Zawodnik zajdzie tak daleko, jak bardzo wierzy w niego trener - mówi Dariusz Maciejewski, trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów

Według Arystotelesa, dobry przywódca musi posiadać: ethos, pathos i logos. Ethos to jego charakter moralny, pathos, to jego zdolności do wzbudzania uczuć, do wpływania na emocje ludzi. Logos, jego umiejętność wyznaczania istotnych powodów do działania, do pobudzania umysłów ludzi.(Mortimer J. Adler) Dariusz Maciejewski - trener z krwi i kości, rodowity Gorzowianin, wybitny strateg, stanowczy, ale z poczuciem humoru i wyczuciem człowiek.

Trener sportowy musi posiadać wiele cech, poza cechami szkoleniowymi. Trener musi wychowywać, musi być wsparciem, powiernikiem, występuje często jako prawnik, dziennikarz, rzecznik, jako “dobry i zły glina” w jednej osobie. Trener D. Maciejewski spełnia te warunki, a jednocześnie posiada jeszcze jedną niezwykłą cechę : jest nastawiony na sukces i na dobre traktowanie zawodników - a to bardzo rzadka cecha. Ten trener ma swoich ulubieńców i tego nie ukrywa, a to świadczy o jego sile i potędze.

Na Łotwie rozpoczęły się Mistrzostwa Europy Koszykarek, ku mojemu zdziwieniu okazało się, że nie wszystkie osoby, które są nieodłącznym elementem takiego wydarzenia, od pierwszego dnia Eurobasketu tam są. Przypadkiem odwiedzając siedzibę KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp., zastałem tam pierwszego trenera klubu Dariusza Maciejewskiego, wielu jego pomocników, rzecznika i wiele innych osób odpowiedzialnych za działalność klubu. Okazało się, że to nie brak zainteresowania mistrzostwami, a obowiązki zatrzymały tego charyzmatycznego trenera w Gorzowie. Przyczyną tego jest to, że Dariusz Maciejewski pracuje obecnie nad budżetem na przyszły sezon i buduje nowy zespół. Zespół na miarę oczekiwań i możliwości. Codziennie od rana do późnej nocy (z uwagi na różnice czasu na różnych kontynentach) spędza czas w klubie kontaktując się z zawodnikami, ich agentami, menedżerami, innymi osobami odpowiedzialnymi za obserwowanie i ocenianie zawodniczek na świecie. Telefon dzwoni “na okrągło”. Trener znalazł jednak chwilę i dla mnie, żeby porozmawiać o założeniach klubu z Gorzowa Wlkp. na najbliższy sezon, o Mistrzostwach Europy kobiet 2009, kontraktach i propozycjach, które otrzymał po zakończonym sezonie.

Tomasz Wiliński: Czy Gorzów jest zainteresowany zakontraktowaniem takich zawodniczek jak Ivana Matovic czy Shona Thorburn?

Dariusz Maciejewski: Pierwsze słyszę. Na taką zawodniczkę jak Ivana Matovic Gorzowa nie stać i z tego co wiem ma ważny kontrakt z Lotosem Gdynia. A tej drugiej nie znam, może się nią zainteresuję skoro padło takie pytanie, ale oczywiście nie prowadziliśmy z nią rozmów kontraktowych.

Jakie są cele KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski na sezon 2009/2010 zarówno w Eurolidze jak i PLKK?

- Obecnie zarząd klubu jest na etapie budowania budżetu. Bardzo mocno wspomaga nas miasto, Kostrzyńsko-Słubicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa i rodzina kilkudziesięciu sponsorów, lecz obecnie nie mamy jeszcze do końca dopiętego budżetu. Powoli podpisujemy umowy z zawodniczkami. Na razie nie możemy mówić o celach w Eurolidze. Będziemy o nich myśleć później, kiedy już będziemy mieli zespół i zobaczymy za jakie pieniądze został zbudowany. Ale to wszystko to jeszcze odległy czas. To samo dotyczy ekstraklasy. Najpierw drużyna, a później cele. Na pewno stać nas na zbudowanie zespołu, który będzie się liczył w walce o medale.

Jaką ma pan koncepcję na budowanie zespołu na najbliższy sezon i jak ma wyglądać skład zespołu?

