Korespondencja z Barcelony - Arkadiusz Dudziak
Dla wielu widzów, którzy we wtorek pierwszy raz byli na meczu FC Barcelony w Lidze Mistrzów, to był szok. Podczas hymnu rozgrywek, tuż przed domowym starciem z Young Boys Berno, na trybunach rozległy się przerażające gwizdy. Niektórzy krzyczeli nawet "Hijos de P*ta" czyli "Sku***yny". Coś podobnego w swojej dziennikarskiej karierze widziałem tylko przy pojawianiu się najbardziej nielubianych polityków na meczach.
Część fanów z zagranicy z zaskoczeniem, a część nawet z lekkim strachem, patrzyła się na siebie. Nie wiedzieli, co się dzieje. Jeden z zagranicznych kibiców zapytał swojego kompana: "dlaczego oni aż tak głośno gwiżdżą?".
Mieszkaniec Katalonii, poproszony przeze mnie o wyjaśnienie, tak tłumaczy całą sprawę. - Chodzi o to, że UEFA zabrania wywieszania nam barw Katalonii podczas meczów Ligi Mistrzów. Gwiżdżemy zawsze podczas hymnu. To dzieje się już od kilku lat - mówi nam Arnau, młody kibic FC Barcelony, który w moim otoczeniu gwizdał zdecydowanie najgłośniej.
ZOBACZ WIDEO: Takie gole to rzadkość. Jego skutki mogą być bolesne
Sprawa ciągnie się od 2015 roku. To właśnie wtedy UEFA ukarała FC Barcelonę za to, że jej kibice wywieszają tzw. Esteladę. To wersja flagi, która jest jednoznacznym wyrażeniem poparcia dla niepodległości. Federacja zaklasyfikowała to jako polityczną manifestację, co jest zabronione.
By nie szkodzić swojemu klubowi karami finansowymi, kibice FC Barcelony po jakimś czasie zrezygnowali z takiego wspierania dążeń do niepodległości od Hiszpanii. Ale nie zapomnieli. Dla nich FC Barcelona nie jest zwykłym klubem, lecz namiastką drużyny narodowej.
- Wielu ludzi tego nie wie, ale motto Blaugrany "Mes que un club" (więcej niż klub - przyp. red.) odnosi się do tego, że FC Barcelona ma też za zadanie reprezentować nasz naród na arenie międzynarodowej. Teraz przecież nie mamy swojej kadry - opowiada Arnau.
Choć trzeba przyznać, że nie wszyscy kibice Dumy Katalonii popierają takie działania lub samą ideę odłączenia niepodległości od Hiszpanii. Niektórzy nawet nie wiedzą, skąd taka reakcja podczas hymnu.
- Nie wiem, czemu gwizdali, ale pewnie chodzi o jakieś działania UEFA. Ja tego nie robiłem - mówi Jan, fan FC Barcelony, który chodzi na mecze przynajmniej raz w miesiącu.
Mecz dla turystów
Od momentu, kiedy z powodu remontu Camp Nou, Blaugrana musi grać na o niemal połowę mniejszym stadionie olimpijskim, kupienie biletów na Ligę Mistrzów graniczy niemal z cudem. Jednak na wtorkową konfrontację z Young Boys Berno wejściówki były dostępne jeszcze tuż przed startem meczu.
Wszystko stało się jasne już przed startem. Najbardziej zagorzałych kibiców nie interesował mecz z Young Boys - outsiderem Ligi Mistrzów ze Szwajcarii. Zdecydowali się zostać w domu, dzięki czemu zostawili więcej wejściówek dla turystów.
- Po raz pierwszy jestem na meczu Ligi Mistrzów, ale jesteśmy tu przy okazji wycieczki po tym rejonie Europy - opowiada Aaron ze Stanów Zjednoczonych. Pytam go o koszulkę z Lewandowskim. - Po prostu to jeden z zawodników, którego znałem, więc kupiłem właśnie taką - przyznaje z rozbrajającą szczerością.
