Legia znowu to zrobiła. ŁKS mógł napisać historię, ale widocznie nie chciał

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Pirulo (z lewej) i Rafał Augustyniak (z prawej)
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Pirulo (z lewej) i Rafał Augustyniak (z prawej)

To był mecz z potencjałem na niespodziankę, ale po przerwie goście zrobili to, co do nich należało. Piłkarze Legii Warszawa pokonali w Łodzi ŁKS 3:0 w meczu 1/8 finału Pucharu Polski. Wszystkie gole padły w drugiej połowie.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Oczywiście w teorii to Wojskowi byli murowanym faworytem nawet mimo tego, że w niedzielę w Mielcu zaledwie zremisowali ze Stalą 2:2, a w poprzedniej rundzie ledwo wyszarpali awans pokonując w Legnicy Miedź 2:1. Ale trener ełkaesiaków Jakub Dziółka przekonywał przed spotkaniem, że można spróbować powalczyć.

- Żeby rywalizować z Legią, musimy być najlepszą wersją o siebie. Jesteśmy tego świadomi i tak też się do tego meczu przygotowujemy. Pamiętajmy, że to jest tylko jeden mecz. W poprzedniej rundzie też mieliśmy rywali z niższych lig i  nie było nam łatwo. Chcemy się mocno postawić i przejść do kolejnej fazy. Zdajemy sobie sprawę, że każdy zespół ma atuty i Legia ma tych atutów bardzo dużo, ale też wiemy, że mają wady i chcemy te momenty wykorzystać - przekonywał podczas przedmeczowego briefingu.

I początkowo poszły za tym nawet czyny, bo łodzianie dość często przebywali z piłką w okolicach pola karnego. W 6. minucie Maksymilian Sitek wrzucił piłkę w pole karne do Antoniego Młynarczyka, lecz trochę za wysoko. Chwilę później to Młynarczyk wrzucał, a główkował Łukasz Wiech, lecz minimalnie się pomylił.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol

To był ŁKS odważny, szukający swoich szans, ale im bliżej bramki, tym bardziej nieskuteczny i strachliwy. Łodzianie starali się nawet wchodzić w pole karne, po czym... wycofywali piłkę i akcja kończyła się stratą albo strzałem, ale zupełnie spóźnionym i niegroźnym, jak choćby Pirulo, który - choć jest lewonożny - wolał sobie przełożyć piłkę na nogę prawą i uderzył niecelnie.

Warszawiacy, którzy dotąd niewiele prezentowali w ofensywie, pod koniec pierwszej połowy się przebudzili. Z dystansu spróbował Paweł Wszołek, lecz nie trafił w światło bramki. Po minucie odpowiedział na to Pirulo, ale znów Hiszpan wolał utrudnić sobie zadanie i spowolnił całą akcję.

Po 45 minutach w liczbie strzałów było 6:6, ale dużo lepsze wrażenie pozostawili po sobie biało-czerwono-biali. Tyle że brakiem decyzyjności w kluczowych momentach nie ułatwiali sobie zadania. A w starciu z takim przeciwnikiem jak Legia, jeśli myśli się o wygranej, trzeba wykorzystywać swoje szanse.

Cztery minuty po wznowieniu dośrodkowanie Wszołka w łódzkie pole karne, pierwszy strzał wprawdzie zablokowany przez Aleksandra Bobka, ale poprawka Marca Guala już była skuteczna i przyjezdni wyszli na prowadzenie.

Po kolejnych ośmiu minutach Ryoya Morishita uruchomił podaniem na lewej stronie Guala, który pokusił się o coś w rodzaju centrostrzału, ale piłka odbiła się od Kamila Dankowskiego i wpadła do bramki ŁKS-u. Tu już raczej było po meczu.

A na potwierdzenie tego zwycięstwa Legionistów Gual jeszcze raz wpakował piłkę do siatki łodzian pięć minut później. Tym razem akcję zainicjował podaniem Wojciech Urbański, a Hiszpan zakręcił Leventem Guelenem, a następnie strzałem po ziemi pokonał Aleksandra Bobka.

Te niecałe 15 minut wystarczyło, by zgasić cały zapał ełkaesiaków i zniweczyć cały ich wysiłek z pierwszej połowy. Bo jeszcze bardziej oczywistym powiedzeniem piłkarskim o niewykorzystanych sytuacjach jest fakt, że aby strzelić bramkę, trzeba po prostu oddawać strzały. ŁKS tego nie robił i poniósł tego surowe konsekwencje. Tymczasem Legia, jak jak w poprzedniej rundzie - zagrała kiepską pierwszą połowę, ale w drugiej zrobiła to, co do niej należało. I zameldowała się w ćwierćfinale Pucharu Polski.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

ŁKS Łódź - Legia Warszawa 0:3 (0:0)
0:1 - Marc Gual 49'
0:2 - Marc Gual 57'
0:3 - Marc Gual 62'

Składy:

ŁKS: Aleksander Bobek - Kamil Dankowski, Levent Guelen, Łukasz Wiech, Piotr Głowacki - Mateusz Kupczak, Mateusz Wysokiński - Pirulo (73' Aleksander Iwańczyk), Maksymilian Sitek (85' Kelechukwu Ibe-Torti), Antoni Młynarczyk (73' Jędrzej Zając) - Andreu Arasa (59' Stefan Feiertag).

Legia: Gabriel Kobylak - Paweł Wszołek, Radovan Pankov, Sergio Barcia, Ruben Vinagre (70' Patryk Kun) - Rafał Augustyniak - Kacper Chodyna (70' Mateusz Szczepaniak), Ryoya Morishita, Wojciech Urbański (70' Juergen Celhaka), Luquinhas (85' Tomas Pekhart) - Marc Gual (76' Migouel Alfarela).

Sędziował: Łukasz Kuźma (Białystok).

Żółte kartki: Pirulo (ŁKS) - Urbański, Augustyniak, Celhaka (Legia).

Widzów: 8 951.

Komentarze (10)
avatar
❶ ❾ ❶ ❻
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
O supermocnym klubie pisze internetowy kibic Jadźki, która dostała gonga i musiała odrabiać straty z Olimpią Grudziądz z III poziomu rozgrywek BUAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH Czytaj całość
avatar
Jaagafan na bаnie
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dlatego powinienem głębiej zakopać matkę, bo cała gmina Zabłudów cuchnie. 
avatar
Jaagafan na banie
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Padlina zawsze śmierdzi, jedynie hieny ją rozszarpują 
avatar
Hoe Eye
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
6
2
Odpowiedz
Wstyd polskiej piłki, że to coś istnieje. A, później mistrz Liechtensteinu i, Azerzy z hukiem wyrzucają ulubieńców pismaków i Moniki Stokrotki z Pucharów 
avatar
Jaagafan na banie
6.12.2024
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
ległony wygrały z supermocnym klubem :)