- Naszym założeniem jest zbudowanie zespołu wedle potrzeb. W tym roku będziemy starali się stworzyć zespół z bardziej amerykańskim obwodem, a pozycja centra będzie należała do zawodniczek europejskich. Nie stać nas na budowanie dwóch zespołów: na Euroligę i ligę polską. Taka sytuacja powoduje złą atmosferę w drużynie. Chcemy dać równą szansę wszystkim zawodniczkom. Zakładamy, że zespół będzie składał się z ośmiu-dziewięciu dobrych koszykarek. Teraz mamy już pięć - kręgosłup zespołu: Justyna Żurowska, Katarzyna Czubak, Agnieszka Kaczmarczyk, Sam Richards i nowy nabytek Jela Vidacic. Rozmawiamy jeszcze z jedną Polką, która pasuje nam do koncepcji. Z pozostałymi zawodniczkami, które chcemy zakontraktować, jesteśmy w stałym kontakcie. W kręgu naszych zainteresowań są między innymi Australijki i Amerykanki, w składzie na pewno znajdzie się też miejsce dla kogoś z europejskim paszportem. U nas koszykarki muszą pasować również charakterologicznie. O pozostałe pozycje w składzie będą walczyły nasze młode wychowanki. Wśród nich wyróżniają się Agata Chaliburda, Justyna Maruszczak i Claudia Trębicka. Każda z nich będzie miała możliwość grania w seniorskim składzie, jeżeli tylko udowodni swoją wartość. Na pewno pozyskamy wartościowe, młode polskie koszykarki, które będą rywalizowały ze swymi rówieśniczkami o miejsce w pierwszej drużynie.

Proszę powiedzieć o przygotowaniach do sezonu koszykarskiego z punktu widzenia trenera.

- Sezon trwa siedem miesięcy. Po jego zakończeniu każda zawodowa koszykarka musi zadbać o formę sama, bo tak naprawdę przygotowania ekstraklasowego zespołu na poziomie europejskich Pucharów trwają maksymalnie miesiąc. Podpisując kontrakt koszykarka powinna być gotowa motorycznie, siłowo i lekkoatletycznie do rozgrywek. A w trakcie tych siedmiu miesięcy w klubie, grając co trzy dni, jest czas tylko na podtrzymanie formy fizycznej i doskonalenie umiejętności techniczno-taktycznych. Stąd wniosek, że chcąc być na topie, zawodniczki muszą w siebie inwestować w trakcie "martwego" czasu, wynajmując trenerów od przygotowania kondycyjnego.

W tej chwili pierwszym tematem we wszystkich mediach jest kryzys finansowy na świecie. Jak to się odbija na koszykówce?

- W Polsce nie jest tak bardzo odczuwalny. To prawda, że rezygnacja sponsorów strategicznych, jak w Lesznie czy w Brzegu, odbija się znacznie na budżetach, ale z tego co widać na rynku transferowym, wiele klubów w tym trudnym czasie potrafi sobie radzić. My w Gorzowie codziennie pracujemy nad zwiększeniem budżetu, staramy się tak budować zespół, żeby być wypłacalnym. Dotąd nam się to udaje. Już teraz jesteśmy w Polsce i w Europie postrzegani jako profesjonaliści, docenia się to, że nie mamy żadnych zaległości, że wywiązujemy się z naszych zobowiązań. Zbudowaliśmy dobrą markę - AZS PWSZ Gorzów jest wiarygodny.

Na Łotwie trwają mistrzostwa Europy koszykarek, a w związku z tym muszę zapytać o to, jak ocenia pan grę polskiej reprezentacji?

- Nie chcę wypowiadać się na temat polskiej reprezentacji i oceniać pracy sztabu szkoleniowego. Byłoby to bardzo niezręczne i zupełnie niepotrzebne. Pracując przez wiele lat z zespołami kadry Polski, wiem ile pracy wymaga prowadzenie reprezentacji i jaka presja ciąży na zawodniczkach i trenerach. Uważam, że Polska nie pokazała wszystkich swych możliwości, może jeszcze wielu zaskoczyć i liczyć się w końcowej klasyfikacji. Wszystko zależy od postawy zespołu, poprawy takich podstawowych elementów jak choćby zastawianie po rzucie, bo to był jeden z głównych mankamentów w przegranym meczu ze Słowacją. Oczywiście potrzebna jest również odrobina szczęścia w decydującej części mistrzostw. Wierzę w pokonanie słabo spisującej się reprezentacji Czech, co będzie równoznaczne z awansem do ósemki.

Kontynuując temat Eurobasketu kobiet interesuje mnie, które reprezentacje typuje pan na medalistów.

- Obecnie trudno cokolwiek powiedzieć o faworytach mistrzostw. Na razie grę zespołów obserwuję jedynie w telewizji, a to tylko niewielki wyrywek tego, co dzieje się na Łotwie. To, co pokazują media nie do końca pozwala na ostateczne oceny zawodniczek i zespołów. Po 14 czerwca lecę na Łotwę. Jednak po tym, co do tej pory widziałem, faworytów do medalu jest kilku. Korzystnie prezentują się Rosja, Hiszpania, Francja i gospodynie imprezy – Łotyszki. Wartość pozostałych ekip jest zbliżona. Między nimi rozstrzygnie się walka o piąte, premiowane awansem do mistrzostw świata miejsce. To są moje typy, choć trzeba dodać, że w trakcie rozgrywek może się to jeszcze zmienić i również Polki stać na sprawienie miłej niespodzianki.

