. W przedostatnim meczu sezonu przeciwko Deportivo Alaves jak na tacy wyłożył piłkę rywalowi niecelnym podaniem. Z kolei pod koniec kwietnia w starciu z Levante wpuścił dwa rzuty wolne w ciągu... dwóch minut.

Sytuacja bez wyjścia

Londyńczycy nie musieli nawet negocjować i dzięki temu szybko mieli u siebie następcę Courtois. Jest to sytuacja, w której obie strony nie mają jednakowego prawa głosu. - Pozyskujący wysyła umowę transferową do klubu, z którego chce pozyskać piłkarza, na bazie jego kontraktu klub nie ma wyjścia i musi go odesłać, i wtedy się przelewa pieniądze - tłumaczy Michał Karpiński z Champions Agency. - W klauzulach nie ma nic na temat tego, że może być opłacona w ratach lub z odłożoną płatnością, więc naturalne jest, że w dzień podpisu takiej umowy z klauzulą to klub pozyskujący musi przelać dokładnie całą sumę - dodaje.

Mogłoby się wydawać, że ze względu na tak wysoką kwotę odstępnego Athletic nie ma wielu powodów, by czuć się zespołem pokrzywdzonym. Jednak to drużyna, w której filozofia jest ważniejsza od wyniku i pieniędzy. O jej sile mają stanowić Baskowie lub zawodnicy urodzeni w tym regionie (przykład czarnoskórego Inakiego Williamsa). - Klub dostanie oczywiście świetne pieniądze, tylko, że on i tak jest już bogaty, a przez swoje przekonania niewiele może zrobić z tym zyskiem - przyznaje Karpiński.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Piękne trafienie Roberta Lewandowskiego

Minimalne ryzyko

Agenci piłkarscy są przekonani, że Roman Abramowicz wiedział, co robi wykładając takie pieniądze za bramkarza. - Jeżeli chodzi o transfery, przy których w grę wchodzą tak duże pieniądze, to zawodnik i tak jest już dobrze znany. To przeważnie piłkarz europejskiego czy światowego formatu. Wszyscy wiedzą, jaką ma wartość sportową - mówi menadżer z New Sport Star. Działacze Chelsea muszą być przekonani, że Arrizabalaga, Bask z krwi i kości, nie będzie miał problemów z aklimatyzacją w Anglii i bez problemów wkupi się do drużyny. Taką logiką każe kierować się Klenczon: - Tu wchodzą w grę sprawy pozasportowe takie jak mentalność, przydatność dla drużyny, czy zdolność do przystosowania się do nowych warunków życia.

- Od jakiegoś czasu uważam, że wielkie pieniądze, jeśli nie na napastnika, to najlepiej wydać na bramkarza lub ewentualnie pomocnika w stylu "10". Żaden zespół w tym momencie, nawet ze świetną siłą ofensywną, nie jest w stanie osiągać sukcesów bez jakości między słupkami - dodaje Michał Karpiński, menedżer FIFA z Champions Agency. Argumentami na korzyść nowego nabytku Chelsea są jego wiek i to, co pokazali w Premier League jego poprzednik Courtois i David de Gea, który w Manchesterze United zapracował na miano jednego z najlepszych bramkarzy na świecie. Obaj przed przejściem do Anglii grali w zespole z Hiszpanii.

To się opłaca

Premier League już nie dziwi rosnącymi kwotami transferów. Zimą Liverpool zapłacił niecałe 80 milionów euro za obrońcę Virgila van Dijka, z kolei do sierpnia ubiegłego roku najdroższym zawodnikiem na świecie był Paul Pogba wykupiony przez Manchester United za 105 milionów euro. - Rozwój rynku telewizyjnego, przede wszystkim na początku w Anglii, spowodował rosnące wpływy z praw do transmisji w kolejnych topowych ligach [...] Firmy zajmujące się tym znajdowały coraz podatniejszy grunt w stacjach telewizyjnych i w zasadzie teraz to są bajońskie sumy - mówi Karpiński.

Eksperci tłumaczą, że w przypadkach, w których mówi się o tak dużych pieniądzach, kluby są świadome podejmowanego ryzyka. Często bywa tak, że o spłacie decydują inne czynniki, niż sportowy: - Zespoły inwestując nawet wielkie pieniądze wiedzą, że później im się to zwróci - sportowo czy marketingowo [...] Mimo że kwoty rosną, to kluby i tak na tym nie tracą i stąd ceny się windują nawet w przypadku zawodników, którzy gdzieś tam może sportowo - powiedzmy tak czysto w teorii - nie byliby tyle warci - tłumaczy Klenczon. - Na pewno będzie tylko drożej, tylko pytanie do kiedy i czy jest jakakolwiek granica. Nie sądzę, by był jakiś element zdolny do zatrzymania tej tendencji i na razie jego nie widzę.

Komentarze (0)