W ostatnich tygodniach zachowanie sztabów szkoleniowych w polskiej Ekstraklasie stało się tematem gorących dyskusji. Jak podaje serwis Weszło, coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których emocje na ławkach rezerwowych wymykają się spod kontroli. Sędziowie i eksperci apelują o wprowadzenie surowszych kar.
Szymon Marciniak podkreśla, że sytuacja wymaga natychmiastowej reakcji. - Uważam, że to już ostatni dzwonek, żeby zająć się tym tematem, bo pewna granica jest przekraczana. Sędziami technicznymi często są sędziowie z I ligi. Młodzi chłopcy, jeszcze niedoświadczeni. Oni czasem boją się nas zawołać, myśląc sobie, że jeśli to zrobią, trener o nich pomyśli jak o najgorszym, on będzie największym wrogiem - mówi Marciniak.
ZOBACZ WIDEO: Skandal w Anglii. Kibice napadli na zawodników
- Sami sobie jednak szkodzą, tu trzeba działać zdecydowanie. Czerwona kartka i na trybuny. Jak taki trener wyleci raz, drugi, trzeci, może w końcu się nauczy. Nie ma innej drogi. Fajnie, że nagłaśniacie ten problem, bo on faktycznie staje się coraz większy, co także UEFA dostrzegła. Wszyscy razem konsekwentnie musimy z tym walczyć - dodał jeden z najlepszych arbitrów na swiecie.
Problem dostrzegł również Adam Lyczmański, który uważa, że to idealny moment, by władze kolegium sędziów wykonały milowy krok w tej sprawie. Proponuje, by każda forma protestu była surowo karana, co miałoby zniechęcić do dalszych wybuchów agresji.
Potrzebę zmian widzi także trener Puszczy Niepołomice Tomasz Tułacz. - Zachowanie wielu ławek rezerwowych jest skandaliczne. Dobijamy do granicy, od której trzeba się cofnąć - komentuje. Proponuje wprowadzenie drakońskich kar, które obejmowałyby długie zawieszenia i kary finansowe.
Obserwatorzy podkreślają, że problem nie dotyczy tylko pierwszych trenerów, ale także członków ich sztabów. W niektórych klubach sytuacja wymaga natychmiastowej interwencji, aby poprawić wizerunek ligi. Eksperci apelują o wprowadzenie surowszych zasad i konsekwentne ich egzekwowanie.