Krystian Bielik - z deszczu pod rynnę?

Getty Images /  Mikolaj Barbanell/SOPA Images / Na zdjęciu: Krystian Bielik
Getty Images / Mikolaj Barbanell/SOPA Images / Na zdjęciu: Krystian Bielik

Krystian Bielik, podobnie jak wcześniej Przemysław Płacheta, zdecydował się kontynuować swoją karierę w Birmingham City. Rzecz w tym, że w ich nowym klubie obecnie nic nie funkcjonuje tak, jak powinno.

- Bielik dostał sygnał, że musi zmienić klub. Z poziomu League One nie pojedzie na mundial - mówił w maju Czesław Michniewicz.

Derby County, w których dotychczas występował Krystian Bielik, spadło bowiem właśnie na 3. poziom rozgrywkowy w Anglii. Inna sprawa, że gdyby nie 21 ujemnych punktów za problemy finansowe, to "Barany" zajęłyby spokojne miejsce w środku stawki.

Bielik wziął sobie jednak słowa selekcjonera do serca i powrócił na poziom Championship. Rzecz w tym, że do kolejnego klubu targanego problemami.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawił się jak Maradona. Kapitalny gol obrońcy

Życie jakby nie było jutra 

Starsi kibice mogą jeszcze pamiętać Birmingham City z ich występów w Premier League, w której grali dość regularnie do końca pierwszej dekady XXI wieku. Ostatnie kilkanaście lat to jednak bezustanna młócka w środku, bądź w dolnych rejonach, tabeli Championship, bez specjalnych perspektyw na awans. W tym roku natomiast, może nadejść czas na spadek jeszcze poziom niżej.

Przede wszystkim bowiem nowy klub Krystiana Bielika, podobnie jak jego poprzedni pracodawca, zmaga się z poważnymi problemami finansowymi. Nie pomaga tu fakt, że przed dwoma laty Birmingham sprzedało za 25 mln euro Jude'a Bellinghama do Borussii Dortmund, a jeszcze rok wcześniej Che Adamsa za 17 mln.

Na zdjęciu: Jude Bellingham (fot: James Williamson - AMA)
Na zdjęciu: Jude Bellingham (fot: James Williamson - AMA)

Na ten moment Birmingham przy życiu trzymają jedynie właściciele, czyli grupa Birmingham Sports Holdings, która tylko na okres od lipca 2021 do końca obecnego roku dosypała do klubowej kasy blisko 50 mln euro.

O tym, jak do tej pory zarządzane było Birmingham najlepiej świadczą dane, do jakich dotarli dziennikarze "Birmingammail". Według ich informacji, w klubie na każde 100 funtów dochodu, 230 funtów przeznaczane było na wynagrodzenia piłkarzy. Powiedzieć, że to życie ponad stan to jak nic nie powiedzieć.

Niewykluczone zatem, że w trakcie sezonu Birmingham również otrzyma karę ujemnych punktów. Derby początkowo ukarane było bowiem jedynie 12 minusowymi punktami, co pozwoliłoby na utrzymanie w lidze. Kolejne 9 punktów zostało im zabrane dopiero w listopadzie, tym samym w zasadzie pieczętując losy klubu prowadzonego przez Wayne'a Rooney'a.

Przejść przez trudne czasy

Tak naprawdę Birmingham dziś bardziej przypomina cyrk, niż poważny klub. W ostatnich tygodniach kibice otrzymali m.in. wiadomość o tym, że remont stadionu, wyłączający z użytku część trybun, przedłuży się o bliżej nieokreślony czas z "powodów, których klub nie może ujawnić".

Jakby tego było mało, Laurence Bassini, który jest zainteresowany kupnem klubu, kompromituje się w mediach atakując byłego właściciela Crystal Palace i w wulgarny sposób wyzywając go... do walki bokserskiej.

Mimo wszystko zawodnicy starają się podchodzić do sytuacji pozytywnie. - Nie słyszysz żadnego pesymizmu. Jest dużo śmiechu, żartów, ale kiedy dochodzi do treningów, to jest poważna praca - mówił kapitan drużyny, Troy Deeney.

Znakiem zapytania jest także osoba nowego szkoleniowca - Johna Eustace'a. Zaledwie 42-letni trener, choć jest bardzo ceniony w środowisku, to dopiero zaczyna tak naprawdę samodzielną pracę. Wcześniej pracował w roli asystenta w reprezentacji Irlandii, a także przez chwilę prowadził QPR.

- Będzie naprawdę wiele trudnych momentów w tym sezonie, nie ma wątpliwości - ocenił Eustace. - Sposobem by przez to przejść jest tylko trzymanie się razem. Chcemy, aby fani naprawdę stali za piłkarzami w tych trudnych czasach, to jedyny sposób, w jaki możemy przez to przejść - podkreślił.

Gdzie zatem szukać pozytywów? Chyba jedynie w motywacji piłkarzy, chcących udowodnić całemu światu, że przedwcześnie ich skreślił. O tym, że czasem w takich warunkach udaje się wykuć coś fajnego polscy fani doskonale wiedzą. Wystarczy przypomnieć przypadki Polonii Warszawa czy Ruchu Chorzów. Pytanie, czy da się to przenieść także na grunt angielski.

Czytaj także:
Surowa lekcja dla Pogoni Szczecin. "Na tym polegała różnica"
Padła jasna deklaracja. Chciałby stoczyć walkę z... Kamilem Glikiem

Źródło artykułu: