Może nawet ryzyko na miarę zagrania "va banque" w znanym i lubianym teleturnieju "Awantura o kasę". Co ciekawe, prezentacja nowego szefa sztabu szkoleniowego Łódzkiego Klubu Sportowego odbyła się dokładnie w dniu 60. urodzin... prowadzącego program Krzysztofa Ibisza.
Co prawda Galeano nie będzie najmłodszym trenerem na szczeblu centralnym w Polsce, bo choćby drugoligowy GKS Jastrzębie w 2024 roku prowadził 26-letni wówczas Dawid Pędziałek, ale i tak objęcie drużyny na tym poziomie przez szkoleniowca, który wciąż mógłby być jeszcze czynnym piłkarzem jest zjawiskiem przynajmniej niecodziennym.
Z drugiej strony, sam zainteresowany chwali się dziesięcioletnim doświadczeniem w pracy trenerskiej. Nie da się ukryć, że definiują go sukcesy - dwa mistrzostwa Paragwaju, a także Puchar i Superpuchar tego kraju to osiągnięcia, które trzeba docenić i wziąć pod uwagę. Zapytaliśmy więc, czy uda mu się wypracować autorytet w pracy ze starszymi od siebie piłkarzami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ale przymierzył! Fantastyczna bramka zawodnika V-ligowca
- Często dostaję te pytania o różnicę wieku. Zarówno w Paragwaju, jak i Grecji pracowałem z piłkarzami starszymi od siebie. Ba, w Libertad prowadziłem reprezentantów kraju, którzy byli już po czterdziestce, jak moi rodacy - Roque Santa Cruz, czy Cristian Riveros oraz Urugwajczycy Oscar Cardozo oraz Martin Silva - wylicza Ariel Galeano.
- Staram się stawiać temu czoła moimi argumentami. Cały czas się doszkalam i biorę udział w kursach. W dziesięcioletniej karierze trenerskiej przez połowę tego czasu byłem asystentem. Za każdym razem próbuję znaleźć odpowiedni język porozumienia z piłkarzami - dodaje.
To nie był spontaniczny ruch
Pojawienie się Galeano w ŁKS-ie Łódź jest mocno niespodziewane. Przede wszystkim ze względu na dość egzotyczny kierunek poszukiwań. Ponadto w grudniu, podczas spotkania Q&A z kibicami wiceprezes ds. sportowych Robert Graf podkreślił, że "nie przewiduje zmiany szkoleniowca po dwóch wiosennych meczach, tj. z Górnikiem Łęczna i Miedzią Legnica". Tymczasem właśnie dokładnie to się wydarzyło.
- Trener Dziółka nie miał postawionego ultimatum. Natomiast też rozmawialiśmy przed startem tej rundy, że każdy kolejny mecz będzie weryfikacją tej pracy, która została wykonana w okresie przygotowawczym po wzmocnieniach drużyny - takich, jakich chciał. Mówiłem, że nie zwolnimy trenera Kuby po dwóch meczach, bo rzeczywiście miałem taką nadzieję, natomiast po tym, co działo się po zimowej przerwie oraz po tych dwóch meczach uznałem, że przeciąganie tego nie będzie po prostu dobre dla klubu. Tak, nie byłem słowny i podjęliśmy taką radykalną decyzję - przyznał się Graf.
Ale - jak mówi - to nie tak, że pomysł z Arielem Galeano zrodził się nagle. Szczególnie, że Jakub Dziółka zwolniony został w niedzielę wieczorem i już od razu zaznaczono, że we wtorek po południu zaprezentowany zostanie nowy szkoleniowiec.
- My oczywiście w międzyczasie rozmawialiśmy z trenerami, z kandydatami na ewentualną zmianę. Z Arielem rozmawiamy też od dłuższego czasu. W międzyczasie też już był w Łodzi z żoną i z dzieckiem. Był tutaj u mnie też w klubie na prezentacjach, gdzie pokazywał, w jaki sposób będzie chciał grać. Pokazywał, gdzie widzi dobre, słabe strony drużyny, więc ten proces był dłuższy. Doszliśmy do takiego momentu, że ustaliliśmy, że jeżeli zajdzie taka potrzeba, to trener Ariel z dnia na dzień będzie mógł przylecieć i podjąć się tego wyzwania. A kiedy to się miało zadziać - czy po meczu z Miedzią, czy po kolejnych - to było jeszcze niedoprecyzowane, ponieważ tego ultimatum u trenera Dziółki nie było. Wierzyliśmy wszyscy, że da się jeszcze ten trend bez zwycięstw odwrócić, ale niestety się nie udało - tłumaczył.
Kandydatów było dwóch
Czy to oznacza, że szefowie Łódzkiego Klubu Sportowego specjalnie szukali trenera z daleka, nieprzesiąkniętego "polskim spojrzeniem" na piłkę?
- Było dwóch kandydatów, a Ariel był na najbardziej zaawansowanym etapie, ponieważ ten drugi kandydat w pewnym momencie uznał, że nie jest gotowy na wejście do klubu w takim momencie. Rozmawialiśmy przede wszystkim z polskimi trenerami do tej pory. Tylko być może ten timing może nie był najlepszy. Rozmawialiśmy też z trenerami o polskim pochodzeniu, ale nie mieszkającymi aktualnie w Polsce - zdradził Robert Graf.
