Tomasz Hajto przeżył trudny rok. To za sprawą prywatnych spraw, które wpłynęły na jego codzienne życie. Jego córka urodziła się jako wcześniej i to w 29. tygodniu ciąży.
Zuzia spędziła trzy miesiące w inkubatorze, a później wróciła do szpitala z powodu komplikacji. - Pierwszy miesiąc po urodzinach był bardzo ciężki, trwała walka lekarzy o życie Zuzi - wspomina Hajto, który podziękował lekarzom ze szpitala MSWiA w Warszawie za ich wsparcie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hiszpańscy kibice oszaleli na punkcie Pajor
- Później jeszcze raz musieliśmy wrócić do szpitala, bo pojawiły się komplikacje. Trochę razem przeżyliśmy, ale to jeszcze bardziej nas połączyło. Warto było ten cały czas poświęcić dziecku, bo Zuzia jest kochana. Jak dzisiaj się uśmiecha i nas zaczepia, to jest niesamowite przeżycie dla rodzica, szczególnie dla mamy, która świetnie sobie z tym radziła - dodał.
Narodziny Zuzi miały miejsce 12 maja, dzień przed urodzinami jego żony Marioli. Dopiero w grudniu rodzina mogła odetchnąć z ulgą. - Z Zuzią jest coraz lepiej, wiadomo, że jako wcześniak nadrabia zaległości do drugiego roku, ale na pewno nie ma zagrożenia życia - mówił Hajto.
Jak przyznaje, nie chciał w mediach społecznościowych publikować więcej szczegółów. Tak też chciała jego żona, która stroni od takich aktywności w sieci.
Były piłkarz podkreśla, że narodziny córki zmieniły jego życie. Nie ukrywa, że bardzo chciał mieć dziecko i wziąć ślub z Mariolą. Hajto ma już za sobą jedno małżeństwo i rozwód bez orzekania o winie. Z Mariolą jest już 2,5 roku.
Piłkarski ekspert przyznaje, że wcześniejsze doświadczenia życiowe nauczyły go wiele o miłości i związkach. - W życiu trzeba być szczęśliwym, uśmiechniętym i zakochanym - podkreśla były piłkarz.
Jeśli już to selektywnie.