Piotr Tomasik: Przed reprezentacją Polski spotkania ze Słowenią i San Marino. Wszyscy oczekują od was kompletu punktów. Wydaje się, że te dwa zwycięstwa powinny przyjść dość łatwo...
Wojciech Kowalewski: Nie znam takiego pojęcia, jak "łatwa wygrana". To stwierdzenie często okazuje się bardzo złudne. Bez względu na to, z jakimi przeciwnikami się teraz zmierzymy, najbliższe mecze potraktujemy bardzo poważnie. Nikt ich nie zlekceważy. Chociaż rankingi pokazują, że teoretycznie jesteśmy silniejsi, musimy wyjść na boisku i to udowodnić.
Liczy pan na występ w którejś z tych dwóch konfrontacji czy zdecydowanym faworytem do gry będzie Łukasz Fabiański?
- Skład zna tylko trener Beenhakker i poda nam go tuż przed meczem. Jak na razie wszyscy zameldowali się na zgrupowaniu i wzięli do ciężkiej pracy. Każdemu z nas zależy na tym, aby utrudnić ten wybór trenerowi, aby sprawić, żeby do gry w pierwszym składzie było gotowych więcej niż jedenastu. Nie tylko ci zawodnicy, którzy pojawili się na murawie mają wkład w zwycięstwo, ale cały zespół.
A jak pan ocenia swoje szanse na występ w tych najbliższych spotkaniach? Na pewno one wzrosły po tym, jak powołań nie otrzymali Artur Boruc i Tomasz Kuszczak.
- Każdy z trójki powołanych bramkarzy [Fabiański, Kowalewski, Załuska - przyp.PT] ma szansę. Dlatego właśnie przebywamy na tygodniowym zgrupowaniu, aby trener Beenhakker mógł zobaczyć, w jakiej jesteśmy formie i podjąć odpowiednią decyzję. Ja się czuję dobrze fizycznie i psychicznie, a zmiana klubu na pewno mi pomogła. Zaaklimatyzowałem się już w Iraklisie, a przy okazji znów trafiłem do reprezentacji.
Jaka atmosfera teraz panuje w drużynie? Po tym, jak zawieszeni zostali Boruc, Dudka i Majewski w piłkarskim środowisku słychać na ten temat różne opinie.
- Ta sprawa jest już zamknięta i do niej nie powracamy. Myślimy tylko o tych najbliższych spotkaniach. Chcemy przepracować ten tydzień w dobrej atmosferze, bez kontuzji i jak najlepiej przygotować się do meczów eliminacyjnych. Na pewno każdy z nas będzie chciał być w świetnej formie. Aby odnieść sukces w tych dwóch spotkaniach, musimy trochę popracować.
Spróbuje pan wytypować wyniki spotkań ze Słowenią i San Marino?
- Nie, takie zabawy mnie nie bawią. Wiadomo, że jeśli chodzi o tego typu spekulacje, to zajmują się nimi media. W piłce wszystko polega na tym, aby drużyna była w stanie udowodnić swoje argumenty, o których wiele się mówi. Mam nadzieję, iż my takowych mamy wystarczająco dużo.
Latem przeniósł się pan do Iraklisu Saloniki, ale sporo mówiło się o zainteresowaniu Wojciechem Kowalewskim ze strony krakowskiej Wisły. Ile w tym było prawdy?
- O wiele większe zainteresowanie tego klubu miało miejsce zimą. Do konkretów jednak nie doszło. Po moim krótkim pobycie w kraju i tym, co zobaczyłem, stwierdziłem, że lepiej będzie wyjechać. Chciałem pograć w nieco innych realiach. W Polsce mówiło się o wszystkim, tylko nie o piłce.
Miał pan już dość tego całego zamieszania?
- Tak, zdecydowanie. Przebywanie w takim otoczeniu było już męczące, więc postanowiłem je zmienić.
Przebywa pan już od jakiegoś czasu w Iraklisie, zdążył też zadebiutować. Jak się podoba w Grecji? Jak wygląda pańska sytuacja w drużynie?
- Mamy bardzo młodą ekipę. Ja akurat jestem jednym z najstarszych zawodników i, obok kapitana zespołu, mam największe doświadczenie. Na to tez liczyli trenerzy i włodarze klubu, sprowadzając mnie do Salonik. Drużyna jest jak na razie na etapie budowy, przyjęliśmy plan, że w ciągu dwóch lat mamy być gotowi do walki o czołowe lokaty w lidze. Będziemy mieli wówczas na równi powalczyć z Olympiakosem, Panathinaikosem czy AEK Ateny. W klubie sporo zatrudnionych jest młodych ludzi, z dużym potencjałem i ambicjami. Panuje tam jednak świetna atmosfera do pracy i rozwoju. Mimo tego, że mam już ponad 30 lat, cieszę się, że znalazłem się w takim towarzystwie. Sprawia to, iż mogę czerpać nowe doświadczenia i jeszcze czegoś się nauczyć. Wszystko to powoli nabiera teraz normalnego tempa.