W 84. minucie spotkania pomiędzy Ruchem Chorzów a Śląskiem Wrocław golkiper Niebieskich Matko Perdijić sfaulował Przemysława Łudzińskiego. Do piłki podszedł Krzysztof Ulatowski, który na swoim koncie ma już 49 goli zdobytych dla Śląska. Ulatowski chciał zaliczyć 50 trafienie, na przeszkodzie stanął mu jednak Perdijić, który wyczuł intencje strzelca i na raty obronił strzał.
Był to już czwarty niewykorzystany rzut karny w tym sezonie przez graczy Śląska, a także trzeci z rzędu! Przed Ulatowskim do bramki przeciwnika z jedenastu metrów nie trafili Przemysław Łudziński, Sebastian Mila i Vuk Sotirović. Wcześniejsze pudła z rzutów karnych miały miejsce w rozgrywkach ligowych, teraz pierwszy zdarzyło się to w Pucharze Ekstraklasy.
Problem z rzutami karnymi w Śląsku Wrocław jest ewidentny. Jedynym, który nie pomylił się ani razu z odległości jedenastu metrów jest Sebastian Dudek. Na szczęście dla Śląska ten zawodnik wrócił już do gry po kontuzji i zapewne on odważy się następnym razem podejść do wykonania tego elementu gry. Stałoby się tak zapewne i w poniedziałkowym spotkaniu, lecz Dudek wcześniej opuścił już plac gry.
W poniedziałkowym meczu Pucharu Ekstraklasy niewykorzystany rzut karny nie miał konsekwencji. Wiadome było już wcześniej, że Śląsk awansuje do następnej rundy w tych rozgrywkach. Gorzej bywało w meczach ligowych, gdzie dwa na trzy niecelne strzały mogły w ostatecznym rachunku dać bezcenne punkty. - Jeżeli ma być rzut karny niestrzelony, ale będą zwycięstwa, to nie mam nic przeciwko. Na treningach wszyscy piłkarze są skuteczni, strzelamy 10 bramek przy 10 strzałach. Nie ma tutaj żadnej recepty na to - powiedział na konferencji prasowej po meczu z zespołem z Chorzowa opiekun Śląska, Ryszard Tarasiewicz.
Brak umiejętności wykonywania rzutów karnych może w przyszłości zemścić się na graczach Śląska. Wrocławianie awansowali do półfinału Pucharu Ekstraklasy. Co stanie się, gdy o awansie do finału, bądź w samym finale o ostatecznym rozrachunku będzie musiał decydować konkurs jedenastek?