Boruc debiutował w kadrze w kwietniu 2004 roku, do tej pory rozegrał w drużynie narodowej 64 mecze (najwięcej spośród wszystkich zawodników na tej pozycji), a w piątek w spotkaniu z Urugwajem żegna się z reprezentacją. - Oczekiwałem tego przyjazdu. Cieszę się z tego, co osiągnąłem, niczego nie żałuję - mówi bramkarz. Boruc w szczególności zapamiętał trzy wydarzenia z tego czasu.
- Awans z kadrą na mistrzostwa świata w 2006 roku i mistrzostwa Europy w 2008 roku. To były piękne chwile. No i mecz z Irlandią Północną w Belfaście. Popełniłem błąd, padł dla nich gol... To był moment, w którym zdałem sobie sprawę, co jest w życiu ważne, a co ważniejsze. Potrafiłem się podnieść po tej trudnej sytuacji, to zaprocentowało w kolejnych latach - opowiada Boruc.
Bramkarz w meczu z Urugwajem ma wystąpić w pierwszym składzie i zejść z boiska w 44. minucie. Sztab reprezentacji podjął taką decyzję, żeby kibice mogli pożegnać Boruca brawami. - 40 kilka minut? Wystarczy - uśmiecha się piłkarz. - Więcej? Nie bądźmy pazerni - puszcza oko.
Kadrowicze wypowiadają się na jego temat z ogromny uznaniem. Na przykład Kamil Glik. - To osobowość z mocnym charakterem, osoba z wielkim sercem. Na ostatnich mistrzostwach Europy we Francji był bardzo potrzebny w szatni. Mam przyjemność brać udział w jego oficjalnej konferencji - mówi obrońca AS Monaco.
Również Robert Lewandowski nie szczędzi mu dobrych słów. - Jest wspaniałą osobą, ale i legendą. Oglądałem go na mistrzostwach jako młody chłopak, świetnie pamiętam jego wyczyny w bramce. Coś wielkiego się kończy, łezka w oku się zakręci. Dziękuje mu za to, co zrobił dla polskiej piłki - komentuje kapitan kadry.
ZOBACZ WIDEO: Cezary Kucharski: Wprowadzałem Boruca do szatni Legii