Nie tak początek nowego sezonu wyobrażali sobie koszykarze i sztab szkoleniowy Kinga Szczecin. Całkowicie odmieniony zespół z Pomorza Zachodniego (w drużynie zostało jedynie dwóch zawodników z poprzednich rozgrywek) wygrał zaledwie 3 z 8 meczów.
Podopieczni Mindaugasa Budzinauskasa jak na razie wygrywają tylko na własnym parkiecie - pokonali Legię, Stelmet BC i AZS Koszalin, przegrywając z kolei z Polpharmą i Rosą.
Słabo idzie im na wyjazdach. O ile porażka z MKS-em Dąbrowa Górnicza raczej była wkalkulowana, to przegrane z Miastem Szkła i PGE Turowem można uznać za niespodzianki. Dotkliwa była zwłaszcza porażka w Krośnie, bo szczecinianie w drugiej kwarcie prowadzili już różnicą... 23 punktów! A mimo to przegrali po dogrywce 95:98. W Zgorzelcu King też miał przewagę w pewnym momencie, ale z parkietu schodził jako pokonany (82:89).
- Mecz w Zgorzelcu był w naszym zasięgu, mogliśmy go spokojnie wygrać. Nie wiem czym było to spowodowane, ale zespół po raz pierwszy w tym sezonie podejmował beznadziejne decyzje w obronie i w ataku. Może presja nas nieco zjadła? Walczyliśmy, staraliśmy się, ale źle reagowaliśmy na sytuacje meczowe. Nic nie działało w naszej grze - mówi Mindaugas Budzinauskas.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Zawsze staramy się pomóc każdemu nowemu zawodnikowi
- Kompletnie nie zrealizowaliśmy założeń, na za dużo pozwoliliśmy rywalom, zwłaszcza w strefie podkoszowej - mówi Sebastian Kowalczyk, jeden z nowych zawodników w ekipie Kinga. Do jego postawy nie można mieć żadnych zastrzeżeń. 24-letni koszykarz dobrze spisuje się w roli prowadzącego gry, wypchnął nawet z pierwszego składu Jimmy'ego Gavina, po którym spodziewano się znacznie więcej. Amerykanin, szykowany na lidera zespołu jak na razie gra w kratkę. W Zgorzelcu zagrał jedynie 14 minut, trafiając 2 z 6 rzutów.
Kiepsko prezentuje się też Andriej Diesiatnikow (przeciętnie 11 minut - 5,4 punktu), rosyjski środkowy, który jest wypożyczony z Zenita Sankt Petersburg. Mierzący 217 centymetrów zawodnik nadal jest w trakcie adaptacji do nowych warunków. Nie jest mu łatwo, bo w PLK w większości zespołów na pozycji środkowego grają szybsi i mobilniejsi koszykarze.
W środę szczecinianie będą mogli przed własnymi kibicami zrehabilitować się za ostatnie trzy porażki z rzędu. Rywalem Kinga będą Czarni Słupsk, zespół, którym dowodzi Marek Łukomski, był szkoleniowiec szczecińskiej drużyny.