Camilo Mena nie był gotowy na grę od 1. minuty w piątkowym meczu w Gliwicach. Optymalnie byłoby, gdyby rozegrał 25-30 minut, bo cały czas odczuwał skutki poprzedniej kontuzji. Jednak biorąc sytuację Lechii Gdańsk oraz brak zmienników trener Szymon Grabowski postawił na Kolumbijczyka od początku.
To okazało się dobrym posunięciem, bo Mena krótko po pierwszym gwizdku sędziego wywalczył rzut karny i sam go wykorzystał, a w drugiej połowie popisał się świetną asystą przy golu Bohdana Wjunnyka. Miał też kolejne dwie fenomenalne sytuacje, by dobić drużynę Piasta Gliwice, ale ich nie wykorzystał.
Co więcej, przy drugiej z nich nabawił się urazu podczas sprintu. Ze wstępnych diagnoz wynika, że doszło do kontuzji mięśnia dwugłowego uda, co będzie oznaczać kolejną pauzę w grze.
- Pierwsze prognozy nie są dobre, ale nie są też dramatyczne. Poczekajmy na poniedziałkowe badania - mówił trener Grabowski na konferencji prasowej.
Jednak w przypadku kontuzji mięśnia dwugłowego uda przerwa może wynieść od trzech tygodni do nawet trzech miesięcy. Wszystko zależy od stopnia naderwania, ciężkości nadwyrężenia, a nawet wieku zawodnika.
Według naszych informacji Mena już w 2024 roku nie zagra, co jest potężną stratą dla Lechii. To najlepszy strzelec zespołu w tym sezonie (trzy gole) i przede wszystkim postać, która - mówiąc kolokwialnie - robi dużo wiatru na skrzydle.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za rzut! Ukryty talent młodej gwiazdy FC Barcelony