W takim razie proszę powiedzieć o pozytywnym i negatywnym zaskoczeniu, jeżeli chodzi o prezentowany przez zawodniczki poziom na mistrzostwach Europy koszykarek.

- Widziałem tylko mecze "polskiej" grupy. Bardzo dobrze prezentują się Łotyszki: Gunta Basko i Anete Jekabsone-Zogota. Tą drugą nasi kibice mogli w zeszłym sezonie podziwiać w Gorzowie, podczas rywalizacji z Dynamem Moskwa. To zawodniczki o światowej klasie, na pewno jedne z najlepszych w Europie. Do tego grona powinna dołączyć jeszcze Agnieszka Bibrzycka, która także prezentuje podobny poziom i stać ją na to, żeby być w tym gronie. Negatywnie zaskoczyła mnie Węgierka Vajda, która nie zaprezentowała niczego nadzwyczajnego. Decydowała się na wiele indywidualnych akcji, ale była bardzo nieskuteczna. Wystarczy przypomnieć sobie ostatnie 10 minut meczu z naszą reprezentacją.

Chciałbym też, żeby ocenił pan grę na tych mistrzostwach dwóch zawodniczek: Justyny Żurowskiej i Kateriny Zohnovej.

- Justynę znam doskonale, wiem jakie prezentuje umiejętności i w jakich elementach jest najlepsza. Jest to bardzo utalentowana koszykarka, która z pewnością zasługuje na to żeby grać. Jak każda zawodniczka, potrzebuje zaufania od trenera. Na mistrzostwach, do tej pory, nie miała wielu szans na zaprezentowanie swych możliwości. Gra przez zaledwie kilka minut nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł i trudno ocenić jej dyspozycję. Wszystkie koszykarki na pozycji nr 4 prezentują zbliżony poziom, a trener widocznie bardziej ufa pozostałym dziewczynom. Być może Justyna będzie miała jeszcze możliwość grania, a wtedy z pewnością będzie silnym punktem drużyny. Jednak oczywiście to trener reprezentacji decyduje o tym, kto występuje na parkiecie i w jakim wymiarze czasu, bo to on buduje zespół i jest odpowiedzialny za wynik.

W przypadku Katki jest podobnie. Ta zawodniczka nie miała zbyt wielu okazji na pokazanie, na co ją stać. Znam ją i wiem, że pewnie chce grać po 30 minut. Obserwowałem ją w Brnie na przygotowaniach zespołu Czech do mistrzostw Europy i wtedy trener Milan Veverka pozwolił jej grać przeciwko Australijkom naprawdę sporo, a po meczu nie ukrywał zadowolenia z jej występu. Sądziłem, że będzie grała w pierwszej piątce, tak jak w meczu przeciwko Hiszpanii.

Po zdobyciu srebrnego medalu z AZS PWSZ Gorzów z pewnością otrzymał pan wiele ofert z różnych klubów i lig. W ostatnich latach niewielu jest trenerów, którzy mogą pochwalić się podobną do pańskiej progresją wyniku. Czy oferty, które pan dostał są na tyle interesujące, że mógłby pan zmienić klub? Czy rozważa pan taką możliwość?

- Nie zmieniam klubu. Jestem rodowitym gorzowianinem, chcę pracować w moim mieście i dla niego tak długo jak będę się tu realizował, a z mojej pracy będą zadowoleni moi zwierzchnicy i kibice. W Gorzowie czuję się bardzo dobrze, mam satysfakcję z pracy z zespołem, którym zajmuję się praktycznie od momentu jego powstania. Dlatego wszystkie dotychczasowe propozycje, mimo że niektóre z nich były bardzo korzystne finansowo, nie były brane przeze mnie poważnie pod uwagę. Chyba tylko jakaś niesamowita oferta mogłaby sprawić, że rozważyłbym ją. Lecz w chwili obecnej gramy w wymarzonej przeze mnie Eurolidze, a klubów o tym poziomie jest bardzo mało. Po zakończonym sezonie miałem kilka telefonów z innych zespołów, ale w przypadku polskich klubów to rozmowy wyglądały mniej więcej w ten sposób, że dzwoniono do mnie i mówiono: Darek, ty to z Gorzowa się nie ruszysz, prawda?

A czy z lig zagranicznych również były takie oferty? Jeśli tak, to z jakich zespołów?

- Tak, dostałem też propozycję z zagranicy. Z mocnej ligi europejskiej, od zespołu, który rok temu był wyżej niż my. Ale i z tej oferty nie skorzystam, mimo że jest naprawdę interesująca.

A jaka to chociaż liga?

- Jest to mocna liga europejska z językiem urzędowym, którym się swobodnie posługuję (śmiech).

Czy nie warto byłoby jednak skorzystać z tej oferty?

- Nigdzie nie będzie mi tak dobrze jak w Gorzowie.

Komentarze (0)