Przemysław Pawlak, "Piłka Nożna": Otrząsnął się pan już z szoku doznanego po tym, co zobaczył pan w trakcie meczu Mołdawia - Polska?
Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN: Nie będę ukrywał, że ciężko przejść do porządku dziennego nad tym, co wydarzyło się w Kiszyniowie. Smutek, żal, rozczarowanie, złość - kompilacja tych emocji chyba najlepiej pasuje do tego, co poczułem po ostatnim gwizdku sędziego. Zagraliśmy niezłą pierwszą połowę, rywal nie był w stanie w żaden sposób zagrozić reprezentacji Polski, czysto piłkarskie atuty stały po naszej stronie. A przegraliśmy.
ZOBACZ WIDEO: Fernando Santos nie porwał polskich piłkarzy. "Nie ma chemii"
Czego zabrakło drużynie?
Determinacji. Boiskowej złości. Walki. Dobra nasza pierwsza połowa i słaba pierwsza połowa Mołdawii uśpiły nasz zespół. Utwierdziły w przekonaniu, że mecz jest już wygrany.
Jan Bednarek nawet publicznie dokonał pomeczowej analizy, według której drużyna w przerwie meczu myślami przeniosła się na wakacje.
A byliśmy tam w pracy! I piłkarze, i przedstawiciele PZPN! Okoliczności porażki w Kiszyniowie są z pogranicza najgorszego piłkarskiego koszmaru. Każdy, kto jest częścią drużyny narodowej musi zmierzyć się z konsekwencjami wstydliwego wyniku. Mam na myśli zawodników, ale również sztab szkoleniowy oraz działaczy.
Federację mołdawską darzę szacunkiem, odbyliśmy dobre spotkanie przed meczem, porozmawialiśmy o ich i naszym futbolu. Trudno było jednak znaleźć wspólny mianownik, pod względem piłkarskim to dwa różne światy, z innej galaktyki. Ale to oni mają trzy punkty po spotkaniu, my mamy tylko kłopot.
Nie ma już miejsca na błąd w pięciu kolejnych meczach eliminacji Euro 2024.
Jeśli margines jeszcze jest, to niewielki. Zostało pięć spotkań w ramach kwalifikacji turnieju w Niemczech - by myśleć o bezpośrednim awansie, cztery z nich należy wygrać, w jednym można pozwolić sobie na remis. W trzech spotkaniach zgromadziliśmy trzy punkty, bez wątpienia pojawiło się ryzyko, że nie uda się wywalczyć bezpośredniej promocji do finałów Euro 2024. Wciąż jednak jest czas, by sytuacja wróciła na właściwe tory.
PZPN zaczyna brać pod uwagę, że reprezentacja Polski nie weźmie udziału w turnieju o mistrzostwo Europy?
Aktualnie nie można przekreślić możliwości, według której nie pojedziemy do Niemiec, ale zdecydowanie trudniej przekreślić szanse na to, że pojedziemy. Do zdobycia jest piętnaście punktów. To dużo. Na kolejną porażkę zespół nie może już jednak sobie pozwolić.
Drużyna potrzebuje wstrząsu, żeby tego dokonać?
Na pewno porażka z Mołdawią była wstrząsem. Teraz w gestii trenera zostawiamy to, jakie z tego wstrząsu zespół wyciągnie wnioski. Fernando Santos musi dokonać analizy tego, co wydarzyło się w Kiszyniowie, a następnie znaleźć rozwiązanie problemu. Reakcja trenera jest niezbędna.
Po powrocie z Mołdawii doszło do spotkania na szczycie, Cezary Kulesza rozmawiał z Fernando Santosem. I co?
Prezes po meczach zwykle spotyka się z selekcjonerem, nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Panowie wymienili się uwagami dotyczącymi meczu w Kiszyniowie. Od razu powiem też, że w ogóle nie było pomysłu, aby od tego spotkania była w jakikolwiek sposób uzależniona praca Fernando Santosa z reprezentacją Polski. Portugalczyk pojawił się w naszym kraju, by wziąć udział w projekcie, do którego został zaproszony przez PZPN. Ten projekt nie został ukończony, proces trwa, nic w tej kwestii się nie zmieniło. Gramy dalej.
Przejdźmy zatem do pierwotnego celu tej rozmowy. Federacja ze sprzedaży różnego rodzaju praw rocznie zarabia ponad 90 milionów złotych, ale chce więcej. Jaki jest pomysł na zrealizowanie tego planu?
Zakłada rozwój obszarów marketingowych i szeroko rozumianych telewizyjnych. To już dobrze funkcjonuje, o czym świadczą przychody z tego tytułu, natomiast zamierzamy pójść dalej. Co do zasady obecny cykl marketingowy wygaśnie wraz z końcem finałów mistrzostw świata w 2026 roku, około 15 procent umów wypełni się jednak po turnieju o mistrzostwo Europy w 2024 roku. Tradycyjny model marketingowy, mam na myśli sprzedaż powierzchni reklamowych na stadionie czy na strojach treningowych drużyny narodowej, jest wyeksplorowany, trudno znaleźć przestrzeń na zaprezentowanie na rynku nowych świadczeń. Dlatego idziemy w kierunku wykreowania nowych produktów, profesjonalnie nazywa się to nową masą marketingową.
Czyli jakie mają to być produkty?
Wspólnie z wieloletnim partnerem federacji, firmą Jeronimo Martins, czyli właścicielem sieci sklepów Biedronka, a także agencją Publicon Sport zastanawialiśmy się, jak wnieść jeszcze większą wartość do naszej współpracy. Doszliśmy do wniosku, że największym potencjałem PZPN jest marka i emocjonalne zaangażowanie Polaków względem reprezentacji i jej zawodników, Biedronka zaś potrafi kreować modę i budować produkty. Wypracowaliśmy więc synergię i od września na półkach w Biedronce w ramach marki GoActive będzie można kupić produkty współtworzone przez dietetyków drużyny narodowej. Chcemy, żeby każdy mógł odżywiać się zdrowo i jakościowo - jak piłkarze reprezentacji Polski. Czyli wychodzimy poza tradycyjny sponsoring, budujemy razem produkt i dzielimy się zyskami. Taki model, myślenie są czymś nowym na polskim rynku.
Wciąż jednak ma to związek z pierwszą reprezentacją.
Dotychczas nacisk położony był bowiem na pierwszą drużynę narodową, to ona ma dedykowaną tylko jej piramidę sponsoringową. Ale już reprezentacje młodzieżowe dotychczas nie miały. A dlaczego kadra do lat 21 nie miałaby posiadać sponsora głównego, podobnie zespół do lat 19, który niedługo weźmie udział w finałach mistrzostw Europy? Nie brakuje firm, starających się budować swoje marki w oparciu o wspieranie piłki młodzieżowej czy futbolu kobiecego, które kojarzą się wyłącznie pozytywnie. Tygodniowo pod egidą federacji rozgrywanych jest kilka tysięcy meczów, to bardzo duże pole do zagospodarowania, o ogromnym zasięgu, nawet jeśli mówimy o futbolu amatorskim, a nie zawodowym. Piłką dziecięcą interesują się miliony ludzi, bo to nie tylko sami młodzi zawodnicy, ale również ich rodziny. I takie zapytania spływają do PZPN, jest zainteresowanie ze strony firm. Chcemy wyjść im naprzeciw.
Co ze sprzedażą online własnych produktów?
Obserwujemy rynek, widzimy rosnące przychody i możliwości związane z digitalizacją, mocno ruszymy z tym tematem. Jednym z priorytetów jest zbudowanie właśnie sprzedaży online, ale bazującej nie tylko na naszych produktach, bo również na produktach partnerów biznesowych federacji. Pomoże w tym dobrze zaprojektowana aplikacja mobilna.
A jak zamierzacie podnieść wartość praw telewizyjnych, bo w prezentacji opublikowanej przez PZPN prognozujecie zwiększenie wpływów z tego tytułu o 30 procent?