- Jakiś czas temu czytałem o trenerze, że jest w Paragwaju człowiek, który w wieku 27 lat zdobywa mistrzostwa z jednej z większych klubów w tym kraju. Ale dla mnie to była absolutna ciekawostka i nie sądziłem, że te nasze drogi kiedyś się przetną, bo dla mnie to była abstrakcja na tamtym etapie. Jakiś czas temu spotkałem się z agentem Ariela, który jest też moim zaprzyjaźnionym agentem, bo znamy się jeszcze z czasów pracy w Rakowie Częstochowa. Rozmawialiśmy o różnych tematach zupełnie niezobowiązująco i w pewnym momencie zaczęliśmy rozmawiać o trenerach. Pojawiło się nazwisko Ariela i od tamtej pory już ten temat zaczęliśmy bardziej pilotować - przyznał.
Ariel Galeano przyznał się, że od dłuższego czasu przyglądał się drużynie ŁKS-u, a nieco bardziej uważnie od 5-6 meczów. Zapytaliśmy więc o to, co jego zdaniem jest największym problemem zespołu.
- Drużyna nie ma kłopotów z wysokim pressingiem, robi to dobrze. Na przykład w ostatnim meczu pierwsze 15 minut pod tym względem zagrała dobrze. Myślę, że potrzebne jest teraz coś innego - kreowanie sytuacji, wygrywanie pojedynków, tworzenie okazji i wiara w to, że dasz radę je wykorzystać, bo widzę, że jest kłopot ze zdobywaniem goli. Chcę popracować z zespołem nad tym także pod kątem mentalnym - deklaruje nowy trener ŁKS-u.
Trener deklaruje, wiceprezes - już nie
Co istotne, jego kontrakt z klubem z al. Unii obowiązuje do końca czerwca 2026 roku. W tym czasie biało-czerwono-biali mają awansować do PKO Ekstraklasy. Wygląda więc na to, że brany jest pod uwagę scenariusz, że nie uda się to w aktualnie trwającym sezonie.
- Rzeczywiście zespół znalazł się w trudnym momencie i nie będzie łatwo wywalczyć awans. Ale obiecuję, że dam z siebie 200 procent. Moim celem jest grać na dobrym poziomie zarówno z drużynami teoretycznie słabszymi, jak i mocniejszymi. Mam jasny pomysł na pracę. Wiem, że ŁKS to duży klub i musi wrócić do Ekstraklasy. To jest nasza misja i chcę tę drogę przejść razem z piłkarzami - przyznał Galeano.
- Te baraże są celem samego trenera, bo tak też jasno zadeklarował przychodząc tutaj. On też od jakiegoś czasu przygląda się drużynie, ogląda nasze mecze na bieżąco - widział te dwa, które rozegraliśmy wiosną, ale oglądał też mecze jesienne, poznaje drużynę po to, żeby wejść w środę do szatni i wiedzieć kto to jest Mokry, kto to jest Główka i tak dalej. Ja już przestałem składać deklaracje i nie będę ich składał w tym sezonie. Natomiast ambicji trenerowi odbierać nie będę, ani drużynie, bo jest ona bardzo ambitna i ma też swój wewnętrzny cel - dodał Graf.
"Biało-czerwono-biali va banque!"
Graf także postawił sobie za cel awans - lub raczej powrót, bo przychodził do klubu 1 marca, gdy ten był już niemal skazany na spadek - do PKO Ekstraklasy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że zatrudnieniem Galeano ŁKS zagrał va banque. Niczym zespoły w licytacji w "Awanturze o kasę". Albo całej Polsce opadną szczęki z wrażenia, albo będzie śmiech na sali i wytykanie palcami.
- Pewnie tak to może wyglądać z boku, że to jest takie działanie trochę "all-in". Natomiast ja po wcześniejszych spotkaniach z Arielem, ale także z innymi trenerami mam takie głębokie poczucie, że to jest po prostu dla nas bardzo dobre rozwiązanie na dzisiaj. I ja wiem jakie są zagrożenia, wiem, że trener jest młody, wiem, że trener jest z innego kręgu kulturowego. Pewnie miałbym większe obawy, gdybyśmy brali trenera bezpośrednio z Paragwaju, bez tego przetarcia w Europie (w greckim PAS Gianina - przyp. red.) - odpowiada wiceprezes ŁKS-u.
- Ale on przyjeżdżając do Europy też pokazał, że potrafi wprowadzić swój styl i potrafi dobrze punktować. Te ostatnie mecze, w których remisowali, były trochę obciążone już tym, że Janina tak naprawdę zabrała mu masę zawodników i zakazała nimi grać podstawowymi, bo chcieli z nimi rozwiązywać kontrakty. Taką ofiarą tego działania chociażby jest Janek Sobociński, który był kapitanem tego zespołu. Więc biorąc te wszystkie czynniki pod uwagę, mam takie głębokie poczucie, że to jest po prostu zwyczajnie dla nas dobry wybór. Ponadto sposób, w jaki trener chce grać, pozwala mi mieć nadzieję, że kibice wrócą na stadion - podkreślił.
Pierwszym testem dla nowego trenera ŁKS-u będzie wyjazdowe spotkanie z Kotwicą Kołobrzeg w niedzielę o 17:00.
Krzysztof Sędzicki, dziennikarz WP SportoweFakty