Dzień po FC Barcelonie do gry w hiszpańskiej La Lidze wszedł Real Madryt. Królewscy przystąpili do tego sezonu z zamiarem obrony tytułu mistrzowskiego. Ofensywa wzmocniona Kylianem Mbappe od początku meczu dawała się we znaki obronie RCD Mallorci.
Niewiele czasu zajęło Realowi przebicie muru postawionego przez graczy z Balearów, ale nie zrobił tego wspomniany wyżej Francuz, czy też Jude Bellingham, najskuteczniejszy zawodnik Królewskich w poprzednim sezonie La Ligi. Pierwszą bramkę zdobył ten najmniej ceniony z linii ofensywnej.
Mowa o Rodrygo Goesu, o którym przecież w ostatnim czasie mówiło się nawet w kontekście odejścia z klubu. Media spekulowały, że wobec tłoku w ataku Brazylijczyk może zmienić otoczenie, ale najprawdopodobniej nic z tego nie wyjdzie.
Na Balearach reprezentant Canarinhos pokazał się z bardzo dobrej strony i w 13. minucie strzelił pięknego gola. 23-latek przyjął piłkę bliżej lewej strony boiska, zszedł z nią do środka i po chwili fetował bramkę.
Jego uderzenie było wręcz nie do obrony. Prawda jest taka, że bardzo ciężko było kopnąć piłkę lepiej w tej sytuacji, a Real mógł jeszcze podwyższyć prowadzenie w pierwszej połowie. Zresztą, sam Rodrygo mógł to zrobić. Niewykorzystane sytuacje zemściły się po zmianie stron, gospodarze wyrównali w 53. minucie, a ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1.
Czytaj też:
Zapytał go o ulubionego piłkarza Juventusu. Reakcja syna Szczęsnego rozczula
Ajax solidarny z Jagiellonią. Ligowa wpadka holenderskiego giganta
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można oglądać bez końca. Bramka stadiony świata