Jerzy Dudek zaskakuje w temacie reprezentacji Polski. "Jest jak Real Madryt"

Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: Jerzy Dudek
Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / Na zdjęciu: Jerzy Dudek

- Rozmawiałem ostatnio z selekcjonerem i powiedziałem mu: "Wiesz co, gramy jak Real Madryt" - mówi Jerzy Dudek. Były znakomity bramkarz wskazał główne problemy reprezentacji Polski. Wspomniał też o Wojciechu Szczęsnym i FC Barcelonie.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Z jakimi emocjami patrzysz na reprezentację Polski?

Jerzy Dudek: Jesteśmy w takim momencie, że nikt nie jest w stanie odpowiedzieć, w którą stronę pójdzie kadra. Ufamy Michałowi Probierzowi, że rozwiąże problemy i reprezentacja zacznie grać lepiej w dłuższych fragmentach meczów. Obecnie mamy fragmenty dobre i słabe. Niestety, przeważają słabe. Rozmawiałem ostatnio z selekcjonerem i powiedziałem mu: "Wiesz co, gramy jak Real Madryt".

Jak to?

Czasami są to bardzo dobre momenty, jak z Portugalią, Chorwacją, Szkocją w Lidze Narodów, podczas Euro. Zupełnie tak jak Real w niedawnym El Classico z Barceloną. Miał Real mnóstwo sytuacji, spalonych, Kylian Mbappe był nieskuteczny. A na końcu przegrali 0:4, czuli duży zawód, bo wynik się nie zgodził. Porażka odbiera pewność siebie. Trudno cokolwiek budować, gdy nie ma wyników.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zlatan wciąż to ma. "Wybryk natury"


Michał Probierz powtarza, że reprezentacja idzie w dobrym kierunku. Co o tym myślisz?

Rozmawiałem niedawno z selekcjonerem. Ma refleksje. Wie, że jest inaczej niż w przekazie publicznym. Wiadomo, jak to jest z wywiadami. Pamiętam swój wyjazd do Liverpoolu. Trener na wstępie powiedział nam w szatni jedną rzecz: "Panowie, przed kamerami mówimy tylko o pozytywach. I tak nam się dostanie, wystarczająco nas obiją, dlatego nie dolewajmy oliwy do ognia". Rozumiem, że selekcjoner i piłkarze starają się zbudować pozytywny przekaz na zewnątrz, a w środku zachowują autorefleksję i próbują coś zmienić.

Co jest największym problemem reprezentacji?

Trener zdaje sobie sprawę, że gramy w kratkę. Potrzebujemy środkowego pomocnika, który da oddech obrońcom. Teraz wygląda to tak, że co chwilę trzeba coś łatać w drużynie. Kadra gra raz na jakiś czas i po słabych wynikach dyskusje trwają i trwają. Oni wszyscy muszą zmagać się z krytyką, analizą ekspertów, wyciąganiem wniosków przez ludzi z zewnątrz, czy damy radę w kolejnych spotkaniach i czy Michał Probierz będzie trenerem w marcu. Sami zawodnicy muszą ze sobą porozmawiać, czy da się zrobić coś więcej. 

A kwestia stabilizacji w kadrze? Selekcjoner dokonuje częstych zmian w składzie. 

Wcześniej nie mieliśmy Ligi Narodów tylko mecze towarzyskie i poprzedni selekcjonerzy też sprawdzali różne warianty. W najbliższych eliminacjach mistrzostw świata rotacji będzie mniej, pojawi się większa stabilność. Jestem o tym przekonany. Na tym to polega: najpierw dajesz zawodnikom szansę, a później tworzysz kręgosłup drużyny. Wydaje mi się, że Michał Probierz postawi na stabilizację już od najbliższego zgrupowania. 

Również w bramce?

Wiem, że wiele osób twierdzi, że po takim meczu jak z Francją (1:1) na mistrzostwach Europy numerem 1 powinien być Łukasz Skorupski. I on jest "jedynką". Bronili z Marcinem Bułką po równo i dzięki temu trenerzy zrobili rozeznanie na tej pozycji. Znamy już atuty Bułki. Moim zdaniem to było mądre posunięcie. Ale "Skorup" swoją dyspozycją zasłużył na szansę.

A kiedy otrzyma ją Wojciech Szczęsny w bramce Barcelony?

Nie wiem, jakie otrzymał zapewnienia w momencie podpisania umowy. Gdy ja przechodziłem do Realu Madryt, dyrektor sportowy Predrag Mijatović jasno zakomunikował, co należy do moich zadań i co mnie czeka w Madrycie. "Masz czekać na swoją szansę" - wyartykułował. I czekałem na debiut dość długo, zagrałem dopiero pod koniec roku. Iker Casillas rozgrywał znakomity sezon, miał chyba najlepszy czas w swojej karierze.

Ze Szczęsnym będzie podobnie?

Jedyne, co mogę powiedzieć Wojtkowi, to żeby uzbroił się w cierpliwość. I by zachował gotowość na każdą kolejną kolejkę ligową. I tak z weekendu na weekend. To żmudne, ale nie ma wyjścia. Inaczej dostarczy ludziom paliwo do krytyki w przypadku słabszego występu. Rola drugiego bramkarza to przede wszystkim ogromna praca mentalna. Pamiętajmy też o innej kwestii. Piłka to także biznes. Nikt nie będzie podcinał skrzydeł Inakiemu Peni i budował Wojtka, bo Szczęsnego może nie być w drużynie za pół roku. Pena jest nadzieją Barcelony. Na pewno prezesi wiedzą, co robią.

Co jest najtrudniejsze w momencie, gdy trafiasz do wielkiego klubu mając wspaniałą karierę, ale jednak obserwujesz wszystko z boku?

Właśnie to jest najgorsze, najtrudniejsze. Chcesz wejść, grać, uczestniczyć w wielkich wydarzeniach, a siedzisz na ławce i się stresujesz. W takich sytuacjach jedyne, co można zrobić, to zachować gotowość, wspierać i zaproponować trochę inną wersję siebie w tej danej sytuacji. Nie obrażać się.

Nie jest łatwo nagle pogodzić się, że nie zostałeś sprowadzany jako bramkarz numer jeden, a jedynie zastępca. Ktoś, kto ma tylko pomóc. Wzięli Wojtka, by zarządzić kryzysem w Barcelonie. Wygląda na to, że Wojtek dobrze sobie radzi. Gdyby było inaczej, pewnie siedziałby na trybunach. Widać, że mięśnie mu nie zastygły.

A kto jest lepszy: Szczęsny czy Pena?

Doświadczenie jest po stronie Wojtka. Bez problemu odnalazłby się w takim klubie na boisku. Ale Pena to młodość, decyzyjność. Na pewno ma wsparcie wewnątrz zespołu od swoich kolegów.

Czyli Szczęsnemu zostają występy w Pucharze Króla?

Na to wygląda. Mnie też trafił się debiut w tych rozgrywkach. To nie są łatwe spotkania. Trenerzy dają szansę debiutantom. Pamiętam mecz z Alcorcon. Manuel Pellegrini wpuścił wielu nowych zawodników. Kilku po kontuzjach, by się odbudowali. Przegraliśmy u nich 0:4. My, Real Madryt!

To była jedna z większych kompromitacji Realu w ostatnich latach. Z Pucharu Króla wyeliminował was trzecioligowiec.

Historyczna porażka. Dostaliśmy bęcki, a do mnie nikt nie miał pretensji. Zostałem jeszcze graczem meczu! Tyle sytuacji wybroniłem. Koledzy podchodzili do mnie po spotkaniu, klepali po plecach. Przepraszali, że to się tak skończyło, że nie byli gotowi. To są mecze, na które trzeba uważać, dlatego ważne, by w głowie mieć zawsze jedną myśl: możesz wejść na boisko w każdej chwili.

Rozmawiał i notował Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty