Debiutancki sezon zakończył na trzecim miejscu w klasie S1600, a jego pożegnalnym startem był Rajd Barbórka, również ukończony na najniższym stopniu podium w klasie. Po kilkuletniej absencji i okazjonalnych startach jako "zerówka" w domowym Rajdzie Wisły, w tym sezonie Dariusz Poloński powrócił na oesy. Start w Rajdzie Wisły był co prawda dość spontaniczny, ale kierowca zapowiada, że zastanawia się nad powrotem na dłużej.
Mateusz Senko: Tegoroczny Rajd Wisły to twój niespodziewany powrót na oesy. Planowałeś go wcześniej, czy to spontaniczny start?
Dariusz Poloński: To był spontaniczny start. Jakieś dwa tygodnie przed Wisłą trafiliśmy na testy Fiesty R2 z G4 i samochód bardzo mi się spodobał. Okazało się, że jest wolny na Wisłę, więc nie zastanawiałem się długo. Jest to mój "domowy" rajd i w poprzednich edycjach, w 2007 i 2008 roku, jechałem jako "zerówka".
Kibiców z pewnością interesuje, czy wracasz na dłużej?
- Nie ma sprecyzowanych planów, ale zastanawiamy się nad możliwością powrotu w kolejnej edycji pucharu C2-R2 lub, jeżeli powstanie, Fiesty R2.
Pojawiłeś się w rundzie RPP, a dodatkowo jako pełnoprawny zawodnik "drugiej ligi". Skorzystałeś z przepisu o obniżeniu stopnia licencji?
- Obniżyłem licencję, bo Marcjanna Grenda (dyrektor rajdu) podpowiedziała mi, że nie będzie "Gości" na liście startowej rajdu ze względu na ciasne terminy RSMP. Nie było sensu utrudniać pracy organizatorom i przyjemnie było pojechać z wysokim numerem.
Jakie pierwsze wrażenie zrobił na tobie pierwszy start po kilku sezonach przerwy?
- Nie siedziałem w rajdówce od czterech lat i trochę obawiałem się, czy dam sobie radę, ale nie było żadnych problemów i jazda sprawiała mi tyle samo przyjemności, co w przeszłości... a może nawet więcej (śmiech).
Jak porównasz obecny poziom organizacji zawodów z tym sprzed kilku sezonów?
- Szczerze, z punktu widzenia zawodnika niewiele się zmieniło, ale na pewno poziom organizacji jest wysoki - nie zauważyłem żadnej wpadki organizatorów.
W Rajdzie Wisły wystąpiłeś za kierownicą Fiesty R2. Jak ją oceniasz?
- Warunki na Wiśle były świetne, aby wykorzystać walory tego auta - zawieszenie, hamulce i trakcja zasługują na najwyższą ocenę... problemem pozostaje jednak ilość mocy.
Cofnijmy się kilka lat wstecz. Jak wspominasz starty w Pucharze Peugeota, który ostatecznie udało ci się wygrać?
- To były stare, dobre czasy. Wiele się zmieniło w rajdach od czasów Pucharu Peugeota. Przede wszystkim koszty "wejścia". Teraz odpowiednikiem RPP jest Puchar C2, który jest cztery razy droższy...
Puchar Peugeota był jedną z ostatnich tego typu inicjatyw. Czy uważasz, że w polskich rajdach brakuje taniego, dostępnego pucharu markowego?
- Rywalizacja w pucharach jest najlepszym sposobem ścigania się (poza "generalką"), gdzie jest naprawdę ostra rywalizacja. Dodatkowo mając do dyspozycji takie same auta masz pewność, że wygrywa kierowca, a nie samochód. A pomoc finansowa, jaką zapewnia promujący się producent to najlepsza forma nie tylko dla młodych (patrz Michał Bębenek).
Nawiązując jeszcze do twoich występów, najlepiej wspominasz chyba starty Peugeotem 206 S1600 w sezonie 2006?
- Oczywiście. To najlepszy samochód, jakim jeździłem w życiu. Był to świetny sezon w profesjonalnym zespole. Szkoda, że nie udało się tego kontynuować...
Jednak już rok później klasa S1600 w RSMP niemal całkowicie umarła, a obecnie nawet cykl JWRC nie cieszy się zbyt dużą popularnością. Jak myślisz, jaka była przyczyna zagłady tej efektownej przecież klasy rajdówek?
- W każdej klasie koszty utrzymania samochodów dochodzą do limitu w porównaniu koszt/wynik - to stało się z S1600. Koszty utrzymania były porównywalne do aut N4, które bezapelacyjnie wygrywały (nawet jeśli nie wszystkie rajdy). Teraz samochody "seryjne", czyli klasa R3 zaczyna jeździć i kosztować tyle co S1600 4 lata temu. To chyba taki cykl życia klas.