W dwóch ostatnich meczach kapitan Kinga zdobył 51 punktów. Nie dało to jednak efektu w postaci choćby jednego zwycięstwa. Szczecinianie w dramatycznych okolicznościach przegrali z Miastem Szkła Krosno (95:98) a następnie nie poradzili sobie z Rosą Radom. W tym przypadku rywal bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę.
- Trzeba pogratulować Rosie, bo zagrała fenomenalne spotkanie. Skuteczność prawie, jak z rzutów osobistych. Cały czas staraliśmy się walczyć. Mieliśmy swoje szanse w meczu. Nie udało się ich wykorzystać, ale byliśmy w grze. Nie graliśmy aż tak złej obrony, ale Rosa trafiała - ocenił Paweł Kikowski.
Gospodarze zaczęli od prowadzenia 34:22. Rosę Radom ratowały trafienia za trzy punkty. Wydawało się, że skuteczność wkrótce spadnie i solidnie broniący King zwycięży. Tak się jednak nie stało. Radomianie trafili 17/26 prób z dystansu. - Dobrze broniliśmy, ale oni cały czas trafiali. Można było się spodziewać, że wreszcie zaczną rzucać na normalnym procencie, ale okazało się, że do końca meczu mieli fenomenalną dyspozycję - przyznał jeden z najlepszych strzelców Kinga.
Przed zespołem ze Szczecina trudne wyzwanie. Bilans trzech zwycięstw w siedmiu meczach nie napawa optymizmem. Szczególnie, że King pięć spotkań rozegrał przed własną publicznością. Następnym rywalem na wyjeździe będzie PGE Turów Zgorzelec. Dojdzie do pojedynku drużyny, która odniosła komplet domowych zwycięstw z zespołem bez wyjazdowego sukcesu. Czy trzecia próba na parkiecie przeciwnika okaże się dla Kinga udana?
- Liga nie jest łatwa. Musimy się starać wygrywać jak najwięcej meczów. Trzeba przełamać serię dwóch porażek. Na pewno nie jesteśmy na straconej pozycji. Mam dużą nadzieję, że wywieziemy zwycięstwo - powiedział Paweł Kikowski.
ZOBACZ WIDEO: Ogromny błąd rywala dał bramkę Napoli. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]