Kibice obecni na trybunach Camp Nou nie mogli narzekać na brak emocji w czwartkowym spotkaniu, choć pierwszy gol padł dopiero w 50. minucie za sprawą Marcosa Alonso. Poźniej do konkretów przeszedł Manchesteru United, który wyszedł na prowadzenie dzięki trafieniu Marcusa Rashforda i bramce samobójczej Julesa Kounde.
Ostatnie słowo należało jednak do Raphinhi. Robert Lewandowski nie przeciął toru lotu piłki po mocnej centrze reprezentanta Brazylii i David de Gea po raz drugi skapitulował. FC Barcelona musiała zadowolić się remisem 2:2 z "Czerwonymi Diabłami" przed własną publicznością.
Wszystko na oczach 90 225 kibiców obecnych na trybunach Camp Nou - Katalończycy w czwartek pobili frekwencyjny rekord Ligi Europy. Można przypuszczać, że podopieczni Xaviego mieliby jeszcze większe wsparcie, gdyby nie prace związane z przebudową obiektu.
Poprzedni rekord tych rozgrywek należał do sympatyków Tottenhamu Hotspur. W 2017 roku londyńczycy rywalizowali z belgijskim KAA Gent w Lidze Europy, a na stadionie pojawiło się wówczas 80 465 widzów.
Czytaj także:
Kontrowersja w Barcelonie. Czy należał się rzut karny? [WIDEO]
Angielskie media po meczu Barcelona - MU: "Lewandowski wyłączony z gry"
ZOBACZ WIDEO: Niemoc Lewandowskiego w ostatnich meczach. "Złość rośnie"