Marcin Broniszewski nie boi się o swoją przyszłość. "Taki jest los trenera, tutaj nie ma litości"

Czy wtorkowy mecz w Kielcach był ostatnim dla Marcina Broniszewskiego w roli szkoleniowca Białej Gwiazdy? Nie można tego wykluczyć. Główny zainteresowany przekonuje, że jest przygotowany na każdą ewentualność.

13-krotni mistrzowie Polski nie mogli lepiej rozpocząć spotkania na Kolporter Arenie. Na tablicy świetlnej była dokładnie 12 sekunda, kiedy Elhadji Pape Diaw sfaulował we własnym polu karnym Zdenka Ondraska. Chwilę później wynik otworzył Denis Popović, ale i to nie wystarczyło do przerwania niechlubnej serii meczów bez zwycięstwa.

- W mojej ocenie było to żywe spotkanie. Może w pierwszej połowie mieliśmy lekką przewagę, organizacja gry była nie najgorsza. W drugiej połowie Korona nie miała nic do stracenia, ruszyła do odrabiania strat i zaprezentowała twardy futbol. Było trochę widowiskowych zachowań, bo jedni i drudzy walczyli o pełną pulę - ocenił Marcin Broniszewski.

To już jedenasty mecz bez przełamania. - Byłem przekonany, że w końcu będą mógł powiedzieć, że mamy trzy punkty, ale gra się 90 minut. Byłbym nieelegancki, gdybym powiedział, że nie cenię tego punktu. Zdecydowanie chcę podkreślić, że ta drużyna chciała zgarnąć komplet i robiła wszystko w tym kierunku.

Goście rozpoczęli bez Pawła Brożka w wyjściowym składzie. Czym była spowodowana taka decyzja? - Paweł nie pracował z nami w okresie przygotowawczym. W ostatnim spotkaniu napracował się bardzo mocno. W tej chwili nie ma jeszcze takich zdolności regeneracyjnych jak pozostali, dlatego po konsultacji z Pawłem doszliśmy do wniosku, że damy mu trochę odpocząć. Przez te kilka minut gry nie był to Paweł Brożek, którego cenimy. Ale pomimo słabszej dyspozycji mógł coś zmieścić.

36-latek po raz trzeci w tym sezonie poprowadził zespół z Reymonta. W mediach pojawia się jednak coraz więcej informacji mówiących o tym, że niedługo dojdzie do kolejnej zmiany szkoleniowca. - Jeśli zarząd podejmie decyzję, że nie będę dalej prowadził zespołu, to spakuję swoją torbę. Taki jest los trenera, tutaj nie ma litości - oznajmił na koniec.

Zobacz wideo: Leśnodorski o Cierzniaku: co cię nie zabiję, to cię wzmocni

Komentarze (0)