Gorąco w Legii Warszawa. Mocne słowa eksperta

PAP / Na zdjęciu: Marc Gual
PAP / Na zdjęciu: Marc Gual

- Nie ma co się czarować - ławka Legii jest po prostu słaba i z ligowej czołówki drużyna ma personalnie najgorszy skład - mówi nam Sylwester Czereszewski. Wieloletni piłkarz Wojskowych komentuje zastanawiające działanie klubu na rynku transferowym.

Co najmniej kilkanaście nowych nazwisk napastników przewinęło się w ostatnich dniach w kontekście Legii Warszawa. Blisko trafienia na Łazienkowską mieli być choćby Robert Bożenik (Boavista), Ioannis Pittas (AIK Sztokholm), Lasse Nordas (Tromso IF) czy Ole Saeter (Rosenborg).

Wszystkich łączy także to, że w stolicy nie zagrają. A na pewno nie wiosną 2025 roku.

Choć runda rewanżowa PKO Ekstraklasy już się rozpoczęła, a w czwartek w północy minął termin zgłaszania nowych piłkarzy do Ligi Konferencji Europy, Legia nadal nie sprowadziła środkowego napastnika. Więcej - trzech takich się pozbyła.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny

Wojskowi oddali na wypożyczenia Miguela Alfarelę (SC Bastia), Jeana-Pierre'a Nsame (FC Sankt-Gallen) i Jordana Majchrzaka (Arka Gdynia). W zespole pozostali jedynie nieprzewidywalny Marc Gual (na dodatek nie będący typową "9") i 35-letni Tomas Pekhart, który ostatniego gola strzelił... w sierpniu.

Nowego napastnika brak, a przecież taki ruch miał być priorytetem w zimowym oknie transferowym. Tymczasem sprowadzono skrzydłowego Wahana Biczachczjana z Pogoni Szczecin, a w czwartek ze Sportingu wypożyczono bramkarza Vladana Kovacevicia. Nic dziwnego, że fani Legii tracą cierpliwość.

- W takim klubie jak Legia może nie być prawego obrońcy czy skrzydłowego, ale środkowy napastnik być musi i koniec. Tak jak choćby Lech Poznań ma Mikaela Ishaka. Taki snajper powinien być priorytetem, obok bramkarza, środkowego obrońcy i środkowego pomocnika musi stanowić pewny szkielet całej drużyny - mówi nam Sylwester Czereszewski, były wieloletni napastnik Wojskowych, dla których strzelił 59 bramek.

Były król strzelców Ekstraklasy nie ma wątpliwości, że Legia nie da rady łączyć gry na trzech frontach (liga, Puchar Polski i Liga Konferencji Europy) z Gualem i Pekhartem. Tym bardziej, że jego zdaniem cała kadra drużyny nie robi wielkiego wrażenia.

- W ostatnim meczu z Koroną (1:1) gra Legii była nawet fajna jak na drużynę w osłabieniu, ale bez klasowego napastnika ten zespół długo nie pociągnie, nie ma też mocnej ławki rezerwowych. Nie ma co się czarować - ławka Legii jest po prostu słaba i z ligowej czołówki ma personalnie najgorszy skład. Pewne pozycje nie zostały odpowiednio zabezpieczone. Źle to wygląda, a przecież i w Lidze Konferencji Europy jest duża szansa na fajny wynik. W grze na kilku frontach tej jakości kadry będzie brakowało.

Klub z Warszawy prowadził negocjacje, ofertę na stole za Benjamina Kallmana otrzymała Cracovia. Choć kontrakt strzelca 11 goli w rundzie jesiennej upływa w czerwcu, Legia miała zaproponować za snajpera 900 tysięcy euro. W Krakowie chcieli jednak 1,5 mln euro, więc temat upadł.

Były reprezentant Polski jest przekonany, że fiński napastnik odnalazłby się w stolicy. I nie rozumie, dlaczego w kontekście tak kluczowej pozycji Legia nie chce zaryzykować.

- Legia przecież sporo zarobiła w ostatnim sezonie na transferach, w obecnym na europejskich pucharach. Czasami nie ma co skupiać się na oszczędzaniu, czasami trzeba zaryzykować i przepłacić za klasowego, sprawdzonego napastnika, zwłaszcza że cały rynek jest przepłacony. Czasami trzeba pójść po bandzie. A ja czytam, że ws. Kallmanna, który na pewno i w Legii strzelałby gole, droczą się z Cracovią o 500 czy 600 tysięcy euro...

