Kamil Glik wróci do reprezentacji? Zdecydowana reakcja Fernando Santosa

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Fernando Santos
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Fernando Santos

Po meczu z Mołdawią znów pojawiły się głosy o konieczności powrotu do kadry Kamila Glika. - W reprezentacji nie ma zamkniętych drzwi - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Fernando Santos. Selekcjoner odpiera również zarzuty dot. jego relacji z piłkarzami.

Trener Fernando Santos nie ma łatwego początku w reprezentacji Polski. Po porażkach z Czechami (1:3) i Mołdawią (2:3) Biało-Czerwoni plasują się dopiero na czwartym miejscu w grupie eliminacji do Euro 2024.

W obu meczach nie popisali się obrońcy, którzy popełniali rażące błędy. Z tego powodu wielu kibiców domaga się powrotu do kadry jej byłego lidera - Kamila Glika. Dziennikarze "Przeglądu Sportowego" zapytali Santosa, czy 35-latek pojawi się na wrześniowym zgrupowaniu, jeśli "wróci do gry na w miarę przyzwoitym poziomie".

Portugalski trener odpowiedział bardzo ogólnie. - W reprezentacji Polski nigdy nie ma zamkniętych drzwi (...) każdy zawodnik, który jest zdrowy i w formie, może zostać powołany - podkreślił.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski straci opaskę kapitana reprezentacji Polski?

W przestrzeni medialnej pojawiają się też informacje o braku chemii między selekcjonerem i zawodnikami kadry. "Jak słyszymy nieoficjalnie, relacje między szkoleniowcem a piłkarzami "są takie sobie", a ujmując sprawę wprost: za wiele chemii tam nie ma. Nie jest wprawdzie tak, że Portugalczyk ma w drużynie wrogów, ale stosunki z piłkarzami są dość zdystansowane" - pisaliśmy po ostatnim meczu z Mołdawią (więcej TUTAJ).

Jak do tego odniósł się Santos? - W trakcie zgrupowania, wbrew temu, co niektórzy mówią, rozmawiam z nimi sporo i jest między nami ogromny, wzajemny szacunek (...) Moja relacja z piłkarzami jest bardzo dobra. Rozmawiam z nimi na różne sposoby - podkreślił.

Santos był również pytany o ostatni mecz z Mołdawią, gdy po przerwie rywale ze stanu 0:2 doprowadzili do sensacyjnego zwycięstwa 3:2. Na gorąco po spotkaniu twierdził, że pierwszy raz spotkał się z taką sytuacją. Po kilku dniach od porażki również nie zdecydował się na głębszą analizę przed mediami. - Do katastrofalnej drugiej połowy doprowadził szereg sytuacji - stwierdził zdawkowo.

Czytaj też"Mamy kłopot". W PZPN grobowa atmosfera

Komentarze (0)