Jeśli chodzi o pierwszą reprezentację, UEFA prawa scentralizowała i to ona prowadzi rozmowy z nadawcami. Do federacji z tego tytułu trafia około 8 milionów euro rocznie, tyle że już prawa do transmitowania meczów drużyn młodzieżowych czy kadry kobiet nie były dotychczas sprzedawane w ramach pakietów. Rzecz jasna spotkania na przykład kadry do lat 21 zazwyczaj są transmitowane, natomiast odbywa się to na zasadzie sprzedaży praw do jednego meczu. Zamierzamy to usystematyzować za pomocą stworzenia pakietów, które obejmą mecze eliminacyjne i towarzyskie drużyn młodzieżowych, finały turniejów leżą rzecz jasna w gestii UEFA. Zresztą już to zrobiliśmy, bo wysłaliśmy zaproszenie do składania ofert do nadawców.
Do kiedy ewentualni kontrahenci mogą zgłaszać chęć zakupu praw?
Do 5 lipca. Prawa można nabyć na okres 3 lub 4 lat. Różnica w okresie obowiązywania umów wynika z tego, że jeszcze w kolejnym sezonie ważny jest kontrakt z Polsatem na prawa telewizyjne do meczów Pucharu Polski oraz 1 Ligi. Bo na rynku zaoferowaliśmy nie tylko pakiety składające się ze spotkań poszczególnych reprezentacji młodzieżowych, ale również prawa do rozgrywek obecnie transmitowanych przez Polsat, a także do 2 Ligi – dobiegła końca umowa z TVP oraz partnerem tytularnym rozgrywek, firmą eWinner. Na mocy kontraktu Telewizja Polska pokazywała jeden mecz w kolejce, nie generowało to jednak przychodu dla PZPN, gdyż nadawca pokrywał koszty produkcji sygnału telewizyjnego. Krótko mówiąc, aktualnie jesteśmy w procesie sprzedaży praw mediowych do Pucharu Polski, 1 Ligi i tu w grę wchodzą nowe trzyletnie kontrakty, a w przypadku 2 Ligi, Ekstraligi kobiet oraz reprezentacji młodzieżowych mowa o umowach czteroletnich.
Kiedy można spodziewać się rozstrzygnięć?
Najpewniej w okolicach połowy lipca, może odrobinę później. Sezon 2 Ligi rozpoczyna się bowiem 22 lipca, a na ten moment nie wiadomo, w której stacji transmitowane będą mecze. W każdym razie, pakiety są od siebie niezależne, zatem nadawcy mogą wybrać, co ich interesuje, nie zostali zobligowani do nabycia na przykład Pucharu Polski, ale tylko pod warunkiem, że zdecydują się też na zakup 1 Ligi.
Zapewne o rozstrzygnięciach przetargu zadecydują pieniądze, ale jakie cele federacja stawia przed nadawcami względem budowy tych produktów?
Aspekt finansowy jest rzecz jasna istotny, natomiast dla nas liczy się również zasięg, a zatem liczba gospodarstw domowych, do których dotrą rozgrywki. Dziś te produkty znajdują się na etapie budowy wartości marketingowej, odpowiednia ekspozycja przyspieszy ten proces. I będzie wymierna dla klubów, gdyż ich partnerzy zyskają możliwość szerszego zaprezentowania swoich produktów. Jeśli chodzi zaś o szczegóły techniczne, plan zakłada, by wszystkie mecze I ligi były transmitowane, choć w różnym standardzie. W przypadku standardu telewizyjnego, mają to być trzy spotkania, reszta to standard internetowy. Ale i mecze 2 Ligi chcielibyśmy pokazywać w komplecie, choć w tradycyjnej telewizji dwa w kolejce. Z kolei w Ekstralidze kobiet nadal transmitowany będzie jeden mecz z każdej serii spotkań. Oczywiście te spotkania dostępne będą także w aplikacjach mobilnych.
A kto ma wyprodukować sygnał z meczów?
To kwestia do uzgodnienia między nadawcami, federacją i klubami. Obecnie również działa to w ten sposób, że nie wszystkie koszty związane z produkcją telewizyjną ponoszą nadawcy. Nowy przetarg powinien więc zagwarantować klubom albo większe przychody, albo obniżenie wydatków związanych z wytwarzaniem sygnału z meczów.