Nie byli jednak jedynymi, którzy przemierzyli tysiące kilometrów. - Przyjechałem z Brazylii tylko po to, by zobaczyć FC Barcelonę. W naszym kraju ten klub ma dużo fanów - tłumaczy Cristian, który na wtorkowy mecz przyleciał z Rio de Janeiro.
Spotkałem jednak znacznie więcej ludzi z Ameryki Południowej. - Przyjechałem tutaj na wakacje. W weekend byłem na derbach Madrytu, a teraz jestem w Barcelonie na meczu Ligi Mistrzów - mówi nam Diego, kibic Balugrany.
Może dlatego atmosfera na tym meczu nie była wybitna. Momentami wiało nudą, a czasem kibiców Young Boys było słychać tak samo głośno, jak fanów Dumy Katalonii. Nic w tym jednak dziwnego. Zagraniczni kibice, którzy zajmowali lwią część najlepszych, najdroższych miejsc, po prostu nie znali katalońskich przyśpiewek.
Wrzawa podnosiła się w zasadzie tylko po golach, a także przy zejściu Pedriego, Yamala i Lewandowskiego. Lokalnych kibiców było po prostu za mało, a można była odnieść wrażenie, że liczba tych najzagorzalszych jest niewiele większa od liczby kibiców ze Szwajcarii. Na meczach o większą stawkę atmosfera jest zdecydowanie inna.
Fenomen Lewandowskiego
Na trybunach często słyszałem także język polski. Kibice z naszego kraju mieli jeden wspólny atrybut: koszulka z nazwiskiem Lewandowskiego. I nie jest tak, że każdy, kto taką nosił, był Polakiem.
- Przyjechaliśmy na mecz właściwie przy okazji wycieczki szkolnej. Jest z nami dwóch nauczycieli WF-u. Nie specjalnie wszyscy z nas są kibicami Barcelony, ale to spełnienie dziecięcych marzeń i to niesamowite uczucie być na takim meczu - mówią nam Błażej, Kamil i Olaf, uczniowie szkoły ze Złotowa.
Lewandowski pozostaje najważniejszym graczem FC Barcelony. Udowodnił to jego występ we wtorek, w którym strzelił dwa gole. Po każdym z nich najbardziej zagorzali cules, czyli kibice klubu ze stolicy Katalonii, skandowali nazwisko Polaka w specjalnej przyśpiewce.
- To niesamowity zawodnik, okradziony ze Złotej Piłki. Dalej daje ogromnie dużo FC Barcelonie. Jak właściwie można nie lubić tego człowieka - mówią młodzi Polacy.
Także dla zagorzałych fanów Dumy Katalonii Polak pozostaje najlepszym graczem. Choć część z nich ma już nowego króla.
- Lewandowski to wielki piłkarz, który ma dał nam wiele zwycięstw - mówi Maria, która oglądała spotkanie wraz ze swoim chłopakiem, Albertem.
- Lewandowski to znakomity gracz, ale najlepszym piłkarzem FC Barcelony jest Lamine Yamal. Polak wciąż jest znakomitym graczem, ale po prostu już jest zaawansowany wiekowo. Yamal ma przed sobą dużo więcej przyszłości - przyznaje Christian z Rio de Janeiro.
Próbujemy też podpytać o Wojciecha Szczęsnego. Nie wszyscy kibice są świadomi, że najprawdopodobniej w środę Duma Katalonii ogłosi nowego bramkarza. Ale ci pytani przeze mnie o transfer, wyrażają się o nim jednoznacznie pozytywnie.
- Był niesamowity na ostatnich mistrzostwach świata. Mam nadzieję, że w barwach FC Barcelony też będzie tak bronił - mówi Arnau. - Przychodzi z Juventusu, gdzie był ważnym ogniwem. Miejmy nadzieję, że swoim doświadczeniem wygra nam dużo meczów - kończy Maria.