Błaszczykowski nie zagrał z Werderem za karę?

Pojedynek Borussii z Werderem w 9. kolejce Bundesligi był pierwszym w sezonie, w którym nawet na minutę na murawie nie pojawił się kapitan kadry Franciszka Smudy. Niemieckie media sugerują, że mógł być to efekt wypowiedzi "Kuby" na łamach polskich mediów.

We wcześniejszych 11 meczach BVB o stawkę Jakub Błaszczykowski trzykrotnie zagrał w wyjściowej jedenastce, a osiem razy wszedł z ławki. Tymczasem na WeserStadion całe spotkanie spędził wśród rezerwowych. Juergen Klopp wolał desygnować do gry znajdującego się w fatalnej dyspozycji Kevina Grosskreutza, rekonwalescenta Lucasa Barriosa, a nawet nieopierzonego 18-latka Moritza Leitnera.

Zdaniem dyrektora sportowego Borussii "Kuba" nie zameldował się na placu gry z powodu czerwonej kartki Ivana Perisicia w 47. minucie. - Nie wszedł na boisko, ponieważ graliśmy w osłabieniu. Przebieg meczu wymusił zmianę naszej taktyki - przekonuje Michael Zorc.

Rzeczywista przyczyna mogła być jednak zupełnie inna. Kloppowi i działaczom mistrza Niemiec nie spodobała się zapowiedź odejścia Błaszczykowskiego już w styczniu, jeżeli nie zacznie grać częściej. Jak donosi Ruhrnachrichten, w hotelu w Bremie trener odbył z "Kubą" rozmowę wychowawczą, w której złajał 25-latka za publiczną krytykę. Pouczył Polaka, by w przyszłości wylewał żale wewnątrz klubu, a nie na łamach prasy.

Zamieszanie wokół możliwego odejścia Błaszczykowskiego stara się bagatelizować Zorc. - Sytuacja na pewno nie jest dramatyczna. Byłoby źle, gdyby siedział na ławce i nie był z tego powodu niezadowolony - ucina temat.