Na ten powrót czekali wszyscy! Przemysław Karnowski po prawie trzech latach przerwy wraca na parkiety polskiej ligi. Koszykarz podpisał kontrakt z Twardymi Piernikami do końca sezonu. W Toruniu proszą, by nie mówić o "transferze Karnowskiego", bo jego licencja - z racji tego, że to właśnie tutaj grał ostatnio - cały czas była w klubie. Zamknięcie okna transferowego (7 marca) jego nie dotyczyło, bo Twarde Pierniki - zgodnie z regulaminem - mogły go nawet zgłosić na ostatni mecz sezonu.
- Przemek po raz pierwszy na treningach zespołu pojawił się około półtora miesiąca temu. Umówiliśmy się, że pod okiem Dominika Narojczyka będzie rehabilitował się i wracał do formy sportowej. Wszystko następowało krok po kroku. Najpierw siłownia, później delikatne bieganie - mówi nam Piotr Barański, prezes Twardych Pierników Toruń.
- Następnie wspólnie usiedliśmy do rozmów i zadaliśmy pytanie na temat powrotu Przemka do zespołu. Umówiliśmy się, że podczas przerwy reprezentacyjnej podejmiemy konkretną decyzję. Wszystko szło w dobrym kierunku i - po usłyszeniu wielu opinii lekarskich i trenerów - uznaliśmy, że Przemek zasili szeregi naszego zespołu - komentuje szef toruńskiego klubu.
Od ostatniego występu Przemysława Karnowskiego minęło już ponad... 1000 dni! Polski środkowy po raz ostatni na parkietach polskiej ligi zagrał dokładnie 5 maja 2019 roku. W meczu Polskiego Cukru Toruń z Kingiem Szczecin zdobył cztery punkty. Spędził na boisku pięć minut.
Kolejne miesiące Karnowski spędził w gabinetach lekarskich. Przechodził żmudne rehabilitacje, trenował indywidualnie - na siłowni, także pod okiem Dominika Narojczyka. Przed sezonem 2020/2021 przedstawiciele Enea Zastalu BC Zielona Góra, na czele z trenerem Żanem Tabakiem wyciągnęły pomocną rękę do zawodnika.
- Podpisaliśmy go, bo to najlepszy polski podkoszowy. Wiemy, że w ostatnim czasie nie grał zbyt dużej liczby meczów, ale my jesteśmy klubem, który musi podejmować ryzyko - mówił Tabak. Chorwat chciał dać mu szansę, widział w nim spory potencjał, ale ostatecznie nic nie wyszło ze współpracy na linii Zastal - Karnowski.
Zawodnik wrócił do siebie i zaczął jeszcze mocniej pracować. W ostatnim czasie zrzucił mnóstwo kilogramów, jego sylwetka bardzo się zmieniła. Jak donosi Joachim Przybył z "Gazety Pomorskiej": "nadzieja pojawiła się w ubiegłym roku. Po pierwsze - Karnowski wreszcie był zdrowy. Po drugie - pod okiem Dominika Narojczyka zrzucił sporo kilogramów, co w ostatnich latach było głównym źródłem jego problemów".
- Przemek trenuje na 100 procent, jest gotowy do gry. Taką opinię przedstawili trener Skelin i Dominik Narojczyk - podkreśla Piotr Barański.
Trener Ivica Skelin już od kilku tygodni sygnalizował potrzebę wzmocnienia strefy podkoszowej, ale nie jest też tajemnicą, że w toruńskim klubie nie było pieniędzy na kolejny transfer obcokrajowca (koszty licencji i wynagrodzenie). Dlatego powrót Karnowskiego jest dla klubu świetną opcją, zwłaszcza, że ten w ogóle nie patrzył na kwestie finansowe.
- Nie oszukujmy się, ale nie mamy pieniędzy na transfery, bo kolejna licencja na obcokrajowca wiąże się z ogromnymi kosztami. A do tego wynagrodzenie i przeloty - informuje.
Prezes Twardych Pierników mówi nam, że warunki kontraktu ustalono w ciągu... 90 sekund. To były błyskawiczne negocjacje: Karnowskiemu zależało na grze, pieniądze w ogóle nie grały roli. Barański zaznacza, że to "świetny deal" dla obu stron.
- Pieniądze były aspektem trzeciorzędnym. Mogę zdradzić, że rozmowa o kontrakcie trwała... 90 sekund. Możliwe, że to były najszybsze negocjacje w historii klubu. Sprawa była prosta: Przemek chciał grać, a my wzmacniamy strefę podkoszową. Liczymy, że będzie wzmocnieniem naszego zespołu. Uważam, że dla obu stron to super rozwiązanie - zauważa Piotr Barański.
Środkowy został zgłoszony do rozgrywek PLK i w składzie zespołu Ivicy Skelina znajdzie się już 9 marca na wyjazdowy mecz z GTK Gliwice.
Wielka przeszłość
Karnowski zapowiadał się na wielkiego koszykarza, wróżono mu wielką karierę, swego czasu nawet mówiono, że będzie następcą Marcina Gortata w lidze NBA. Karnowski w 2017 roku był na topie. Polak świetnie spisywał się na swoim ostatnim roku studiów. W 39 meczach zespołu Gonzaga Bulldogs notował średnio 12,2 punktu i 5,8 zbiórki. Zaliczył także wielki sukces na słynnym March Madness.
Bulldogs awansowali wówczas do finału prestiżowej imprezy, a Karnowski był dla nich ważną postacią. Warto odnotować, że koszykarz został uhonorowany prestiżową nagrodą im. Kareema Abdul-Jabbara dla najlepszego środkowego ligi akademickiej.
Polak walczył o koszykarskie marzenia, grał w Lidze Letniej, ale w końcu do NBA się nie dostał. Wylądował za to w mocnej lidze hiszpańskiej. Podpisał umowę w MoraBanc Andorra. Początek miał niezły, ale później pojawiły się problemy ze zdrowiem, z którymi walczył przez wiele miesięcy. Teraz znów wraca. Oby na dłużej!
CZYTAJ TAKŻE:
Prezes rewelacji ligi: Zawodnicy chcą u nas grać. Zainteresowanie jest ogromne!
Polski klub opuścił rozgrywki w kraju agresora. "Finanse? Sa ważniejsze wartości"
Gwiazdor odstrzelony. Źle wydane pieniądze [KOMENTARZ]
MVP, przetrenowanie i "Klub Kokosa". Garbacz: Ludzie sukcesu nie mają czasu hejtować