Trzeba tu jednak Legii oddać, że w czwartek poinformowano o wykupieniu ze Sportingu Rubena Vinagre, który jesienią spisywał się znakomicie i był najlepszym lewym obrońcą PKO Ekstraklasy. Wojskowi mieli zapłacić za niego aż 2,3 mln euro, co czyni Portugalczyka najdroższym zawodnikiem w historii polskiej ligi.

Sporo komentarzy wśród kibiców wywołał też temat zgłoszeń nowych graczy do rozgrywek LKE. Klub miał możliwość zgłoszenia tylko trzech nazwisk, a kilka tygodni temu trener Goncalo Feio przekonywał, że wśród nich na pewno będą wracający po kontuzji Jurgen Elitim oraz 20-letni Wojciech Urbański.

Sytuacja uległa jednak zmianie. Kosztem młodego Polaka do kadry na europejskie puchary zgłoszono Kovacevicia, a trzecim graczem jest Biczachczjan. Pytanie, jak wytłumaczono to Urbańskiemu, który już jesienią musiał przełknąć gorzką pigułkę, choć na pewno nie odstawał od kilku innych pomocników.

- Rozmawiałem z Wojtkiem Urbańskim. Jestem człowiekiem i trenerem, który w karierze Wojtka wniósł sporo. Wystarczy spojrzeć na to, że "Urbi" pierwszy mecz po okresie przygotowawczym zaczął w podstawowej jedenastce. Po kontuzji kostki był jednym z graczy, którzy grali regularnie. Wojtek cały czas się rozwija, nie czuje się poszkodowany. Czuje, że się rozwija. Wie, że musi to pokazywać na boisku i że ma moje zaufanie - wytłumaczył Goncalo Feio.

- W meczu z Koroną to właśnie Urbański mi się podobał, robił różnicę na boisku, widać było, że piłka nie przeszkadza mu w grze. Nie wiem, czemu akurat on opuścił boisko w przerwie... Szkoda, to na pewno jedna z perełek w zespole - żałuje Czereszewski.

Byłego piłkarza Legii zapytaliśmy o Jacka Zielińskiego, który choć od grudnia nie jest już dyrektorem sportowym, to według kibiców nadal jest obarczany winą za opieszałość klubu w zimowym oknie transferowym.

- Oczywiście patrzę na to trochę inaczej niż kibice, znam Jacka od blisko 30 lat, zawsze był to człowiek inteligentny i profesjonalny we wszystkim, co robi. Opinia fanów jest jednak jednoznaczna, że nie poradził sobie na stanowisku dyrektora sportowego. A przecież nie znamy kulisów, na pewno nie miał do dyspozycji wielkich pieniędzy - zauważa.

Jego zdaniem odpowiedzialność za działania klubu nie powinna spadać jedynie na legendzie klubu.

- Zapytam tak - czy ws. transferu takiego Nsame można obarczać winą jedynie Jacka? Przecież co by nie mówić, sprowadził byłego króla strzelców ligi szwajcarskiej, mocniejszej od naszej. CV miał bardzo dobre i według wszelkich znaków na niebie powinien strzelać gole także w Polsce. Cała wina spada na barki Jacka, a przecież są też w klubie inni którzy ten transfer zaakceptowali.

Po 19 kolejkach PKO Ekstraklasy Legia zajmuje czwarte miejsce w tabeli ze stratą 8 punktów do liderującego Lecha Poznań. W sobotę ekipa Goncalo Feio zagra na wyjeździe z Piastem Gliwice. Początek meczu o 20:15.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (4)
avatar
Jaagafan na banie
15 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zieliński dużo nie kosztuje - tym więcej w portfelu Pudla 
avatar
Jaagafan na banie
16 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zieliński musi zostać ! im gorzej w tym bagnie - tym lepiej dla mnie 
avatar
❶ ❾ ❶ ❻
2 h temu
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Dlatego gra w 1/8, o którą tak błagałeś na relacji i Jadźka się wypłakiwała na piśmie do Czarusia HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA 
avatar
Jaagafan na banie
2 h temu
Zgłoś do moderacji
9
6
Odpowiedz
Ekipa zległy nie jest najgorsza - jest po prostu żałosna