Manchester United wygrał mecz Pucharu Anglii z Leicester City właśnie dzięki bramce Harry'ego Maguire'a. I choć w ekipie Czerwonych Diabłów wybuchła euforia, to powtórki telewizyjne pokazały, że gol nie powinien zostać uznany.
Powód? Obrońca Manchesteru United był na wyraźnym spalonym, gdy Bruno Fernandes podał mu piłkę. Sędzia liniowy nie zauważył tego, a brak VAR w tej fazie rozgrywek uniemożliwił korektę decyzji.
Jak informuje "The Sun", decyzja o nieużywaniu VAR w trzeciej i czwartej rundzie Pucharu Anglii wynika z ograniczeń infrastrukturalnych i kosztowych. VAR będzie stosowany dopiero od piątej rundy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny gol! Tego jeszcze nie widziałeś
Decyzja arbitra wywołała wściekłość Ruuda van Nistelrooy'a. Menedżer Leicester City wyraził swoje niezadowolenie po meczu. - Nie przegraliśmy w "czasie Fergiego", przegraliśmy w "czasie spalonego". To było pół metra - powiedział dla ITV. Dodał, że jego drużyna zasługiwała na dogrywkę i miała szansę na wygraną.
Czymże zatem jest przywołany przez van Nisterlooy'a "czas Fergiego"? Termin ten oznaczał gole strzelane przez MU w doliczonym czasie gry za czasów pracy w roli menedżera legendarnego Alexa Fergusona (1986-2013).
Roy Keane, były zawodnik United, również skrytykował decyzję sędziów. - Sędzia liniowy musi to widzieć. United miało szczęście - stwierdził.
Dodajmy, że Leicester City objęło prowadzenie tuż przed przerwą dzięki bramce Bobby'ego De Cordova-Reida. Manchester United wyrównał w 68. minucie po golu rezerwowego Joshuy Zirkzee, a Maguire zdobył kontrowersyjną bramkę w doliczonym czasie gry.