Football is brutal - relacja z meczu GKS Katowice - Zawisza Bydgoszcz

Mecz przy Bukowej pokazał, że futbol jest brutalny. Choć przez większość czasu gry na boisku warunki dyktował GKS, komplet punktów zdobył Zawisza, który w przeciągu całego spotkania stworzył jedną klarowną sytuację strzelecką.

Przed meczem w pierwszoligowej tabeli GieKSę i Zawiszę dzieliła przepaść okraszona różnicą jedenastu punktów. Katowiczanie plasowali się w strefie spadkowej, zaś bydgoszczanie liderowali ligowej klasyfikacji. Po meczu nic się nie zmieniło, choć sam wynik wywołał w Katowicach duży niesmak. Patrząc bowiem na boiskowe wydarzenia w pierwszej odsłonie spotkania można było mieć poważne wątpliwości co do tego, kto tutaj jest liderem, a kto outsiderem tabeli.

Po spokojnym początku spotkania, w którym optyczną przewagę miał Zawisza odważniej zaatakował GKS i tylko własnej nieskuteczności i kilku świetnym interwencjom Andrzeja Witana katowiczanie zawdzięczali fakt, że do przerwy nie prowadzili 2-3 bramkami. Świetne okazje strzeleckie mieli bowiem Michal Farkas, Przemysław Pitry i dwukrotnie Tomasz Rzepka, ale ostatecznie piłka do bramki nie wpadła.

Najlepszą sytuację dla GieKSy w pierwszej połowie miał w 34. minucie Mateusz Zachara, ale jego strzał sprzed linii pola karnego na korner sparował golkiper gości. Chwilę wcześniej Witan sam sprokurował zagrożenie, wdając się w drybling z Damianem Chmielem we własnym polu karnym. Co gorsza, uczynił to na tyle nieporadnie, że w pewnym momencie zgubił piłkę, ale skończyło się tylko na strachu i jęku zawodu trybun przy Bukowej.

Zawisza do wysiłku Witolda Sabelę zmusił w tej połowie tylko raz, ale strzał Wahana Gevorgiana golkiper gospodarzy ze spokojem obronił. Do szatni zawodnicy obu drużyn schodzili przy bezspornej dominacji lidera… w żółtych kartkach. W tym aspekcie piłkarskiego rzemiosła bydgoszczanie prowadzili bowiem aż 3:0, a kilka razy arbiter okazał się dla gości pobłażliwy.

GKS mocnym akcentem rozpoczął też drugą odsłonę spotkania. Nie umiejąca sobie poradzić z agresywnym pressingiem katowiczan defensywa Zawiszy popełniała proste błędy i często ratowała się faulami. Po jednym z nich, w 55. minucie gry z boiska wyleciał Michał Illków-Gołąb, oglądając drugą żółtą kartkę. Uciszył też blisko 200-osobową grupę kibiców z Bydgoszczy.

Od tego momentu zawodnicy GKS zwolnili tempa i chyba za wcześnie uwierzyli, że mecz sam się wygra. Pasywna postawa zemściła się na katowiczanach w 66. minucie gry, kiedy Gevorgian w dziecinny sposób ograł na lewym skrzydle Farkasa i zagrał do Jakuba Wójcickiego, który w sytuacji sam na sam skierował piłkę do siatki obok interweniującego Sabeli.

Strata bramki wyraźnie podcięła gospodarzom skrzydła. Co prawda GieKSa próbowała atakować, ale czyniła to bez ładu i chyba większej wiary w sukces. Okazje mieli Tomasz Hołota i Deniss Rakels, ale albo dobrze interweniował Witan, albo piłkarze śląskiej drużyny fatalnie pudłowali.

Prowadzenie uspokoiło także Zawiszę, który cofnięty na własną połowę całą drużyną bronił korzystnego wyniku. W końcówce spotkania bydgoszczanie robili wszystko, by zyskać cenne sekundy. Ich aktorskie popisy często były wręcz żałosne. Trzeba jednak oddać, że efektywne, bo ostatecznie beniaminek zainkasował kolejny w tym sezonie komplet punktów.

- Byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym, nawet kiedy chaotycznie atakował GKS. Nie wątpiliśmy, że zdobędziemy trzy punkty ani przez sekundę - triumfował Łukasz Skrzyński, kapitan Zawiszy.

Komentarze trenerów:

Janusz Kubot (trener Zawiszy Bydgoszcz): Zwycięstwo cieszy tym bardziej, że praktycznie całą drugą połowę graliśmy w osłabieniu jednego zawodnika. Wiedzieliśmy, że GKS to dobra drużyna, a po ostatnim wysokim zwycięstwie dodatkowo złapał oddech. Ten zespół ma problem, jeżeli chodzi o wygrywanie meczów. Potencjał ma jednak bardzo duży i nie mieliśmy wątpliwości, że czeka nas w Katowicach bardzo trudne zadanie. Swojej drużynie muszę pogratulować waleczności i mądrości w drugiej połowie, bo o ile sobie przypominam to bramkowej sytuacji sobie GKS grając w przewadze jednego zawodnika nie stworzył. Raz jeszcze wielkie słowa uznania dla moich chłopaków.

Rafał Górak (trener GKS Katowice): Gdybyśmy mieli poszukać w tym meczu klarownych sytuacji ze strony Zawiszy, także byłoby to trudne. Udało nam się zmusić rywala do naprawdę dużego wysiłku. Ten mecz pokazał, że ta liga jest niesamowicie wyrównana i każdy z każdym może wygrać. Nie boję się powiedzieć, że myśmy tego meczu na pewno nie powinni przegrać. Byliśmy tak blisko wygranej, jak Zawisza. Gdybyśmy stworzyli sytuację, która skończyłaby się bramką, to na pewno byśmy ten mecz wygrali. Muszę pogratulować mojemu zespołowi ambicji i hartu ducha. Stłamsiliśmy dzisiaj lidera nielitościwie, ale lider się obronił. A obronił się tym, że ma doświadczoną ograną kadrę. GKS kiedyś też taką będzie miał, ale na to potrzeba czasu.

GKS Katowice - Zawisza Bydgoszcz 0:1 (0:0)

0:1 - Wójcicki 66'

Składy:

GKS: Sabela - Farkas, Napierała, Rzepka (63' Chwalibogowski), Niechciał (75' Rakels), Chmiel, Beliancin, Hołota, Goncerz, Pitry (70' Kruczek), Zachara.

Zawisza: Witan - Ilków-Gołąb, Hrymowicz, Skrzyński, Oleksy, Błąd (90' Leśniewski), Jankowski, Geworgian, Zawistowski, Klofik (57' Cuper), Wójcicki (83' Jackiewicz).

Żółte kartki: Zachara, Chwalibogowski, Kruczek (GKS) oraz Oleksy, Klofik, Skrzyński, Ilków-Gołąb, Wójcicki, Jankowski, Leśniewski (Zawisza).

Czerwona kartka: Ilków-Gołąb /55' za drugą żółtą/ (Zawisza).

Sędzia: Mariusz Podgórski (Wrocław).

Widzów: 3500 (200 kibiców gości).

Źródło artykułu: