Ben Hlima jest w życiowej formie. Potwierdził to w niedzielę podczas halowych mistrzostw Polski w chodzie sportowym. 34-latek na dystansie 5 km nie dał swoim rywalom żadnych szans. Szybko zyskał nad nimi przewagę okrążenia, którą potem już tylko kontrolował.
Pokonał naszego mistrza olimpijskiego z Tokio Dawida Tomalę. Ben Hlima triumfował z rekordem życiowym 19:37.59. Drugi na mecie Tomala uzyskał 20:14.03.
- Wynik mógł być jeszcze lepszy, ale gdy po trzech kilometrach zobaczyłem przed sobą najgroźniejszych rywali, których mogłem zdublować, uznałem, że nie ma sensu się nadwyrężać - opowiada nam z rozbrajającą szczerością Maher. - Więc poszedłem po prostu za nimi, skoro miałem tak duże rezerwy. Siłę jeszcze pokażę, przyjdzie czas. Celuję w złote medale mistrzostw Europy i igrzysk olimpijskich - mówi bez ogródek zawodnik RKS Łódź.
Poszedł na luzie, a jest dziewiąty na świecie
Nawet w takich okolicznościach udało mu się uzyskać dziewiąty najlepszy wynik na świecie w tym roku. Dzisiaj bardziej niż na konkurencję ze strony Tomali, ogląda się na najlepszych chodziarzy świata. Zresztą mało brakowało, a ben Hlima wypełniłby minimum już w zeszłym roku, ale podczas zawodów na 20 km w Niemczech zabrakło mu zaledwie 1:29. Wtedy jednak kolejne zawody były jedynie przerwą od codziennych obowiązków służbowych.
To, jak bardzo wierzy w swoje możliwości, najlepiej pokazuje fakt, że właśnie zawiesił prowadzenie firmy transportowej. Chodziarz odciął się od jedynego źródła utrzymania, by spełnić marzenie o wielkim sukcesie sportowym.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: toczyły wojny w UFC. Poznajesz, kogo odwiedziła Jędrzejczyk?
Po raz pierwszy od kilkunastu lat może także liczyć na szkolenie centralne, a PZLA spełnia praktycznie każde jego życzenie. Wszyscy zdają sobie sprawę, że w obecnej sytuacji to właśnie on, a nie będący w kryzysie Dawid Tomala, czy Katarzyna Zdziebło, jest największą nadzieją naszej kadry na sukces w chodzie podczas igrzysk w Paryżu.
Ben Hlima, nie dość, że już teraz jest w fenomenalnej formie, to jest lepszy na krótszych dystansach, a w takiej formule będzie rozgrywany wyścig indywidualny (20 km) oraz sztafeta (4x10 km) podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu.
Nie chciał sięgać po nielegalne metody
- W tym sezonie doszło do dużej zmiany w moich przygotowaniach, bo do tej pory trenowałem wieczorami, a od rana odbierałem telefony i zarządzałem własną firmą transportową - opowiada. - Czasem robiłem to nawet w czasie treningów. Jeszcze kilka miesięcy temu próbowałem to jakoś pogodzić, ale ostatecznie postawiłem na sport. Miała na to wpływ także fatalna sytuacja w branży przewoźników. Koszty poszły przynajmniej 30-40 procent do góry, a ceny są zbliżone do tych z 2011 roku. Mówi się o protestach, ale ludzie nie zdają sobie sprawy, jak źle jest naprawdę. Wiele firm utrzymuje rentowność poprzez sięganie po niezbyt legalne metody, jak zatrudnianie pracowników bez umów. Ja tak nie chciałem, a zatrudnianie trzech-czterech pracowników w czasie moich nieobecności sprawiłoby, że miałbym dodatkowe zmartwienie, a firma i tak przynosiłaby stratę - tłumaczy Maher ben Hlima.
Zawodnik w branży logistycznej pracuje już od 13 lat. Jeszcze niedawno koordynował pracę pięciu ciężarówek. Do końca roku miał odebrać dwie kolejne, ale opóźnienia w fabrykach oraz sytuacja na rynku sprawiła, że ostatecznie wycofał się z pomysłu. Dziś cztery jego ciężarówki stoją na placu, bo wynajmowanie ich innym firmom logistycznym po prostu się nie opłaca.
Do Polski trafił jeszcze jako nastolatek, bo liczył, że w Łodzi uda mu się rozpocząć studia medyczne. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, a zamiast ambitnych planów musiał zakończyć karierę i rozpocząć pracę po kilkanaście godzin dziennie.
Ben Hlima przez lata pracował w budce z kebabem, a wieczorami dorabiał jako DJ. Poświęcał na to kilkanaście godzin dziennie, więc o planach związanych z kontynuowaniu kariery sportowej szybko musiał zapomnieć. Praca ponad siły o mało nie skończyła się tragicznie, bo wracając z jednej z nocnych zmian, Tunezyjczyk zasnął za kierownicą swojego samochodu. Gdy się przebudził, samochód jechał w stronę torów. Jego gwałtowna reakcja tylko pogorszyła sytuację. Samochód najpierw uderzył w krawężnik, a potem z impetem wylądował na chodniku. Wszystko działo się około trzeciej w nocy i tylko dlatego obyło się bez dodatkowych ofiar.
Wrócił dwa lata temu i szybko odzyskał najwyższą formę
Marzenia o sukcesach sportowych odżyły dopiero dwa lata temu, ale wtedy jeszcze w poprawnej technice chodu przeszkadzał mu duży brzuch. Zresztą zawodnik aż tak mocno się zaniedbał, że nie był w stanie przebiec trzech kilometrów. Dziś po brzuchu i zadyszce nie ma śladu, a Maher ben Hlima rzuca wyzwanie najszybszym chodziarzom świata.
Nie ma rzeczy niemożliwych, bo co ciekawe, podczas ostatnich igrzysk olimpijskich triumfował Włoch Massimo Stano, który uzyskał wtedy czas 1:21:05, czyli wynik zaledwie o 33 sekundy wolniej od październikowego wyniku ben Hlimy. Choć trudno porównywać wyniki uzyskiwane w zupełnie innych warunkach, to pokazuje to jednak, że marzenia Tunezyjczyka z polskim paszportem wcale nie są nieosiągalne. Zwłaszcza, że w tym roku przygotowuje się na najwyższym poziomie.
- Na początku roku byłem na zgrupowaniu w rodzinnej Tunezji, potem trzy tygodnie spędziłem we Włoszech, a za chwilę jadę na pięć tygodni do RPA. Widzę, że moja dyspozycja jest coraz lepsza i to mnie motywuje do jeszcze mocniejszej pracy. O innych sprawach na razie nie myślę, więc o ewentualnym wznowieniu działalności gospodarczej pomyślę dopiero po igrzyskach. Mam już wyznaczone trzy starty, w których będę walczył o minimum na igrzyska. Uważam, że powinno się udać już do maja - dodaje zawodnik, który nasz kraj reprezentuje dopiero od czerwca 2023 roku. Karierę w Tunezji zakończył jeszcze jako nastolatek, a po przyjeździe do naszego kraju skupił się na walce o utrzymanie.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Wielka mistrzyni podjęła decyzję
Kulisy tragicznej śmierci Kiptuma